Rada Nadzorcza TVP nie widzi, jak prezes Wildstein prowadzi firmę do upadku W telewizji publicznej kierowanej przez prezesa chóru oratoryjnego i orkiestry widać rękę dyrygenta. Wprawdzie bez tytułu magistra, ale za to fachowca całą gębą. Zresztą kto powiedział, że fachowcowi do zarządzania taką firmą jak TVP potrzebny jest tytuł. Wystarczy dobra samoocena. A jeszcze do tego, jeśli ma się poparcie takiego fachowca od mediów jak Elżbieta Kruk, szefowa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, można pozwolić sobie nawet na eksperymenty. To naprawdę nic nie kosztuje. Nic nie kosztuje prezesa. To tylko koszty telewizji, a ta, jak wiadomo, jest utrzymywana z abonamentu telewidzów i z reklam. Gdyby Bronisław Wildstein, namaszczony na stanowisko prezesa TVP SA przez głowę państwa, miał świadomość, że rozwala firmę, pozwalając na eksperymenty, może by się opamiętał. Gdyby miał świadomość i potrafił przyznać, że zadanie go przerosło. Że zwyczajnie po ludzku nie nadaje się na to stanowisko, nie ma koncepcji, wiedzy i telewizyjnego niucha. Do pięt nie dorasta poprzednim szefom telewizji, bez względu na to, czy byli czerwoni, czarni, czy zieloni. Nawet niebieski miał więcej wiedzy od niego, bo choć nie nadawał się do kierowania telewizją, to coś o produkcji telewizyjnej wiedział. Żeby nie być gołosłownym, panu prezesowi, pani Kruk broniącej go własną piersią i radzie nadzorczej podrzucę kilka przykładów świadczących o tym, że TVP zarządza niebezpieczny amator. „Panorama” „Panorama” najbardziej Polska. Pamiętają państwo ten slogan reklamowy zachęcający nas do oglądania zmienionej „Panoramy”? Pal sześć przyzwyczajenia widzów. Niebieska „Panorama” zmieniła się na pomarańczową. W środku komicznej scenografii za 1,6 mln zł wprowadzanej z wielką pompą, siedziała figurka prowadzącego. Było głupio i sztucznie. To kładziemy na rachunek poprzedniego dyrygenta. Nastał Wildstein i zabrał się do naprawy. Jak się nie ma pomysłu na zawartość serwisu, to co się robi? Zmienia godzinę nadawania, prowadzących i koniecznie scenografię. Telewizja to nie radio. Tu ma być kolorowo. „Panorama” z 22 została przeniesiona na 22.30. Z miejsca, jak podaje AGB Nielsen Media Research, straciła 800 tys. widzów. Każdy, kto się zna na telewizji, wie, że przesuwanie o pół godziny programu, który może pokrywać się z ostatnimi „Wiadomościami” w Jedynce, musi odbić się na oglądalności. Widzowie mają swoje przyzwyczajenia i trzeba je szanować. Teraz, gdy „Panorama” dołuje, zmieni się scenografię. Będzie powrót do koloru niebieskiego i będzie – uwaga – nowy stół, przy którym usiądą prowadzący program i jego gość. Absolutna nowość!!! Jeśli poprzednia scenografia bez stołu kosztowała 1,6 mln, to ta ze stołem będzie pewnie o jakieś 200 tys. droższa. Ciekawe, co na to Robert Kwiatkowski? To za jego czasów „Panorama” była niebieska i był stół, i był prowadzący, i był gość. Ale wtedy było be, a teraz będzie cacy. Będzie słuszny kolor i świetny prowadzący. Nową gwiazdą, czy jak kto woli – głównym gospodarzem „Panoramy” będzie Krzysztof Ziemiec. Nie wiedzą państwo, który to? Niemożliwe. To najbardziej rozpoznawalna twarz „Wiadomości”. Nim przejdzie do „Panoramy”, dopiszmy po stronie wydatków koszt nowej scenografii i pewnie koszt kampanii reklamowej. Nowe billboardy i nowa promocja w radiu. ŕ propos. Pamiętają państwo sympatycznego Jacka Kulczyckiego? Patrzył na nas z billboardów i reklam jako twarz „Panoramy”. Teraz odchodzi z telewizji prezesa Wildsteina. Na jego miejsce wejdzie Krzysztof Ziemiec. „Nie ma przebacz” To miał być hit Jedynki. Jaworowicz ze swoją „Sprawą dla reportera” w poniedziałki, Gawryluk w autorskim programie „A dobro Polski?” we wtorki, Dorota Wysocka-Schnepf i Krzysztof Ziemiec w programie „Debaty Polaków” w środy, Anita Gargas ze swoją „Misją specjalną” w czwartki i Rafał Ziemkiewicz z hitem kulturalnym pod tytułem „Ring” w piątki. To miało być mocne uderzenie. O godzinie 22 pasmo pod wezwaniem „Nie ma przebacz” miało pokazać potęgę publicystyczną publicznej Jedynki. Wspaniałe widowiska z udziałem publiczności. Publiczność ożywiała się, gdy pani Gawryluk witała widzów i gości, biła brawo, gdy dobry wieczór mówiła pani Wysocka, klaskała, gdy witał się pan Ziemiec. Potem jakby nieobecna, stanowiąca tło, grzecznie czekała, aż prowadzący powiedzą dobranoc i znowu były zasłużone oklaski. Potem statyści udawali się do kasy. Błyskały kolorowe światła, bo – jak napisałem – to były „widowiska”, a nie jakieś zwykłe
Tagi:
Jerzy Błaszczyk









