Milicjanci obywatelscy

Milicjanci obywatelscy

Polska puściła głośnego Bąkiewicza, smród się niesie na zachód. Tak to już teraz będzie, skoro na prezydenta ma zostać zaprzysiężony kibol – ten wybór legitymizuje wszelkie chuligańskie bojówki, podnosi je do rangi ochotniczych rezerw milicji obywatelskiej, kraj teraz zbrunatnieje błyskawicznie niczym w solarium. Łyse pały o cofniętych żuchwach na razie przeczesują pograniczne chaszcze i samochody przed szlabanami w poszukiwaniu niepokojąco smagłych twarzy, aby przed nimi bronić „naszych kobiet i dzieci” – ale już niedługo poczują się w prawie do prowadzenia czystek na znacznie większą skalę. Nadchodzi rzeczpospolita kibolska krokiem marszowym, pod patronatem głowy państwa stadionowa bandyterka będzie teraz wyręczać państwo tam, gdzie uzna, że przepisy nazbyt krępują skuteczność egzekucji.

Tuż po nieszczęsnym wyroku drugiej tury zauważyłem wyraźne wzmożenie ustawkowe – policja nie nadąża z wyłapywaniem „grzybiarzy” na sterydach, a niebawem pewnie w ogóle odpuści, bo prezydent obdarzony supermocą łaski nie będzie przecież karał swoich ziomali za to, że chcą się bić. Nigdy dość cytowania Maxa Liebermanna, który na widok marszu nazistów po dojściu NSDAP do władzy powiedział: „Nie mógłbym tyle zjeść, ile chciałbym wyrzygać”. Mdli mnie od Polski rozmodlonej w podzięce za to, że Bóg zesłał narodowi kolejnego Karola Zbawiciela; rozmydlony mam obraz jej przyszłości, bo zaprawdę przekracza moją wyobraźnię większość konstytucyjna koalicji PiS i skrajnej prawicy, a na to się zanosi po najbliższych wyborach wedle sondaży. Jedno nie ulega wątpliwości – w Unii Europejskiej z takim rządem długo nie pozostaniemy. Trzeba się zatem nacieszyć na zapas.

Na szczęście oszołomy w odblaskowych kamizelkach na razie odpuszczają kontrolę granic południowych, dzięki czemu mogę do woli i na co dzień korzystać z błogosławieństwa mieszkania w pobliżu polsko-czesko-słowackiego trójstyku. Jak tylko mi się nadmiernie odbija Polską, jak mi Polska zgagą do gardła podchodzi, czynię przechadzki, przebieżki i przejażdżki do południowych sąsiadów, to mi działa higienicznie na psychikę, zawsze zresztą uważałem się za szczęśliwie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2025, 28/2025

Kategorie: Felietony, Wojciech Kuczok