Ludożerka grilluje za miastem!

TELEDELIRKA

Ci, co mają letnie domy, by nie powiedzieć – dacze, bo to kojarzy się z PRL-owskim wypoczynkowym zniewoleniem, a więc posiadacze bogatych rezydencji w pięknym pejzażu, altanek tuż przy torach kolejowych, gdzie grzeczne dzieci bawią się rzucaniem kamieniami w okna przejeżdżających pociągów, właściciele szałasów w podmiejskim syfie albo namiotów, które można ustawić gdzie bądź, jak również ci, co dysponują samochodami, przy których rodzina z rozkoszą przeciąga się na plastikowych leżakach, podlewając wartości rodzinne czym się da, w zależności od statusu: czy to kurwłazji – jak mówi kulturalne państwo – czy borygo lub też czin czinem dla pospólstwa; otóż wszyscy oni wyjechali, a za nimi udała się w drogę duża część pomniejszego bandziorstwa, jak też krawców, czyli kieszonkowców, a także amatorów cudzych samochodów.
Pojechali i hak im w smak.
My, którzy nienawidzimy wypraw całymi rodzinami po zdrowie, siedzimy sobie w mieście, wdychamy piękny zapach spalin z nielicznych pozostałych aut, cicho mknących ulicami bez korków, mając wreszcie trochę spokoju do pracy. Nie wiem, skąd wzięło się larum podobne temu, jakie notorycznie wygłasza ksiądz Jankowski nad wszechświatowym spiskiem, ciszej nad tą trumną, czy nad gwoździem do trumny Moskala; przepraszam, ale to chyba ksiądz Kordecki (?) larum niezłe wyciął, nad trumną pana Wołodyjowskiego. Jak było, tak było, wszyscy je – to znaczy larum – podnieśli, bez względu na op… op… opcję polityczną; znów przepraszam za czkawkę, ale to wina nadmiernej ilości wina z radości nad opustoszałym miastem wypitego. Biadolą, jakby kraj miał zawalić się z powodu tego, że miliony naszych rodaków udały się na zasłużony odpoczynek. A przecież, Bogiem a prawdą, kraj zarobi na tym grube miliony. Wiadomo nie od dziś, że większość instytucji – takich jak szpitale, teatry, uniwersytety, fabryki z nadmiernym zatrudnieniem – jest deficytowa. Do ławy studenta trzeba dokładać, do stołka doktora jeszcze więcej, więc wysyła się wszystkich na czasowy zasiłek, który jest wyższy – gdyż nie opodatkowany – niż pensja asystencka; fotel w teatrze lub operze przynosi wielkie straty nie tylko materialne, ale i moralne, bo Sodomę and Gomorę w teatrach się pokazuje, jakieś zagraniczne shopping and fucking albo monologi waginy, a czy słyszał kto, żeby nasza polska, patriotyczna wagina publicznie przemawiała? U nas ona cienko śpiewa, ale dość dygresji, pora do meritum powrócić, otóż państwo więcej dopłaca do łóżka przyszłego nieboszczyka, niż skorumpowani państwo Kowalscy dają skorumpowanemu szpitalowi łapówki.
Dlaczego więc zamiast cieszyć się i radować jak nawalony zając w zapusty (specjalnie dla Was wymyśliłam to staropolskie porzekadło) z tego, że ruszyła wiara w pole, moraliści biją w tarabany, surmy zbrojne uruchamiają z powodu lenistwa ludożerki, która grilluje wesoło poza miastem?
Wyjechali, d… nie zawracają telefonami, nic nie chcą od człowieka, więc po uczciwie przepracowanym dniu, telewizor człowiek włącza na “Wiadomości”. Wciąż ktoś mi mówi, że komuchy telewizję opanowały. Jak to komuchy, pytam, to one teraz takie pobożne? Papież i plac, Moskwa sprawozdaje, potem msza w kościele z okazji, potem procesja z zębem św. Wojciecha w relikwiarzu, dalej sympozjum naukowe z okazji stulecia urodzin prymasa, Polonia i ksiądz, msza, a potem… Potem pilot i chwila oddechu! Wskakujemy na “Big Brother”!
A tymczasem w I programie ostatni prawdziwy Polak – Moskal, co tak poloneza zwodzi, w Pułtusku się przyczaił, konferencji prasowej nie zwołał, żeby nic już nie powiedzieć o problemie pejsów, żeby premier mógł na spotkanie z nim przybyć, żeby było cacy, my Sławianie (tak jest u Mickiewicza i wara korekcie od tej formy!), my lubim sielanki. Przebóg, cóż to za szkarada, nie odchodzi i nie gada! I co ty na to pułkowniku Wołydojowski? A ruszże tyłek z tej trumny podwójnej, w jakiej cię pochowali i siecz Moskala za kuriera Nowaka-Jeziorańskiego. Choć ów Moskal od lat wielu jest ojcem na Obczyźnie, a gada od zawsze tak samo, jak Piekarski na mękach przez KGB męczony. Skąd więc to nagłe zdziwienie polityków co przyzwoitszych? Bywszy marszałek Stelmachowski się nie dziwi, on się przychyla bliziutko lica Moskala… Larum ucichło wstydliwie jak echo echa owacji, jaką dostał Moskal na zjeździe przez telewizję pokazanym.
Och, dobrze jest w mieście zostać, po ulicach pustych błądzić, podczas gdy oni tam wszyscy w Pułtusku lub gdzie indziej siedzą. Uważajta ludzie, jak mówią w postpegeerowskiej chacie Olgi Lipińskiej, kształcone chłopy z PSL-u od dawna już proroczo ostrzegają nas: Idźta przez zboże, we wsi Moskal stoi!

Wydanie: 19/2001, 2001

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy