W moim niewidzeniu

W moim niewidzeniu

Gdy Ewa Lewandowska zaśpiewała „Ave Maria” w programie „Mam talent”, zachwyciła całą Polskę Ewa ma piękne, duże oczy. Niebieskie, czasem trochę zielone. Niestety, te oczy powoli umierają. Ale ona się nie poddaje. Jej brawurowe, a zarazem delikatne „Ave Maria” zrobiło wrażenie na wszystkich. Nawet Kuba Wojewódzki, juror programu „Mam talent”, już nie nabijał się z pieska, który wszedł z Ewą na scenę. Wyjąkał tylko: – Jestem na tak. Pozostałe jurorki nie kryły entuzjazmu. Agnieszka Chylińska: – Byłaś absolutnie fantastyczna. Małgorzata Foremniak: – Gdy śpiewasz, rozchodzi się światło. Widownia na stojąco długo biła brawa. Mama, Grażyna Lewandowska, stojąca w kulisach, rozpłakała się jak dziecko. To był moment największego triumfu 25-letniej Ewy Lewandowskiej z Bydgoszczy. I chyba wielka niespodzianka dla wielu… Na pewno zaskoczeni byli ci, którzy pamiętają ją z podstawówki. – Byłam wtedy chłopczycą biegającą po płotach i dachach, zapatrzoną w starszego brata Rafała – wspominała ze śmiechem tamte czasy śliczna, promienna, pozytywnie nastawiona do świata Ewa, gdy trzy lata temu rozmawiałyśmy w maleńkiej bydgoskiej kawiarence po raz pierwszy. – Byłam rozhukana, rozgadana, zawsze siadałam w ostatniej ławce. Zawsze w spodniach. Kochałam piłkę nożną i samochody. Po takiej dziewczynie, w dodatku bez artystycznych korzeni (takich potwierdzonych dyplomami szkół muzycznych, bo tata – stolarz, a mama – chemik) nikt się nie spodziewa operowej przyszłości. Zwłaszcza że w trzeciej klasie coś złego zaczęło się dziać z jej oczami. Ewa: – Widziałam coraz słabiej, więc z tej ostatniej ławki przesiadłam się do przedostatniej. A wkrótce jeszcze bliżej tablicy i bliżej. W końcu siedziałam w pierwszej. A i tak źle widziałam. Okulistka, do której zaprowadzili Ewę rodzice, nie uwierzyła, że w czasie badania dziewczynka widzi tylko pierwszy rząd liter. – Udaje – oceniła lekarka i przepisała na odczepnego okulary „plusy – połówki”. Ale było coraz gorzej i rodzice szybko zorientowali się, że córka jednak nie udaje. Jej oczy umierają Niestety, lekarze długo nie potrafili postawić trafnej diagnozy. Dziewczyna prawie rok spędziła w szpitalu. W końcu zorientowano się, że to choroba Stargardta, czyli młodzieńcza degeneracja plamki żółtej. Samodestrukcja oka. Schorzenie wcale nie takie rzadkie, genetyczne. – Jej oczy umierają. I będzie coraz gorzej. Nie ma na to lekarstwa – nie kryła lekarka. I poradziła zdruzgotanym rodzicom: – Niech państwo zapiszą dziecko do ośrodka dla ociemniałych, który nauczy ją żyć w ciemnościach. Choć ona do końca życia będzie widziała światło. Tylko światło. Tata płakał. Ewa pierwszy raz widziała jego łzy. Mama zacisnęła zęby: – Wszystko będzie dobrze – zapewniła córkę. – Tylko musimy się nauczyć inaczej żyć. To „inaczej” było trudne, bo Ewa nie widziała już wtedy ani linijek, ani kratek w zeszytach. Na szkolnej tablicy też niewiele. – Musiałam odejść z normalnej szkoły – wspominała Ewa i nie kryła, że gdy w końcu w VI klasie znalazła się w bydgoskim ośrodku dla słabowidzących, rozpoczął się najgorszy etap jej życia. Ewa: – To było coś strasznego. Jedno wielkie getto niepełnosprawnych. I wpajanie dzieciom, że nadają się tylko do robienia szczotek. Ewentualnie mogą zostać masażystami. Gwiazda do tablicy! – Wiedziałam, że córka potrzebuje jakiejś odskoczni, jakiejś pasji. A ponieważ zawsze była roztańczona i rozśpiewana, zachęcałam ją do śpiewania w zespołach dziecięcych – wspomina Grażyna Lewandowska. To mama wyszukała informację o festiwalu dla niepełnosprawnych w Ciechocinku. I namówiła córkę. A potem już nie musiała namawiać. Ewa połknęła bakcyla. Chciała śpiewać występować, szkolić głos. Na przekór nauczycielom z ośrodka, którzy na wieść o jej występach mówili z przekąsem: – Gwiazda Lewandowska do tablicy! Jak ona bardzo chciała się stamtąd wyrwać! Zaczęła naukę w zwyczajnym ogólniaku. Nie było to łatwe, ale dzięki wrażliwym nauczycielom oraz koleżankom szło jej całkiem dobrze. Niestety, zwykłej życzliwości zabrakło historykowi, który zwykł sprawdzać wiedzę swoich uczniów za pomocą testów. A Ewa testów wydrukowanych standardową czcionką nie była w stanie przeczytać. Mimo gorących próśb nauczyciel historii nie zgodził się na ustne odpytywanie słabo widzącej uczennicy. Choć musiał zdawać sobie sprawę, że tym samym wpycha

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 52/2008

Kategorie: Reportaż