W miastach rządzą deweloperzy – rozmowa z prof. Januszem Słodczykiem
Rozwój miasta wymknął się spod kontroli, a przestrzeń publiczna została nam zabrana Prof. Janusz Słodczyk – prorektor ds. nauki i finansów Uniwersytetu Opolskiego, kierownik Katedry Geografii Ekonomicznej i Gospodarki Przestrzennej Wydziału Ekonomicznego, autor licznych prac z zakresu zagospodarowania miast Zdecydował się pan już kandydować na prezydenta Opola? – Nie. Dlaczego? Przecież jest pan świetnym kandydatem, specjalistą od rozwoju miast. – Od pewnego czasu wiele osób zadaje mi to pytanie, a ja odpowiadam, że nie kandyduję, bo wiem, jakie są reguły gry w wyborach. Decydowałaby nie moja wiedza o problematyce miejskiej, ale pozycja w jakiejś partii. Widząc, jaka jest bitwa w partii rządzącej i w partiach opozycyjnych o to, kto będzie kandydatem, nie mam ochoty toczyć rozgrywek w układach partyjnych. To nie jest obszar, w którym dobrze się czuję. Praca akademicka daje mi wiele satysfakcji i temu się poświęcam z nadzieją, że jej wyniki budzą zainteresowanie różnych władz miejskich. Wylewanie się miast Porozmawiajmy więc o urbanizacji, którą pan się zajmuje. Czy wymknęła się już spod kontroli człowieka, konkretnie władz lokalnych i regionalnych? – Jeżeli miałbym udzielić prostej odpowiedzi, to tak. Od dłuższego czasu obserwujemy zjawisko bez precedensu – nigdy w historii tak znaczny odsetek ludzkości nie mieszkał w miastach. Do rewolucji przemysłowej, a właściwie do XX w., w miastach mieszkało tylko kilkanaście procent ludzi. Od stu lat obserwujemy wybuch urbanizacji, w wyniku której w miastach mieszka ponad połowa ludności świata. Jednym z efektów tak dynamicznego i żywiołowego procesu urbanizacji jest zjawisko rozlewania się miast (urban sprawl), co oznacza, że przestrzenny rozwój miast praktycznie wymyka się spod kontroli. Czyli zgadza się pan z prof. Jackiem Kotusem, że „w planowaniu przestrzennym decydujący głos mają inwestorzy i pieniądze, a sprawą drugoplanową jest (jeśli w ogóle brany jest pod uwagę) standard życia mieszkańców i redystrybucja wśród nich pozyskiwanych przez miasto środków”? – Generalnie tak, zresztą to mówi nie tylko prof. Kotus. Niedawno recenzowałem pracę doktorską, której autor dość wnikliwie badał działalność deweloperów w Warszawie. Postawił tezę, którą solidnie udowodnił, że właściwie to oni decydują o rozwoju stolicy, kształtując przestrzeń miejską, mimo że mamy system planowania przestrzennego miast. Jeżeli przyjrzymy się, jak się rozwijają miasta, szczególnie te największe, gdzie są największe interesy, a wartość terenu najwyższa, można powiedzieć, że to deweloperzy, a szerzej mechanizmy rynkowe kształtują miasto. O ile prof. Leszek Balcerowicz ma być może rację, że w gospodarce należy dążyć do maksymalnej prywatyzacji, chociaż nie wszyscy się z tym zgadzają, to w moim przekonaniu ta zasada na pewno się nie sprawdza w przestrzeni miejskiej. Niestety, widzimy tendencję do postępującego prywatyzowania przestrzeni, która była wspólna. Urbanizacja nadal będzie postępować tak dynamicznie, czy zahamuje ją kryzys demograficzny w krajach rozwiniętych? – W ograniczonym zakresie i tylko w niektórych krajach, gdzie wystąpi głęboki kryzys demograficzny. Jeżeli spojrzymy na Europę jako całość, to na tle innych kontynentów rzeczywiście przyrost naturalny nie jest imponujący, ale mamy przecież duży napływ emigrantów, głównie z północnej Afryki, a także z Azji, i oni zaludniają zarówno centra miast, jak i przedmieścia. Natomiast w Chinach i Indiach, czyli w najludniejszych krajach świata, proces urbanizacji jest niezwykle dynamiczny. W tych krajach na terenach wiejskich znajduje się ciągle ogromna rezerwa ludności, która będzie przepływać do miast. Przyspieszony napływ ludności do miast wywołuje zapotrzebowanie na mieszkania. Skala rozwoju blokowisk w Chinach jest niewyobrażalna. W europejskich krajach postkomunistycznych nie powstają już wielkie osiedla zabudowy blokowej, a kraje Europy Zachodniej wcześniej odeszły od tej koncepcji, w Chinach zaś jest to główny kierunek rozwoju mieszkalnictwa w miastach. A w Polsce? – Niski przyrost naturalny znalazł odzwierciedlenie w słabym przyroście ludności w miastach. Od ponad 20 lat odsetek ludności miejskiej zatrzymał się na poziomie ok. 62%. Trzeba dodać, że na początku transformacji, wraz upadkiem wielkich kombinatów socjalistycznych, zmalała liczba miejsc pracy w miastach i zapotrzebowanie na nowych pracowników. Jednocześnie nabrał rozpędu proces suburbanizacji (wyludnianie się centrum i rozwój stref podmiejskich – przyp. red. ) i wyprowadzania się zamożniejszych mieszkańców miast na tereny gmin wiejskich w okolicy miast. Miasta w granicach administracyjnych prawie nie zwiększają liczby ludności,









