Moje smutne miasto

Pierwszy prezes PiS i premier IV RP, Jarosław Kaczyński, na otarcie łez dał Kazimierzowi Marcinkiewiczowi zrzuconemu z fotela premiera na stołek komisarza stolicy płytkę CD z nagraniami piosenkarza Niemena. „Mniemena”, jak rzekł premier Jarosław, odkrywca „ziemi wolskiej”. Dał, aby miasto pod rządami Marcinkiewicza rosło w siłę i nowoczesność. Bo Niemen przecież śpiewał „Sen o Warszawie”. Ale znany powszechnie artysta wykonywał inne utwory słowno-melodyczne. Nie tylko „Płonącą stodołę” odzwierciedlającą aktualną koalicję ludowo-narodową, lecz także „Com uczynił?”. Utwór z tytułem znakomicie odzwierciedlającym egzystencjalne i polityczne rozterki aktualnego prezydenta RP, Lecha Aleksandra, rozliczającego się ze swojej prezydencji w Warszawie. Miasto pod rządami prezydenta Kaczyńskiego zamroziło inwestycje. Nie zbudowano żadnego mostu, obwodnicy, nie wprowadzono szybkiego tramwaju. Szybka Kolej Miejska okazała się zaś przedwyborczym kosztownym fajerwerkiem. O tym wszyscy już chyba wiedzą. Jednak nie tylko takie straty poniosła Warszawa w ciągu ostatnich lat rządów ekipy PiS. Miastem stołecznym, aspirującym do bycia metropolią Europy Środkowo-Wschodniej, powinni rządzić ludzie z poczuciem humoru, przyjaźni mieszkańcom. Traktujący miasto nie jak teren bojów z prawdziwą lub wydumaną korupcją, lecz jak miejsce pracy i odpoczynku. Rozrywki. PiS-owska ekipa robiła wszystko, aby warszawiakom

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2006, 30/2006

Kategorie: Felietony