Maturalne grupy interesów

Maturalne grupy interesów

Wszystkie wady polskiej matury to wynik niechęci do poprawy błędów popełnionych przy jej wprowadzaniu Po raz kolejny przetoczyła się w tym roku przez media fala filipik antymaturalnych, choć nikt nie odnotował rok temu 10-lecia nowej matury. Autorzy oskarżeń dowodzą, że matura zewnętrzna jest zła z samego założenia i lepsza być nie może. Twierdzą, że generuje liczne negatywne zjawiska – od schematyzowania myślenia koniecznością „wstrzeliwania się” w klucz po „testomanię”, sprawiającą, że nauczyciele i uczniowie uczą się wyłącznie tego, co będzie potrzebne do zdania egzaminu, i tylko to ćwiczą. Wszystko to prawda, ale uwagi i zastrzeżenia są słuszne przede wszystkim w stosunku do aktualnej wersji takiego egzaminu. Bo może być inaczej… Bez odwołania Mam tu pewne porównanie, ponieważ od 1994 r. pracowałam w programie Międzynarodowej Matury (IB), a jako dyrektor warszawskiego II Liceum im. Stefana Batorego wprowadziłam ten program do swojej szkoły w roku 2004. Miałam też do czynienia z systemem (właściwie systemami) brytyjskim, australijskim oraz amerykańskimi SAT i Advanced Placement (w USA generalnie nie ma matury). Polska matura to system niesłychanie toporny i ubogi w możliwości wykazania się przez zdających umiejętnościami. Nie widać w nim też ani chęci, ani działań na rzecz realnego samodoskonalenia, a nie drobnych, kosmetycznych zmian. Gdy, wtedy jeszcze nowa, matura powstawała, do jej organizacji przystąpiło pospolite ruszenie urzędników oświatowych różnych szczebli oraz pracowników naukowych, którzy nie mieli żadnych doświadczeń związanych z zewnętrznymi egzaminami. W tym samym czasie w Polsce były już szkoły i byli nauczyciele mający do czynienia nie tylko z maturą IB, ale też z systemami brytyjskimi, amerykańskimi, francuskimi czy hiszpańskimi. Nikt do ich doświadczeń oficjalnie nie sięgnął, za to prywatnymi kanałami członkowie zespołu nowej matury podpatrywali głównie gadżety techniczno-organizacyjne. Cały ten ogromny system egzaminacyjny stał się, szczególnie po wpłynięciu do niego wielkich funduszy unijnych, źródłem stosunkowo wysokich dochodów znacznej grupy pracowników i zewnętrznych ekspertów. Wszystko to sprawia, że utrwalone zostały rozwiązania wprowadzone przy wdrażaniu systemu, a wszelka krytyka i propozycje zmian przyjmowane są wyjątkowo niechętnie, o próbach wdrożenia nie wspominając. Każda bowiem zmiana, naruszając obecny układ, może pozbawić pracy czy istotnego źródła dochodu mniejsze lub większe grupy. Tak otrzymaliśmy maturę 2013. Zacznijmy od spraw elementarnych. Aby przezwyciężyć początkowe trudności, Centralnej Komisji Egzaminacyjnej i okręgowym komisjom egzaminacyjnym nadano nadzwyczajne uprawnienia oraz immunitety. Najboleś­niejszy dla zdających jest brak prawa odwołania się od oceny egzaminatora. W przypadku ewidentnych błędów kancelaryjnych, np. w zliczaniu punktów w arkuszu, OKE może (ale nie musi) uznać swój błąd, często z wielkim opóźnieniem. Od oceny merytorycznej odwołania nie ma. Tak więc mamy w systemie edukacji swoisty paradoks. Uczeń może się odwołać od mającej wyłącznie ambicjonalne znaczenie np. czwórki z wiedzy o kulturze w pierwszym semestrze pierwszej klasy LO, ale nie może od mającej dla niego życiowe znaczenie oceny maturalnej. Nie znam w cywilizowanym świecie systemu egzaminacyjnego, w którym nie byłoby możliwości odwołania się. Odwołanie oczywiście kosztuje, a opłata jest zwykle zwracana, gdy jest ono słuszne. Nie są to kwoty porażające, ale dzięki nim nikt bez powodu z tej procedury nie korzysta. Nie istnieje praktyczna możliwość stworzenia egzaminów, na dodatek z różnych przedmiotów, o identycznym stopniu trudności. Dlatego w znanych mi systemach egzaminacyjnych przelicza się uzyskane procenty punktów na oceny, przy uwzględnieniu statystyki otrzymanych wyników. Z roku na rok w niewielkim stopniu zmienia się poziom umiejętności dużych populacji uczniów. Dzięki temu w rekrutacji na uczelnie nie ma pokrzywdzonych względnie trudniejszym w danym roku egzaminem z danego przedmiotu czy niesłusznie uprzywilejowanych łatwiejszym. Kalkulator jak za króla Ćwieczka Ciałem obcym (brak porównywalności) jest w obecnym kształcie zewnętrznej matury część ustna, która jednocześnie skutecznie dezorganizuje przez miesiąc edukację młodszych roczników. Już na spotkaniu z ówczesnym premierem Markiem Belką w roku 2005, przed pierwszą powszechną zewnętrzną maturą, dyrektorzy liceów dokładnie przewidzieli skutki takiej, a nie innej formy tej części egzaminu (łącznie z kupowaniem prezentacji). Niestety, upór CKE i MEN sprawił, że funkcjonuje ona praktycznie bez zmian do dziś. W przypadku egzaminów z języków obcych uderza fakt, że pod wpływem jakichś mocarstwowych argumentów (typu „nikt nam nie będzie dyktował”) nie uznaje się znanych i respektowanych w świecie egzaminów językowych różnych państw (np. FCE,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 40/2013

Kategorie: Opinie