Kraj znikających aut

Kraj znikających aut

Żadne z oferowanych obecnie zabezpieczeń nie uchroni samochodu przed złodziejem W czym Polacy są najlepsi? Gdyby to pytanie zadać niemieckim kierowcom, bez wątpienia jedna z odpowiedzi pojawiałaby się wielokrotnie – w kradzieży aut. I nie byłby to bynajmniej nieuczciwy wobec nas stereotyp. Zupełnie niedawno jedna z berlińskich firm ubezpieczeniowych przeprowadziła test sprawności fabrycznych zabezpieczeń Forda Ka. Testowały je osoby trudniące się niegdyś kradzieżami samochodów. Jakie były wyniki? Niemieckiemu ekszłodziejowi sforsowanie zamków zajęło 15 min, jego polski kolega zaś uporał się z zadaniem w ciągu niespełna… minuty. Jednak nie to zdarzenie uczyniło Polaków mistrzami w złodziejskim fachu. Na złą sławę pracowaliśmy już w latach 70., kiedy to grupa Nikodema S., „Nikosia”, siała postrach wśród właścicieli samochodów w Niemczech, Belgii i Austrii. To właśnie kradzieże aut obywateli Zachodu dały początek fortunie i pozycji późniejszego bossa pomorskiego podziemia. W ocenie fachowców od przestępczości zorganizowanej, taki był również początek polskiej mafii. „Nikoś” bowiem skradzione auta przerzucał do Polski, w czym pomagali mu skorumpowani celnicy oraz urzędnicy, bez zbędnych pytań rejestrujący coraz to nowe, zachodnie pojazdy. Te z kolei trafiały nie tylko do bogatych „badylarzy” i „ajentów”, ale także do ówczesnych politycznych VIP-ów. Łatwiej zgarniać w kraju Przełom, jaki nastąpił po 1989 r., nie ominął również przestępców samochodowych – większość wróciła z zagranicznych „delegacji”. Szeroko otwarte granice umożliwiły wjazd do Polski milionom cudzoziemców, zwłaszcza obywatelom niemieckim. A ich auta łatwiej i bezpieczniej było „zgarniać” w kraju niż w Niemczech. Przede wszystkim jednak po polskich drogach zaczęło jeździć coraz więcej dobrych samochodów z rodzimymi tablicami rejestracyjnymi. I to przede wszystkim na nie skierowali swą uwagę „fachowcy” ze złodziejskiej branży. Policyjne statystyki pokazują, że byli w tym niezwykle skuteczni – o ile w 1990 r. zanotowano 5056 kradzieży aut, to w 2003 r. już niemal 55 tys. Dla pełniejszego obrazu sytuacji dodajmy, że w tym okresie liczba samochodów w Polsce wzrosła dwukrotnie. – Te dane nie oddają w pełni powagi sytuacji – twierdzi tymczasem Andrzej, oficer Komendy Głównej Policji, zajmujący się koordynowaniem pracy jednostek zwalczających przestępczość samochodową (z racji pełnionych zadań, zastrzegający swoje nazwisko). – W najbardziej krytycznym, 1999 r., skradziono bowiem aż 71,5 tys. samochodów. Ale potem zaczęły się dla bandytów gorsze czasy – rozbito największe i najważniejsze gangi, które sporą część zysków czerpały właśnie z kradzieży i przemytu samochodów oraz działające pod ich kuratelą mniejsze, bardziej wyspecjalizowane grupy. Obserwowany od tego czasu spadek liczby kradzionych aut jest dość znaczny, lecz i tak daleko nam do satysfakcji. To dlatego powołane zostały dwa specjalistyczne wydziały do walki z przestępczością samochodową, w Warszawie i Katowicach. Jak zatem dziś wygląda ten rodzaj przestępczości w Polsce? – Choć dominujących grup już nie ma, te, które zostały, działają w sposób profesjonalny – mówi mój rozmówca z KGP. – Posiadają znaczne możliwości finansowe, a co za tym idzie, najszybsze i najnowsze samochody oraz szereg elektronicznych urządzeń pozwalających na przykład rozkodować zabezpieczenia autoalarmów. Oczywiście, nie brak też nowych ekip, tworzonych z dnia na dzień, z których większość rozpada się po krótkim czasie. Ich członkowie to najczęściej „radyjkowcy” [złodzieje samochodowych radioodbiorników – dop. M.O.], którzy chcieliby przejść na wyższy poziom w hierarchii przestępczej i zacząć zarabiać duże pieniądze. Ostatnia grupa to przypadkowi czy – jak kto woli – okazjonalni złodzieje. Kradzież głównie dla części Lecz kradzież auta to dopiero początek kryminalnego łańcucha. Najlepiej zorganizowane grupy samochodowe współpracują z całą siecią zaufanych paserów. I w tym sektorze zaobserwować można wysoką specjalizację – rzadko który paser bierze wszystkie samochody jak leci. Jednych interesują wyłącznie samochody terenowe, i to wysokiej klasy, typu: mercedes ML, toyota land cruiser czy BMW X5, a drugich auta osobowe wyprodukowane w Polsce – fiaty 126p, polonezy czy daewoo. Co ciekawe, tylko niewielka część skradzionych samochodów trafia do sprzedaży w całości, przerabianie pojazdów i próby ich legalizacji lub przemytu za wschodnią granicę – działania niegdyś nagminne – dziś należą do rzadkości. Auta najczęściej są rozbierane na części i sprzedawane na giełdach samochodowych albo za pośrednictwem ogłoszeń

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2004, 44/2004

Kategorie: Kraj