Jak ona mogła tego nie zrozumieć?

Jak ona mogła tego nie zrozumieć?

Prawdziwie cieszyć się z małych rzeczy potrafią właśnie ludzie najmocniej doświadczeni przez życie Anna Cieślak – aktorka, ambasadorka Fundacji La Strada W serialu „Szadź” (Player, TVN) gra pani kobietę przeżywającą horror uwięzienia w małżeństwie z mężczyzną, który ją osacza i manipuluje nią. – To dla mnie niezwykle ważna postać. Zależało mi tak bardzo, żeby odegrać ją wiarygodnie, ponieważ znam osobiście takie kobiety. Skąd? – Od ponad dziesięciu lat jestem ambasadorką i wolontariuszką Fundacji La Strada, która działa na rzecz pomocy ofiarom niewolnictwa w Polsce. Wspominam o tym, ponieważ współczesne zniewolenie objawia się także manipulacją psychiczną. Doświadcza jej moja serialowa bohaterka, która jest mentalnie terroryzowana przez męża. A ponieważ go kocha, ma poczucie, że naprawi swoją miłością nawet to, co złe – popada najpierw w niemoc, a potem w pewien rodzaj obłędu, w którym człowiek, mimo że czuje, że coś jest nie tak, nie bardzo wie, jak sobie z tym poradzić. Pani bohaterka nie przechodzi prostej przemiany, nie odwraca się od męża, kiedy tylko dowiaduje się, że ma on coś na sumieniu. Przekonanie o winie nie powoduje, że chce od niego się uwolnić, nie próbuje od razu uciekać. – To mechanizm zachodzący w takich przypadkach – kiedy pojawiają się prawdziwe emocje i uczucia, przeważnie towarzyszy im wypieranie prawdy. Od wielu lat mam kontakt z kobietami, które opowiadają wstrząsające historie i przechodzą proces wracania do siebie po przejściach. A ten jest długi. Zanim kobiety będą w stanie mówić o sobie i rozliczać ludzi wokół nich, mija wiele lat. Analizę swoich relacji zawsze zaczynają od zadawania sobie pytania: „Co ja takiego zrobiłam, gdzie popełniłam błąd?”. Towarzyszy im wieloletnie wypieranie faktów i nieustające poczucie winy. Jest ono także uzależniające. Jak związała się pani z La Stradą? – Zadebiutowałam w wyreżyserowanym przez Franca de Peñę filmie „Masz na imię Justine”, który opowiadał o uprowadzonej dziewczynie zmuszanej do prostytucji. Fabuła była oparta na prawdziwych historiach, dlatego zwróciła uwagę osób pracujących w fundacji. Produkcja przedstawiana była na wielu festiwalach filmowych na całym świecie i została uznana przez Fundację La Strada za dobry materiał szkoleniowy. Irena Dawid-Olczyk i Joanna Garnier, założycielki organizacji, postanowiły zaprosić mnie do głębokiej rozmowy, która trwa do dzisiaj i wiele nam wzajemnie daje. Dowiedziałam się, w jaki sposób mogę pomagać. Moja obecność w fundacji polega m.in. na szkoleniu ludzi, na ich resocjalizacji. Kluczowe jest rozumienie, co naprawdę dzieje się z osobą, którą się opiekujemy i której staramy się pomóc. Ci ludzie mierzą się z różnymi momentami, a podczas każdego z nich wskazany może być kontakt z innym specjalistą. Może to być psychiatra, coach, socjolog, psycholog, a nawet nauczyciel języka polskiego, bo takich lekcji przyjeżdżającym do Polski również udzielamy. Kim są ludzie, z którymi pani tam pracuje? – Są to zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Są wśród nich wykształceni, anglojęzyczni Filipińczycy, którzy z powodu nieznajomości języka i znalezienia się w obcym środowisku, bez przyjaciół, pracują jako kierowcy tirów na minimalnych stawkach. Żyją w kanciapach, na najniższym możliwym poziomie. To wcale nie są tylko filmowe historie, one nadal dzieją się w naszym świecie. Dlatego razem z wolontariuszami fundacji przykładamy ogromną wagę do uświadamiania ludziom ich praw, przywileju wolności. Działania w La Stradzie i w obszarze sztuki przenikają się u pani? – Szukam powiązanych z nimi scenariuszy – nie zawsze są to dramaty, zdarzają się komedie. Zależy mi na odgrywaniu ról kobiet, które mają coś do powiedzenia lub z czymś sobie nie radzą. Dlatego „Szadź” była idealna. Sama znam kobiety, które pochodzą z bardzo bogatych domów, są zabezpieczone finansowo, a mimo to pozwalają zastraszyć się i zmanipulować mężczyznom. Stereotyp mówi, że to kobiety zależne ekonomicznie poddają się swoim partnerom. – Nie jest wcale tak, że ofiarami stają się tylko źle sytuowane czy niewykształcone kobiety. Status społeczny i doświadczenie życiowe nie zawsze przesądzają o losie. W serialu kwestia prestiżu i przynależności do konkretnej klasy społecznej wydaje się istotna. Widzowie czują, jak wiele ma do stracenia pani bohaterka, kiedy decyduje się odejść od majętnego męża. – W pierwszym sezonie pada pod adresem mojej bohaterki ważne zdanie: „Jesteś słaba, przesypiasz swoje życie”. Ona te mocne słowa zapamiętuje. Monika

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 24/2021

Kategorie: Kultura