Listy

Listy

*Absolwenci i plagiaty Jerzy J. Wiatr polemizując z Aleksandrem Małachowskim (“Przegląd” nr 13), podziela jego troskę o poziom szkolnictwa wyższego, kadry naukowej oraz o zwiększenie społecznego zasięgu kształcenia na uczelniach. Nie sądzę, by racje przedstawione w tej polemice były Aleksandrowi Małachowskiemu obce. Wypowiedź Jerzego J. Wiatra skłania jednak do skierowania uwagi na zagadnienia niedoceniane w rozważaniach nad procesami zmian w szkolnictwie wyższym. Oto kilka z nich: 1. Nie ma prostego przełożenia formalnych kwalifikacji uczonych na wyniki, jakie osiągają oni w nauczaniu. Pożądane są zamiłowanie i talent, a niezbędne dobre przygotowanie w zakresie dydaktyki szkoły wyższej (poprzedzone ogólnym przygotowaniem pedagogicznym). 2. Dobrze jest, gdy uczeni prowadzą badania naukowe. Ale badania nie zawsze odpowiadają kierunkom uprawianej dydaktyki, a służąc “wspólnocie uczonych”, mogą nie ułatwiać wypełniania ich funkcji służebnych wobec studentów. Sądzę, że można znaleźć przykłady takich rozbieżności. 3. “Zapewnienie młodzieży szans bardziej masowego kształcenia” wymaga działań szczególnie roztropnych. Kryje bowiem w sobie tendencję do obniżania wymagań stawianych kandydatom na studia, a z czasem i samym studentom. Czynnikiem osłabiającym te procesy i ich skutki może być dobrze wykwalifikowana i opłacana kadra nauczycieli akademickich. Przedstawione przez J. J. Wiatra porównanie uposażenia profesora uczelni państwowej z uposażeniem posła wystawia złe świadectwo rządowi. Niemniej absolutyzowanie znaczenia zarobków nauczycieli dla wyników ich pracy dydaktycznej nie znajduje pełnego uzasadnienia. Wysokie zarobki nie zawsze są (na szczęście) argumentem decydującym. Zdarzają się uczeni, którzy rezygnują z oferty bardzo dobrze płatnej pracy w uczelniach, co do których mają przekonanie, że nie są w stanie kształcić na przyzwoitym poziomie. 4. W dyskusjach na temat szkolnictwa wyższego i jego rozwoju (obecnie głównie ilościowego) zbyt mało wagi przywiązuje się do samego środowiska studentów, jego społecznej bazy, zmian w nim zachodzących, społecznych efektów kształcenia, poglądów i opinii studentów oraz absolwentów na sprawy ważne z punktu widzenia tego kształcenia. Zestawienie ich z opiniami i poglądami nauczycieli akademickich może dostarczyć wskazówek do dalszych zmian w szkolnictwie. Interesujące mogą być odpowiedzi na pytania: W jakim stopniu coraz bardziej “taśmowe”, masowe kształcenie studentów rzeczywiście odpowiada studentom, nauczycielom akademickim, społeczeństwu i jego potrzebom? Czy w uniwersytetach nadal utrzymuje się atmosfera (i inne warunki) umożliwiająca kształtowanie się tradycyjnej relacji mistrz– czeń? W jakim stopniu odpłatne prowincjonalne uczelnie są rzeczywiście dostępne dla zdolnej, ubogiej młodzieży? Pytania można mnożyć, a złożoność procesów, w jakie jest uwikłane kształcenie, musi być brana pod uwagę. Panu Małachowskiemu należy się podziękowanie za żarliwość i podjęcie tej problematyki, panu Wiatrowi za wyjaśnienia. Sprawy to jednak nie zamyka. J. Woskowski, Łódź *Wybryk ministra Polski minister spraw wewnętrznych zakazał zaproszonym przez prezydenta policjantkom wzięcia udziału w okolicznościowym spotkaniu. Uczynił to całkowicie bezprawnie. Nie jest on bowiem upoważniony do kontrolowania, kogo zaprasza prezydent, komu przyznaje wyróżnienia, dyplomy czy odznaczenia. Minister nie ma również prawa narzucania swej woli zaproszonym osobom, gdyż tylko one mogą odmówić przyjęcia zaproszenia. W żadnym resorcie szef nie może traktować urzędników jak chłopów pańszczyźnianych. Wybryk min. Biernackiego za granicą odbierany jest z zaskoczeniem. Nie można wyobrazić sobie, by np. w Niemczech minister umyślnie obraził osobę będącą najwyższym przedstawicielem państwa. Gdyby jednak wydarzył się podobny wypadek, minister musiałby odejść ze stanowiska, chociażby dlatego, że nie umie opanować skłonności do impertynencji. W Polsce płynie nieprzerwany potok pochwał min. Biernackiego. Oferuje mu się stanowiska, premier walczy o zatrzymanie go w rządzie. Sam zainteresowany zachowuje się jak primadonna. Jednak mylne byłoby mniemanie, że jego postępek uszedł uwagi polityków zagranicznych. Okazało się bowiem, że do wstąpienia do Unii Europejskiej elitom polskim brakuje także kultury sprawowania władzy. Dr jur. Zygmunt Lampasiak, Hamburg *KaŻdemu podam rękę Rozmowa Karoliny Monkiewicz z Ritą Sűssmuth, byłą przewodniczącą Bundestagu, (“Przegląd” nr 12) wzbudziła we mnie bardzo duże zainteresowanie. Przed laty pisałem do pani Sűssmuth jako przymusowy robotnik w sprawie odszkodowania za niewolniczą pracę na rzecz III Rzeszy. Ostatnio wysłałem gratulacje z okazji otrzymania Orderu “Zasługi dla Tolerancji”. Panią Sűssmuth osobiście poznałem na VIII Kongresie “Polacy i Niemcy wspólnie w Europie”, który odbył

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2000, 2000

Kategorie: Od czytelników