Marszałek demokracji

Marszałek demokracji

Etniczne granice

Skoro padło nazwisko Piłsudski, trzeba podkreślić, że Daszyński był przeciwnikiem jego federacyjnej koncepcji państwa, inaczej widział kształt granic Polski.

– Był zwolennikiem państwa w granicach etnicznych, a granice powinny być tam, gdzie Polacy stanowią większość. Daszyński, urodzony – przypomnijmy – na Kresach, znał stosunki ludnościowe na tamtych terenach i patrzył na nie realistycznie, nie chciał więc państwa targanego konfliktami narodowościowymi. Dostrzegał rodzący się ruch nacjonalistyczny Ukraińców, dlatego nie głosił zasady odbudowy Polski w jej historycznych, przedrozbiorowych granicach, jak robiło to wielu innych socjalistów, szczególnie u zarania ruchu socjalistycznego. I z tego powodu w memoriale, który przedstawił na Komitecie Sztokholmskim Międzynarodówki Socjalistycznej w 1917 r., zarysował granice Polski etnicznej z dostępem do morza. Natomiast Piłsudski długo trwał przy granicach historycznych.

Daszyński był też przeciwnikiem jego wyprawy kijowskiej.

– Oczywiście, tu mocno się poróżnił z Piłsudskim, z którym znał się od dziesięcioleci. Ale pamiętajmy, że kiedy trzeba było bronić niepodległego od niedawna kraju, był wicepremierem w Rządzie Ocalenia Narodowego w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Parę lat później poparł zaś „Ziuka” organizującego zamach majowy.

Nie mógł go nie poprzeć, skoro rok wcześniej napisał książkę „Wielki człowiek w Polsce”.

– Poparcie, jakiego udzielił Piłsudskiemu, zaważyło na całym zamachu, a akcja robotników blokujących przyjazd wojsk rządowych do Warszawy przechyliła szalę na korzyść sił zamachowców.

Ale niewiele trzeba było czasu, by Daszyński zmienił zdanie i powiedział: będziemy opozycją wobec dawnego towarzysza walki.

– Musiał to zrobić, gdy się zorientował, do czego zmierzają zwolennicy sanacji. Zresztą zmienił też stosunek do Piłsudskiego, do którego zwracał się per ty. Ani Piłsudski, ani Daszyński nie mieli zwyczaju bratania się, fraternizowania, po imieniu byli zaledwie z kilkoma osobami. Przestali zwracać się tak do siebie po słynnym spotkaniu w październiku 1929 r., kiedy to marszałek Daszyński oświadczył marszałkowi Piłsudskiemu, który przybył do parlamentu w otoczeniu kilkudziesięciu oficerów, że „pod szablami i rewolwerami nie otworzy posiedzenia”. Odtąd przylgnęło do niego określenie Marszałek Demokracji, wyrażające uznanie opinii społecznej za odwagę i bezkompromisową postawę w obronie demokracji i parlamentaryzmu.

W pamiętnikach i relacjach odnoszących się do Daszyńskiego są informacje, że w czasie posłowania w parlamencie austriackim wypowiadał się niezwykle ostro. (Był świetnym mówcą, nigdy nie czytał z kartki). Natomiast w parlamencie II RP ważył słowa.

– Rzeczywiście w Wiedniu miał mocne przemówienia, był podziwiany daleko poza granicami monarchii cesarza Franciszka, m.in. przez Lwa Trockiego. Natomiast w czasach niepodległości mówił do swoich, poza tym nie chciał, by dopiero co odrodzoną Rzecząpospolitą targały wstrząsy za sprawą i przy udziale posłów. Myślę też, że wiek robił swoje. Jeśli popatrzymy na zdjęcia Daszyńskiego z początku lat 20., ten niespełna 55-letni mężczyzna jawi się nam jako staruszek. Tak szybkie starzenie się nie dotyczyło tylko jego i jego pokolenia, bo to zjawisko możemy zaobserwować i u dzisiejszych polityków. To pokazuje, jak świat polityki zużywa człowieka. Także Daszyński, posiwiały pan z laseczką, jawi się jako starzec. I głos był już nie ten, a umysł szedł w stronę pewnej refleksji, szerszego spojrzenia. Po prostu Daszyński staje się człowiekiem bardziej statecznym, wyciszonym. Tamta rozmowa w Sejmie Daszyńskiego i Piłsudskiego, niegdyś wielkich przyjaciół, bardzo negatywnie wpłynęła na ich stan zdrowia. U Piłsudskiego odezwała się choroba onkologiczna, a Daszyński niedługo potem dostał wylewu i ostatnie sześć lat życia spędził głównie w Bystrej Śląskiej, w sanatorium.

Strony: 1 2 3 4 5

Wydanie: 2015, 33/2015

Kategorie: Historia

Komentarze

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy