Michał Bajor Chciałbym w kinie obejrzeć też taką Polskę, która się uśmiecha, bo i taka istnieje, a my uwielbiamy smutek – W tym roku skończył pan 50 lat, minęła też 20. rocznica wydania pierwszej pana płyty. A właśnie ukazał się 15. album zatytułowany „Inna bajka”… – Minęła też 15. rocznica mojej współpracy z Piotrem Rubikiem, który w tym czasie napisał dla mnie w sumie 50 piosenek, a 50. właśnie na najnowszą płytę. Sporo więc tych rocznicowych liczb się zebrało. – Do jakich refleksji skłaniają pana te jubileusze? – Przede wszystkim skłaniają mnie do uśmiechu. Śmieję się od ucha do ucha, ponieważ wcale nie czuję upływu czasu. Śpiewam, występuję, biegam po scenie, staram się żyć teraźniejszością. Czasami czuję, że jestem młodszy niż starszy. Natomiast myśląc o jutrze, zawsze mam wrażenie, że urywa mi się kawałek życia, bo ten czas od dziś do jutra bardzo szybko mija. – To miłe słyszeć optymizm u artysty, który w popkulturowym świecie – tak mi się wydaje – mógłby być raczej zagubiony. Nie czuje pan, że na piosenkę literacką jest coraz mniej miejsca? – Owszem, ale tylko w mediach. To telewizja, radio i prasa nie promują wszystkich gatunków muzyki i jeżeli mogę mieć jakiś żal, to właśnie do mediów, ale na pewno nie do publiczności. Problem polega na tym, że jeżeli w radiu kilka razy puści się ryczącą krowę na pastwisku na tle muzyki, to w krótkim czasie będzie to przebój. I na tej zasadzie działają rozgłośnie komercyjne, które proponują młodzieży tylko to, co według ich uznania jest dla tej młodzieży najlepsze, ale co nie zawsze niesie ze sobą głębszy przekaz. Już od kilku lat wykonuję pop literacki, tak to sobie nazwałem. Kiedyś któraś ze stacji komercyjnych puściła, chyba niechcący, jedną z moich piosenek i reakcje słuchaczy były niezwykle pozytywne. A była to rozgłośnia, która promuje muzyków stricte rozrywkowych, więc byłem w tym gronie artystą z innej bajki. – Jak pan myśli, dlaczego tak się dzieje, że polski show-biznes idzie w kierunku tego, co jest łatwe i lekkie, do tego kopiując popowe wzorce amerykańskie? – Tak jest na całym świecie, ale u nas dodatkowo dochodzą jeszcze kompleksy. Oglądałem niedawno wielką telewizyjną galę rozdania polskich nagród, na której występowali znani artyści i wszyscy śpiewali po angielsku przeboje z Ameryki. Nigdy tego nie pojmę, ponieważ każdy z nich ma swoje wielkie przeboje, wydał po kilka płyt i naprawdę zebrałby znacznie większe brawa, gdyby zaśpiewał coś ze swojego repertuaru. Ale my wolimy podrabiać czarnych wokalistów, którzy przecież najlepiej na świecie śpiewają soul, a z tego naszego udawania nic nie wynika. Moim zdaniem, zatraciliśmy jakąś równowagę. No bo chyba, mam nadzieję, nie wstydzimy się polskich piosenek. – Może to dlatego, że ludzie wolą słuchać piosenek po angielsku? Przecież robi się specjalne badania i daje publiczności to, czego ona chce, a nie to, co warto by jej zaproponować. Tak działają stacje komercyjne. – Ale to są właśnie badania tej przysłowiowej ryczącej krowy. Przecież gdyby w dobrej słuchalności puszczono jakiś pogodny, nagrany z dobrą muzyką i aranżacją utwór Grzegorza Turnaua, Edyty Geppert czy mój, ludzie równie chętnie by tego słuchali. Dobrym przykładem jest sukces Piotra Rubika, którego publiczność kocha, a część środowiska mu zazdrości. Ktoś zdał sobie sprawę, że to, co on robi, może się ludziom podobać, i puścił go kilkaset razy. Widać z tego, że te badania to po prostu lipa. Wszystko zależy od tego, ile razy będzie się ludziom proponować dany utwór. Ja jednak osobiście nie czuję się przytłoczony tym mechanizmem, ponieważ mam rozpoznawalne nazwisko, na które jedni reagują sympatią, a drudzy przełączają radio na inny kanał, natomiast sale koncertowe zawsze wypełnione są po brzegi. I to jest mój sukces. Śpiewam przeszło 120 recitali od września do maja od wielu lat. Nie widzę dla siebie innego kraju – Każdy artysta jest w jakimś sensie sprzedawcą złudzeń. Nie sądzi pan, że dziś te złudzenia staniały? Wystarczy odrobina brutalności albo naiwności i już jest efekt emocjonalny. – Ma pan rację. Można powiedzieć, że za ten stan rzeczy odpowiadają wspomniane media, ale i internet, krwawe gry albo głupie kino, przede wszystkim jednak brak autorytetów i wychowania. Bo przecież i internet,
Udostępnij:
- Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram
- Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
- Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
- Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety









