Miliony na boisku

Miliony na boisku

Kulisy futbolowych transferów Doskonale wiemy, o czym śni wielu dorastających chłopaków. Ich marzenie to być drugim Robertem Lewandowskim, Leo Messim, Cristianem Ronaldem, a ostatnio Krzysztofem Piątkiem. Nadzieja na olśniewającą karierę, popularność oraz konto bankowe z sumą niewyobrażalną i nieosiągalną dla przeciętnego śmiertelnika. Jednak nawet będąc obdarzonym nieprzeciętnym talentem i nawykłym do systematycznej ciężkiej pracy, niczego wielkiego nie osiągniemy bez łutu szczęścia i odpowiedniego menedżera. To on może zadbać o właściwy rozwój zawodnika i przebieg jego kariery lub je zniweczyć; to on, mając na względzie także osobisty interes, wywalczy intratne apanaże. Dochodzimy do fazy, która fascynuje miliony sympatyków futbolu na całym świecie – a więc do zmiany pracodawcy przez graczy i coraz bardziej zawrotnych sum, jakie fruwają między zainteresowanymi piłkarzami, menedżerami oraz klubami. Ta faza to transfery. Bang, bang! Nie przypominam sobie tak oszałamiającego i błyskotliwego początku kariery żadnego polskiego piłkarza. Sekwencja zdarzeń z Krzysztofem Piątkiem w roli głównej przebiega w iście ekspresowym tempie. Przed rokiem o tej porze był zawodnikiem Cracovii i zgodnie z kalendarzem rozgrywek odwiedzał kolejne stadiony naszej Ekstraklasy. Sprawdziły się prognozy trenera krakowskiego zespołu Michała Probierza, który twierdził, że niebawem po napastnika będą sięgać znane kluby, a jego wartość transferowa zacznie się zbliżać do 30 mln euro. Z Probierza pokpiwano, a już dzisiaj gracz zwany „Il Pistolero” robi furorę we włoskiej Serie A. Po każdym strzelonym golu prezentuje tzw. cieszynkę, krzyżując dłonie niczym pistolety na wysokości piersi. W minionych tygodniach o polskim napastniku napisano praktycznie wszystko, a może nawet więcej. Włoscy dziennikarze wpadli w charakterystyczny dla nich amok. Brylowała „La Gazzetta dello Sport”, w której przez kilkanaście kolejnych dni na pierwszej stronie zamieszczano tytuły w rodzaju: „Il Pistolero del Milan incanta San Siro. Piatek – bang, bang”. Gwoli przypomnienia – Krzysztof Piątek urodził się 1 lipca 1995 r. w Dzierżoniowie. Dzięki najbardziej dociekliwym wiemy, że rozpoczynał karierę nie w Lechii Dzierżoniów, lecz w Niemczance – klubie z maleńkiej Niemczy (15 km od Dzierżoniowa). Jego pierwszym trenerem – jeszcze jako sześcioletniego brzdąca – był ojciec Władysław, były piłkarz m.in. Lechii Dzierżoniów i B-klasowej Niemczanki. Dopiero potem Piątek został dostrzeżony przez trenera Andrzeja Bolisęgę z Lechii Dzierżoniów. Wraz z formą sportową wzrastała wartość transferowa. W 2013 r. przeszedł z Lechii do Zagłębia Lubin (12 tys. euro), w 2016 r. z Zagłębia do Cracovii (700 tys.), w 2018 r. z Cracovii do Genoi (4,5 mln) i w 2019 r. z Genoi do Milanu (35 mln). Przy okazji ciekawostka: w 2016 r. zamiast do Cracovii mógł trafić do (wyjątkowo niezdecydowanej) Legii, ale jak przyznał, nie chciał „iść do klubu, który może mnie chce, a może nie”. Do 20 lutego Piątek strzelił już sześć goli w pięciu meczach Milanu. W tym sezonie ma na koncie 17 trafień, a także debiutancką bramkę w reprezentacji – w 18. minucie spotkania z Portugalią w Chorzowie (11 października 2018 r.). To był dopiero jego drugi i na razie ostatni występ w biało-czerwonych barwach. Jest na początku snajperskiej drogi w kadrze narodowej i ma jeszcze dużo czasu, by próbować przegonić trójkę najskuteczniejszych. Oto ich spojrzenie na poczynania Krzysztofa. Robert Lewandowski (55 bramek): „To chłopak, który ma duży potencjał i chce się rozwijać. Już podczas pierwszego treningu w kadrze było widać, że może grać na wysokim poziomie. Jeśli tak dalej potoczy się jego kariera, to z pewnością na dłużej zagości w reprezentacji”. Włodzimierz Lubański (48 bramek): „Jest napastnikiem, który wyczuwa i wykorzystuje sytuacje bramkowe. Życzę mu, aby jak najdłużej zachował ten spryt pod bramką i strzelał gole. Już teraz pokazuje, że jest nietuzinkowym zawodnikiem. Ponadto umie grać kombinacyjnie: odegra piłkę, wyjdzie na wolną pozycję. Jak się potocznie określa, potrafi »czytać« grę. W naturalny sposób będzie to kolejny napastnik, który może poprowadzić reprezentację Polski do dobrych wyników”. Grzegorz Lato (45 bramek): „Oglądałem go ostatnio w kilku spotkaniach. Robi się coraz mocniejszy. Zdobywa piękne gole, potrafi się znaleźć w korzystnych sytuacjach na boisku. Podoba mi się, że gra we wszystkich meczach i – co bardzo ważne – omijają go kontuzje”. Błogosławieństwo Zibiego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2019, 2019

Kategorie: Sport