Minister spraw wewnętrznych zapowiedział, że idzie po kiboli. Ale chyba nie tak zaraz, bo jeszcze nie doszedł nawet do Białegostoku, gdzie szedł po tamtejszych nacjonalistów. Minister sprawiedliwości, wpisując się w niechlubną tradycję poprzedników, zdążył skrytykować sądy, jego zdaniem dla kiboli zbyt łagodne. Prokurator generalny wydał instrukcje prokuratorom: mają żądać dla kiboli kar bezwzględnego pozbawienia wolności, a gdyby sądy orzekały kary w zawieszeniu, bezwarunkowo wnosić apelacje. To też nawiązanie do tradycji poprzedników. Czyżby rozsądny dotąd prokurator generalny poddał się ogólnej atmosferze? Policja również obiecuje zrobienie porządku z kibolami, ale ma pretensje do sądów, że nie skazują tych, których ona doprowadza. Zapomina, że oprócz oskarżonych dobrze byłoby dostarczyć sądowi także dowody winy, a z tym niestety bywa różnie.Nic z tego nie będzie! Panowie ministrowie, panie prokuratorze generalny, panowie komendanci policji – walczycie z objawami choroby, nie z chorobą.Najpierw kibole tłukli się na stadionach. Nowe przepisy prawa i ich w miarę rzetelna realizacja zapewniły tam bezpieczeństwo. Imienne karnety, monitoring, kontrola osobista przy wejściu, zabezpieczenia na stadionach i zakazy stadionowe spowodowały, że tych burd jest zdecydowanie mniej. Agresja, a dla jej zmniejszenia nie zrobiono nic, poszukała sobie innego ujścia. Tak będzie zawsze. Kibole tłuką się po meczach na różnych, odległych od stadionów osiedlach. Ostatnio chętnie sięgają po maczety, których na stadionach nie używali. Swoją drogą, skąd w Polsce, gdzie nie ma plantacji trzciny cukrowej ani dżungli z lianami, maczety? Kto je produkuje czy sprowadza, a na koniec sprzedaje? Ostatnio kibole wymyślili sobie nową metodę. Jeżdżą na mecze IV ligi, do małych miejscowości, i tam się tłuką. Boiska IV ligi nie mają i mieć nie mogą takich zabezpieczeń jak stadiony Ekstraklasy, w szczególności nie mają monitoringu ani służb porządkowych, a lokalna policja oddziałów prewencji. Kibole terroryzują więc nie tylko prowincjonalne rozgrywki piłkarskie, lecz także całe społeczności lokalne. Nie mogą na stadionach w dużych miastach – robią to w małych. Skutecznie i bezkarnie. Gdy wielkim nakładem sił i środków, a nawet kosztem ograniczenia praw i swobód obywatelskich ludzi z kibolstwem niezwiązanych, utrudni im się rozróby na stadionach, ich agresja znajdzie ujście gdzie indziej.Mający międzynarodowe reperkusje występ kiboli na gdyńskiej plaży (odległej od stadionu) i pobicie marynarzy z Meksyku to nowa jakość. Wywieszenie chamskiego, obrażającego Litwinów transparentu na stadionie w Poznaniu również.Kibolstwo to naprawdę problem społeczny. A rozwiązywaniu problemów społecznych nie służą policja, prokuratura czy sąd. Policja ma obowiązek przywracania naruszonego porządku prawnego i zabezpieczania śladów dokumentujących winę tych, którzy go naruszają. Prokuratura ma obowiązek, opierając się na tych dowodach, oskarżać osoby, które porządek naruszyły, sądy na podstawie dowodów wymierzać przepisane prawem kary. Robią to lepiej lub gorzej. Pewnie mogłyby lepiej i tego od nich można wymagać. Ale ani policja, ani prokuratura, ani sądy, ani wszystkie te instytucje razem wzięte nie są w stanie zlikwidować patologicznego zjawiska, jakim jest kibolstwo.Trzeba najpierw zdać sobie sprawę z tego, co to jest kibolstwo i jakie są jego przyczyny. Otóż kibole to na ogół ludzie wykluczeni. Z ubogich, często patologicznych rodzin, bez perspektyw. Barwy klubowe są dla nich jedynym punktem odniesienia i jedyną podstawą identyfikacji. Sukcesy ich drużyny są najczęściej ich jedynymi sukcesami. Niskie poczucie wartości ich drużyna rekompensuje im zwycięstwami. Porażki odczuwają tym mocniej. Swój kompleks niższości, wynikający z pozycji społecznej i braku perspektyw, swoją frustrację rozładowują agresją wymierzoną w drużynę przeciwnika i jej kiboli. Szukanie gorszych od siebie jest dla nich istotnym celem życiowym. Dla kiboli krakowskiej Wisły ci gorsi to „Cracovia Żydy” i jej kibole. Dla kiboli Cracovii ci gorsi to „Wisła psy” i jej kibole. Ale gorszymi mogą być także śniadzi Meksykanie lub Litwini. Jeśli oni są gorsi, to tym samym kibole są lepsi. W tłumie podobnych do siebie nabierają pewności. Grupa zapewnia im także anonimowość. Tu czują się bezpiecznie. W tej grupie próbują się wyróżnić: chamstwem, agresją, nieposzanowaniem reguł reszty społeczeństwa, w którym miejsca nie znaleźli.Ale tak ukierunkowanej nietolerancji wobec Meksykanów czy Litwinów sami kibole nie wymyślili. Oni po swojemu wpisali się w panującą w Polsce nietolerancję, po swojemu zademonstrowali obecną w naszym społeczeństwie ksenofobię i narodową megalomanię.Jeśli chcemy









