Miłość górali jest bogatsza niż na przykład Mazowszan, bo mają więcej okazji do jej uprawiania. Można się skryć w bacówce na hali W karczmie w Rycerce Górnej u „Śliwki” siedzi Stasiek Kopyrciok i Jonek od Wojciny. Piją gorzałkę i żywieckie piwo. Jedno za drugim. Mają już dobrze pod kapeluszem. Gadają o całym świecie, o polityce, gazdowaniu i oczywiście o babach. Naszła ich tam Hanusia Kochmanka, też z Rycerki. Jasiek do niej: – Witaj, Hanuś, jak się masz? – No, dobrze! Posiedziała jeszcze chwilę i poszła. Stasiek pyta Jaśka: – Kto to był? – No, moja kumotra. – Ady ty nie masz jeszcze dzieci! – Niby tak, ale jak my byli na filmie, to ona mi cały czas małego trzymała. Jak jo se podpijym to mi kuska stoji jajka jak bochynki jaz się dziywka boji. – Stasiek Kopyrciok to był jurny chłop. Latał za babami jak żaden inny – opowiada o bohaterze swojej nowej, przygotowywanej do druku książki Władysław Bułka, senator z Żywca. Wcześniej wydał zbiór śpiewek, przysłów i porzekadeł ludowych. Teraz czas pokazać codzienne życie górali: ich ciężką pracę, ale też rozrywki, od których nigdy nie stronili, wesela i zabawy, a przy tym miłość. – Bohater, Staszek Kopyrciok, to postać fikcyjna, ale historię jego życia oparłem na znanych mi faktach lub opowieściach zasłyszanych od ludzi. Bohaterami drugoplanowymi będą autentyczni górale żywieccy, tyle że pod zmienionymi nazwiskami. – Świntuszenie? Pewnie, że trochę językowi popuszczę. Gdy Kazimierz Przerwa-Tetmajer w „Legendzie Tatr” i „Na skalnym Podhalu” przepiękną gwarą opisywał życie uczuciowe górali, podkreślał, że to ludzie silni i gwałtowni, a ich miłość taka sama. Do dziś nasze dziewki śpiewają: „W żywieckiej dolinie / dużo panien ginie / od strasnych pocisków / ale na pierzynie”. A łu mojij Hanki Som cycki jak dzbanki Kochanica jak maśnica A w dupie łorganki Dla jednych poseł na Sejm RP I i II kadencji, obecnie senator SLD-UP, dla innych po prostu Władek Bułka-Machałycyn, beskidzki „cysorz”, zakochany w Żywieczczyźnie. Zawsze był blisko górali. Uczestniczył w zabawach, skubaniu pierza, pieczeniu barana, skakaniu przez ogień, bywał na targach, jarmarkach, weselach i biesiadach w karczmach. Wiele się od nich nauczył; potrafi śpiewać, skrzesać zbójnickiego i „godać” gwarą. Niektórzy twierdzą, że musi być szwagrem samego Pana Boga, tak samo jak Jasiek od Wakuły, postać z powstającej książki, który chodził do dziewek starego Kopyrcioka, Hanusi i Marysi. – Z Marysiom jo się łożynił, a Hanusia zmarła jako panna. Jednom wzion Pon Bócek, a drugom jo. No to przecie my szwagry. – Skąd pomysł napisania książki? – Szukam, zapisuję i ocalam od zapomnienia – mówi autor. Zebrał 1387 śpiewek góralskich, prawie 400 dowcipów, mnóstwo przysłów i porzekadeł ludowych. Jest w nich zawarta cała prawda o charakterze górali: ich umiłowanie swobody, poczucie godności i honoru, skłonność do wypitki i wybitki, do żartów i gorącego, a przy tym gwałtownego jak halniak miłowania. – Znam to dobrze – mówi – gdyż jestem rodowitym góralem, urodziłem się w Rycerce Górnej, pod najpiękniejszą górą, Wielką Raczą, w przysiółku Wojciny. Często jeżdżę po wsiach na spotkania jako parlamentarzysta, bywam na weselach (17 razy jako drużba), chrzcinach, imieninach i innych rodzinnych uroczystościach. Zachodzę też od czasu do czasu do knajpy, gdzie po kilku głębszych języki puszczają i nawet o „tych rzeczach”, na co dzień skrywanych, mówi się otwarcie – po chłopsku i dosadnie. – Siedzimy tak raz z Ludwikiem Zajónckiem i Jónkiem Wojcinom w karczmie u „Pantoka”. Ja popijam nasze żywieckie piwo, oni gorzałeczkę. W pewnej chwili Janek gada do Ludwika, tego figlarza: – Ludwicku! Tyś taki móndry, powiydz mi, jako to jes? Jak się miłujym ze swojóm babom, to mi się zdo, że mi przed łocami migo cerwone światełko. – Wiys co, Jonicku, mi się tak zdo, że to bydzie jako w ałcie. To pewnikiem jus mrugo rezerwa. Józef Fujokow od Boćka też wypił parę piw, nim mu się język rozwiązał. Józef to światowy człowiek, wszędzie go pełno, był nawet w Ameryce i w Afryce na robotach. Pytam go: – Józof, ty mi powiydz,
Tagi:
Teresa Ginalska








