Ojca nigdy się nie wyrzekłam, nigdy przeciwko niemu się nie zbuntowałam Monika Jaruzelska – córka gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Absolwentka polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, studiowała również psychologię. Założycielka Szkoły Stylu, autorka programu internetowego „Bez Maski”, blogerka portalu Natemat.pl. Na początku lat 90. współtworzyła miesięcznik „Twój Styl”, przez osiem lat kierowała w nim działem mody i stylizacji. Niedawno opublikowała autobiograficzną książkę „Towarzyszka Panienka”. Jest 22 grudnia 1990 r. Gen. Jaruzelski odchodzi z urzędu prezydenta RP. Jak pani zapamiętała tamten dzień? Co pani wtedy myślała? – Właściwie nie pamiętam tamtego dnia. Lepiej pamiętam trochę wcześniejszy, kiedy w TVP był wieczór wyborczy i z Belwederu transmitowano rozmowę z ojcem. Odpowiadał na jakieś pytania, ale oglądając go, poczułam, że jest strasznie sam w tej sytuacji. W pierwszym odruchu wsiadłam do samochodu i pojechałam do niego, żeby wypić z nim herbatę, przez chwilę pobyć. Gdy redaktorzy z telewizji mnie zobaczyli, posadzili mnie koło ojca. Byłam wtedy osobą dość młodą, mało asertywną, nie potrafiłam powiedzieć, że nie wystąpię przed kamerami, więc w czasie tego wieczoru siedziałam obok ojca. Pytano mnie, na kogo głosowałam, ale tu już byłam asertywna i powiedziałam, że pozwolę sobie zachować to w tajemnicy. Ten dzień to moje wspomnienia z ostatnich dni ojca w Belwederze. Aprobowała pani jego decyzję przedterminowego złożenia urzędu? – Powiem szczerze, że wtedy za bardzo się tym nie interesowałam. To był czas, kiedy poszukiwałam swojego miejsca w życiu zawodowym. Zastanawiałam się, czy próbować jeszcze zdawać na podyplomowe studia reżyserskie, gdzie pójść do pracy. Byłam absolwentką polonistyki chwytającą się jakichś doraźnych prac, myślącą o założeniu firmy i to mnie głównie zajmowało. Sprawa, czy ojciec będzie na emeryturze, była dla mnie drugorzędna, a już tło tego wszystkiego – zagrywki polityczne Wałęsy i jego otoczenia z braćmi Kaczyńskimi na czele – w ogóle nie wchodziło w sferę moich zainteresowań. GENY PRZODKÓW W książce napisała pani, że niezależność wyrażania sądów odziedziczyła po matce. Skoro nauka dowodzi, że jednak geny mają wpływ na człowieka, jeżeli nie decydują o naszych zachowaniach i postawach, to co pani przejęła od ojca, od przodków rodziców? – Nie znałam dziadków ze strony ojca. Babcia Wanda Jaruzelska zmarła, kiedy miałam trzy lata, więc zrozumiałe, że jej nie pamiętam. Jeżeli chodzi o ojca, to nie wiem, na ile jest to kwestia wychowania i kształtowania mojego charakteru, a na ile genów, ale myślę, że jest to pewien rodzaj powściągliwości, pewien… Dystans? – Nie, bo dystans to takie emocjonalne odgrodzenie się, ale może pewien dystans intelektualny w stosunku do tego, co się dzieje, nieuleganie zbiorowym histeriom, pewnego rodzaju pragmatyzm, szacunek dla ludzi. Dostrzega pani cechy ojca u swojego syna? – Nie, mój syn jest przeciwieństwem dziadka. Choć z całej rodziny wydaje się najbardziej pragmatyczny. Pani życie, szczególnie w pierwszych dziesięcioleciach, to niemal nieustanna próba wyrwania się z bycia generałówną. Jak pani dochodziła do niezależności? – Może nie używałabym słowa niezależność, bardziej tożsamość, którą budowałam na relacjach z innymi. Były to relacje z dzieciństwa z innymi dziećmi, silna relacja z chłopakami z ochrony, co powodowało moją większą identyfikację ze światem męskim niż kobiecym. Byłam bardzo wzruszona, kiedy na premierze książki pojawiło się bardzo dużo osób, w tym chłopaków z dawnej ochrony. Koleżanki i koledzy z lat dziecięcych, ze szkoły podstawowej, z liceum i ze studiów. Wtedy pomyślałam, że to tak naprawdę mój największy życiowy sukces – potrafiłam tak postępować, że pewne osoby, niezależnie od tego, jaki miały i mają stosunek do mojego ojca, lubią mnie i pojawiły się na promocji książki. W liceum i na studiach miała pani koleżanki i kolegów nastawionych opozycyjnie. W jaki sposób układała sobie pani z nimi relacje? Dzięki czemu panią akceptowano? Czy dlatego, że unikała pani rozmów na drażliwe tematy, czy też byliście młodzi i polityka schodziła na plan dalszy? – Rozmów na tematy polityczne było bardzo dużo, w ich trakcie raczej słuchałam, niż dawałam sobie prawo do wypowiadania się, tym bardziej że cały czas żyłam w poczuciu pewnego rodzaju rozdarcia. Wtedy zdecydowanie bardziej zależało mi na relacjach z osobami z domów opozycyjnych czy opozycyjnie nastawionych, bo miałam poczucie, że taka trudna przyjaźń może









