Lepszy zły pokój niż dobra wojna

Lepszy zły pokój niż dobra wojna

Wariant południowy czy północny?

To się nie uda?

– Rosja oczywiście nie upadnie. Będzie recesja, ale Rosjanie mają i możliwości dywersyfikacji handlu, i społeczną masę krytyczną, która pozwoli przejść przez trudny okres. To nie sankcje Zachodu są instrumentem, który osłabia Rosję, ale rosyjska polityka. Trudno uznać rosyjski model gospodarczy za racjonalny. Nawet w Moskwie nikt go za taki nie uznaje. Bo co to za model, w którym 30% PKB stanowią ropa naftowa i gaz? Trwa teraz w Rosji debata ekonomiczna, jak to zmienić.

Ona trwa od wielu lat.

– Kilka lat temu, gdy pracowałem w Radzie Unii Europejskiej, odbyło się spotkanie z ekonomistami rosyjskimi z Moskwy. To już młodsze pokolenie, ludzie czterdziestoparoletni. Przedstawiali sytuację gospodarczą Rosji gronu ekonomistów pracujących w instytucjach europejskich. Pytano ich, jaki model gospodarczy i polityczny Rosja wybiera.

Wiadomo, że nie zachodnioeuropejski.

– Putin to powiedział: Europa nie jest dla nas żadnym wzorem. Zgadzam się z tym, że Rosja musi znaleźć swój model gospodarczy, to nie jest kraj, który może przyjąć rozwiązania funkcjonujące w Luksemburgu czy w Polsce. To jest kraj innych problemów, innego sposobu myślenia itd. Podczas tego spotkania z ekonomistami zapytano też, czy wzorem dla Rosji nie są Chiny. Rosjanin powiedział: – Chiny oczywiście fascynują Rosję. Ale Chiny także nie są dla nas modelem, bo nie jesteśmy Chińczykami. Ale potem pomyślał, uśmiechnął się i dodał: – No, myślę jednak, że jakiś model azjatycki… Więc ktoś zapytał: – Korei Południowej? A on, z typowo rosyjskim humorem, odparł: – W części się z panem zgadzam. Na pewno będzie to model koreański. Ale nasze kierownictwo jeszcze nie podjęło decyzji, czy południowo-, czy północnokoreański.

Teraz, gdy Władimir Putin ogłosił pakiet oszczędnościowy, widać więcej.

– Prezydent Putin przedstawił mapę drogową pokazującą, w jakim kierunku będzie szła reforma czy też zmiany w gospodarce. I symptomatyczne jest, jak na to zareagowały rosyjskie media. O ile we wszystkich punktach jego przemówienia dotyczących polityki były bezkrytyczne, o tyle w sprawach gospodarki krytyka była. Utrzymana w konwencji, że urzędnicy źle napisali prezydentowi tekst. W Rosji więc jest debata, co dalej. Oczywiście prawdziwe są sondaże, w których pada pytanie: czy popieracie Putina? Tak, popierają. Jest euforia: odzyskaliśmy Krym, odzyskujemy dumę narodową, poczucie siły, niech się z nami liczą, a przede wszystkim niech się nas boją!

To jest emocjonalne.

– Ale kiedy pada pytanie, czy sprawy w Rosji idą w dobrym kierunku, ci sami ludzie odpowiadają w większości, że idą w niedobrym. Społeczeństwo rosyjskie jest świadome sytuacji, a tym bardziej świadomy jest Putin.

Po pierwsze, sprawne państwo

Dla kogo to największy problem?

– Problem jest poważny dla wszystkich. A najpoważniejszy – dla Ukrainy. Powiem szczerze, czuję się trochę zawstydzony, że my w Polsce używamy określeń typu zgniły pokój. Bo to już słyszałem o porozumieniu mińskim. Padają one z poważnych ust, często ekspertów, którzy doradzają najważniejszym osobom w państwie. Otóż zawsze w historii Europy istniał dylemat: pokój i ustępstwa albo… U nas kompromis był uznawany za wyraz słabości. Ale nowoczesny świat funkcjonuje, opierając się na kompromisie, wzajemnych ustępstwach. Dylemat: wojna czy pokój przypomina mi Irlandię z lat 20. XX w. Kiedy po kilku latach wojny z Brytyjczykami, po powstaniu wielkanocnym z 1916 r., Brytyjczycy byli gotowi zawrzeć porozumienie, stanęła sprawa tworzenia państwa irlandzkiego, ale bez Belfastu. Część partii politycznych przystała na porozumienie, ale część była przeciw. I zaczęła się straszliwa wojna domowa. Podczas niej zginęło więcej ludzi niż w czasie wojny z Brytyjczykami. Spójrzmy – dziś wielkie podziały między Irlandią Północną a republiką zniknęły, bo świat się zmienił. Myślę, że Ukraina potrzebuje teraz oddechu i mocnego wsparcia w budowie sprawnego państwa.

Spotkałem się z opiniami, że dziś to niemal państwo upadłe.

– Ukraina jest krajem, któremu, jeśli chodzi o budowę państwa, nic się nie udało. Mówię z pewną przesadą, ale nie tak wielką. Gdyby zapytać, który kraj w tej chwili lepiej przystaje do Unii Europejskiej pod względem sprawności państwa, to odpowiedź może brzmieć szokująco. W Komisji Europejskiej w sprawach celnych, przepływu towarów i sprawnego funkcjonowania granic za przykład stawiano zawsze Białoruś. A o Ukrainie mówiono, że wszystko tam skorumpowane, niesprawne, nie dotrzymują terminów, są niewiarygodni. Z tym Kijów musi sobie poradzić.

Czy umowa stowarzyszeniowa Ukraina-UE może w tym pomóc?

– Oczywiście, tej perspektywy nie należy Ukrainy pozbawiać. Ale trzeba zacząć od spraw elementarnych. Czym są te układy stowarzyszeniowe? Czemu służą? Ich istota sprowadza się do zwiększenia dostępu do rynku europejskiego, ale pod pewnymi warunkami. Unia, otwierając swój rynek, wymaga, by drugi kraj zaczął spełniać standardy europejskie. A to jest także instrument protekcji. Jeśli popatrzy się na ok. 50 krajów, z którymi Unia Europejska zawarła umowę o zliberalizowaniu handlu, rzuca się w oczy jedna rzecz – wszystkie kraje mają deficyt w handlu z Unią. Wyjątkiem są dwie kategorie. To eksporterzy energii, Wenezuela i dwa czy trzy inne kraje, oraz Izrael, który sprzedaje nowoczesne technologie. Ukraina nie mieści się w żadnej z tych kategorii. Jeszcze przed Majdanem miała bardzo wysoki deficyt w handlu z Unią, ok. 8-9 mld euro rocznie. Ten deficyt w pierwszym okresie stowarzyszenia z pewnością by się zwiększył.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 08/2015, 2015

Kategorie: Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy