Kopalnia pieniędzy

Kopalnia pieniędzy

Węglowym bonzom znowu udało się przepompować publiczne pieniądze W ostatnich latach polskie górnictwo otrzymało pomoc publiczną w astronomicznej wysokości około 50 miliardów złotych. Statystycznie każdy z nas wspomógł więc górnictwo kwotą 1,5 tys. zł. Tylko ostatnia reforma spowodowała umorzenie zobowiązań m.in. wobec urzędów skarbowych i ZUS na kwotę 18 mld zł. Do 2007 r. na odprawy i szkolenia dla zwalnianych górników oraz dotowanie modernizacji i finansowanie likwidacji kopalń zostanie przeznaczonych ponad 6 mld zł. Czy jednak wszystkie pieniądze trafiły i trafią tam, gdzie powinny? Wątpliwa wycena Na początku 2003 r. Kompania Węglowa SA staje się największym koncernem górniczym w Europie, przejmując zgodnie z rządowym programem 23 kopalnie pięciu spółek węglowych: bytomskiej, rudzkiej, nadwiślańskiej, gliwickiej i rybnickiej. Przejmuje ich zobowiązania oraz majątek. Ale już sama wycena majątku zaczyna budzić wątpliwości. Wartość przejmowanego majątku określono na 4 mld zł. Co to oznaczało w praktyce? Ponieważ zobowiązania zamykały się w kwocie 6,6 mld zł, wierzyciele stracili możliwość odzyskania, bagatela, 2,6 mld zł. Niższa wycena majątku spowodowała również zmniejszenie podatku od nieruchomości – i to o 25 mln zł – na czym straciły gminy górnicze. Po jakimś czasie wychodzi też na jaw, że zobowiązania pięciu spółek zostały zaksięgowane jako zobowiązania Kompanii Węglowej, czyli należności KW wobec spółek na kwotę 5,4 mld zł. Wynikałoby z tego, że kompania nie przejęła majątku spółek, lecz go kupiła. A dlaczego 5,4 mld, a nie zakładane wcześniej 4 mld? Między innymi dlatego, że to kompania, a nie spółki, w 2003 r. wypłaciła już górnikom pensje za styczeń i czternastkę (w sumie 760 mln zł). Wartość majątku przejętego przez KW też okazała się niższa, niż wynikało to z wcześniejszych wyliczeń. Z wyników kontroli NIK można wyciągnąć taki wniosek – rządowy program reformy górnictwa zmierzał do zmniejszenia odpowiedzialności kompanii wobec wierzycieli spółek węglowych. Jest jeszcze problem wyceny majątku, za który firma wyceniająca zainkasowała 1,4 mln zł, mając do czynienia z tysiącami wyrobisk, zwałów węgla, maszyn, urządzeń i nieruchomości. Wycena gigantycznego majątku zajęła… 35 dni. Wyszło tak jak w rządowym projekcie. Ciche konta Od lutego do jesieni ub.r. tylko spółki węglowe mogły uczestniczyć w procesie oddłużeniowym. Żeby uczestniczyć, trzeba działać. I spółki działały, sprzedając węgiel, który nie został przekazany do Kompanii Węglowej. Zamiast przekazywać zwały węgla, handlowały nim w najlepsze. Eksperci w samej kompanii wyliczyli, że w ten sposób gdzieś przepadło… 1,5 mln ton węgla. Gdzie? Poszukiwania trwają. Oficjalnie zresztą nie można było przekazać do kompanii zastawionego węgla. Problem w tym, że w rzeczywistości węgiel nie był wcale zastawiony. To jeszcze nie wszystko. Wprawdzie bowiem w akcie notarialnym przejęcia przez kompanię spółek znalazł się zapis o tym, że węgiel, na którym ciąży zastaw, nie zostanie przekazany kompanii, lecz nie pojawiło się tam ani szczegółowe wyliczenie zastawionego węgla, ani wskazanie, gdzie on się znajduje. Zabrakło więc informacji, czy zalegający węgiel został objęty zastawem, zajęciem i na czyją korzyść. Niechlujstwo czy w pełni świadome zaniedbanie? Ciekawe na przykład jest, że w Nadwiślańskiej Spółce Węglowej wartość zwałowanego węgla na koniec 2002 r. wzrosła w porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego kilkaset razy. W dodatku zamiast 785 tys. ton węgla na zwałach było tylko 650 tys. ton. Poza kopalniami NSW miała mieć jeszcze ponad 250 tys. ton węgla. Oficjalnie – dla kompanii – zastawionego. Ale już w umowie sprzedaży węgla między NSW a jej spółką córką znalazł się zapis, że na rzeczonym węglu nie ciąży żaden zastaw. Zgodnie z taką konstrukcją, dla jednych ten sam węgiel był więc objęty zastawem, a dla innych nie. W tejże spółce wyszło na jaw, że w latach 1996-2002 przy zarządzie funkcjonowało 18 kont bankowych. Problem w tym, że w przypadku 14 z nich spółka nie dokonała zgłoszenia w urzędzie skarbowym na druku NIP-2. Były to zatem konta „ciche”. Jakie pieniądze przez nie przepłynęły? Niemałe. Jedynie w styczniu 2003 r. było to 300 mln zł. Ty mnie, ja komuś Żeby ktoś wziął pieniądze, ktoś inny musi mu je dać. Skoro więc okazało się,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 43/2004

Kategorie: Kraj