M jak męka

M jak męka

Deweloperzy działają bezwzględnie. Wiele zapisów w umowach z nimi to oczywiste bezprawie KUPUJESZ MIESZKANIE UWAŻAJ NA UMOWY Czy kupno mieszkania to powód do wielkiej radości? Zwłaszcza dziś, kiedy – jak podpowiada zdrowy rozsądek – czasy siermiężnej technologii i fatalnego wykonawstwa mamy już za sobą. Cóż, fatum bylejakości na dobre zagnieździło się w rodzimym budownictwie, a wieloletnie oczekiwanie na upragniony lokal zastąpiły inne, nie mniej uciążliwe niedogodności- np. luki i kruczki prawne, stosowane przez firmy budujące i sprzedające mieszkania. Zatem podpisanie umowy i późniejsze odebranie kluczy – w większości przypadków urastające do rangi czynności niemal świątecznych – nie muszą wcale oznaczać pozytywnego przełomu w życiu nabywcy M. Przeciwnie – oba te wydarzenia mogą być początkiem drogi przez mękę, przy której kłopoty mieszkańców „Alternatywy 4” to pestka. Szczęśliwie jednak można ich uniknąć. Jak? Metraż, którego nie ma Na początek uwaga o charakterze metodycznym – sam przebrnąłem przez wiele z opisanych sytuacji. Być może więc ów tekst miejscami będzie zbyt osobisty. Odpieram jednak zarzut subiektywizmu, bowiem szybko przekonałem się, że moje doświadczenia są też udziałem wielu innych osób zabiegających o kupno własnego M. A zatem do rzeczy. Gdy ponad rok temu podjąłem decyzję o kupnie mieszkania, od razu uznałem, że ma to być lokal w nowo wybudowanym domu. W żadnym razie spółdzielczy, co w praktyce oznaczało konieczność nabycia mieszkania od dewelopera. I wówczas po raz pierwszy usłyszałem opinię, z której wynikało, że deweloperzy – zwłaszcza stołeczni – to jedne z najbardziej bezwzględnych podmiotów na rynku. Że zawierając z nimi umowy, nabywcy mieszkań wchodzą na grząski grunt. „Uważaj, co podpisujesz!”, ostrzegano mnie. Nie bez podstawy. Jak wynika z danych Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, deweloperzy nagminnie łamią prawa swoich klientów. Podczas jednej z kontroli okazało się, że na 164 firmy aż 66 (ponad 40%) proponowało klientom niekorzystne dla nich warunki. Jeden z nich to brak w umowie zapisu, jak będzie liczona po wierzchnia mieszkania – przed wstawieniem ścianek działowych i otynkowaniem czy po tym. Wbrew pozorom, to istotna różnica, nawet przy mieszkaniu średniej wielkości. Mówimy bowiem o 2-3 m kw., których w rzeczywistości nie mamy, a za które wykładamy pieniądze. I to niemałe – przy cenie metra w dużych miastach ponad 10 tys. zł. Jeśli jesteśmy już przy metrażu – wielu deweloperów uzależnia sprzedaż lokalu od nabycia pomieszczeń dodatkowych, najczęściej garażu. Ta przyjemność może nas kosztować od 15 do 30 tys. zł. Co z tego, że nie jesteśmy zainteresowani bądź też w ogóle nie mamy samochodu? Na szczęście taki zapis został przez UOKiK uznany za niedozwolony, co warto przypomnieć deweloperom, którzy mimo wszystko nadal go umieszczają… Ustalenia bez mocy prawnej Kolejny grzech firmy deweloperskie popełniają przy okazji ustalenia ceny mieszkania. Często stosowana praktyka polega na podawaniu wartości lokalu w walutach obcych (dolarach lub euro). Rzecz jednak w tym, że wielu deweloperów arbitralnie wyznacza kurs, według jakiego klient zapłaci kolejne raty. I nie jest to bynajmniej kurs uśredniony, lecz z reguły jeden z najwyższych dotąd zanotowanych. Deweloperzy tłumaczą, że w ten sposób zabezpieczają się przed spadkami wartości walut, trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że chodzi tu przede wszystkim o wypompowanie z klienta dodatkowych pieniędzy. Przy podpisywaniu umowy należy więc sprawdzić, jakim kursem zamierza się posługiwać sprzedający, i w razie czego domagać się jego zmiany albo na kurs uśredniony, albo – z czym się wiąże pewne ryzyko dla kupującego (gdy cena danej waluty wzrośnie) – na kurs wyznaczany na podstawie notowań NBP. I rzecz zasadnicza – uzgodnione zmiany muszą się znaleźć w umowie. Dotychczasowa praktyka sądownicza nie pozostawia bowiem wątpliwości, że ustalenia słowne nie są przez deweloperów honorowane, bo jako takie nie mają mocy prawnej. Podpisując umowę, jesteśmy już zdecydowani na kupno mieszkania. Warto jednak liczyć się z możliwością niespodziewanych kłopotów, które mogą całą tę procedurę wydłużyć, a nawet definitywnie przerwać. Koniecznie więc należy zwrócić uwagę, czy zapisy dotyczące kar w jednakowym stopniu odnoszą się do obu stron. Niestety, z reguły tak nie jest – za każdy dzień zwłoki w płatnościach klientowi grożą lichwiarskie odsetki od 0,1 do 0,15% (55% rocznie). Za to deweloperowi,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 41/2004

Kategorie: Kraj