Zły wynik CSU i katastrofa SPD w bawarskich wyborach to kolejne ciosy w Wielką Koalicję Korespondencja z Berlina Ten rezultat jest bolesny, ale mimo strat znów otrzymaliśmy od wyborców jasny mandat do utworzenia rządu – pocieszał się premier Bawarii Markus Söder po ogłoszeniu wyników wyborów do monachijskiego landtagu. Rządzący Bawarią chadecy uzyskali 14 października 37,2% głosów i tym samym utracili większość. To ponad 10 pkt proc. mniej niż przed czterema laty. Wprawdzie już 10 lat temu CSU po raz pierwszy musiała dzielić władzę z koalicjantem (FDP), ale spadek poniżej 40% można uznać za kolejny precedens. Ogromny sukces w niedzielnych wyborach odnieśli natomiast Zieloni, którzy z wynikiem 17,5% zostali drugą siłą w lokalnym parlamencie. Z ustaleń dziennikarzy ARD wynika, że ponad 200 tys. głosów Bawarczyków, wiernych niegdyś chadekom, powędrowało do Die Grünen. Sporo wyborców straciła na rzecz Zielonych również SPD, która uzbierała zaledwie 9,7% poparcia. To najgorszy wynik tej partii w jej powojennej historii. Socjaldemokraci znaleźli się na piątym miejscu i zostali wyprzedzeni przez skrajnie prawicową AfD (10,2%). Na trzecim miejscu uplasowała się regionalna partia Wolni Wyborcy (FW) (11,6%), co stanowi łyżkę dziegciu w sukcesie Die Grünen. Przed wyborami wśród Zielonych zapanowała bowiem moda na lekceważące traktowanie FW i twierdzenie, jakoby jej członkowie byli gwiazdami jednego sezonu. Czas jednak mijał i formacja się nie rozpadała, a co istotniejsze, nie traciła sondażowej popularności. W połączeniu z upadkiem CSU dało jej to solidne miejsce na podium i pozbawiło Die Grünen możliwości rządzenia. Jest to o tyle smutne, że bawarscy Zieloni notowali od wielu miesięcy stały wzrost, lokując się według niektórych sondażowni nie tylko ponad progiem wyborczym, lecz także ponad granicą 20-procentowego poparcia. Ich rezultat zatem słusznie został przyjęty brawami, choć nadzieje, że połowa Bawarczyków szuka partii spoza konserwatywnego monopolu, okazały się płonne. Obok CSU i AfD wyrósł arcybawarski blok Huberta Aiwangera, który wyraził już gotowość współpracy z CSU. Szef FW zaznaczył, że nie dopuści do powstania czarno-zielonego sojuszu. Mimo świetnego wyniku Die Grünen pozostaną więc prawdopodobnie w opozycji. Destabilizacja rządu Bawarskie wybory były pierwszym plebiscytem po żmudnej reanimacji Wielkiej Koalicji w marcu. Jak również kolejnym sprawdzianem dla chadeków i socjaldemokratów. O ile więc CSU – acz nie bez uszczerbku – zdołała utrzymać dominację w Bawarii, o tyle rezultat SPD można uznać za fatalny. Te kiepskie wyniki mogą nadal destabilizować pracę rządu federalnego w Berlinie, i tak już przetrąconego ostatnimi konfliktami. Burza medialna wokół bawarskich wyborów pokazała, jak duże są wciąż pokłady niechęci i nieufności do Wielkiej Koalicji. Szefowa SPD Andrea Nahles z pokorą przyznała, że „monachijski policzek” jest zbieżny z sondażami w całym kraju. – W ostatnich tygodniach tylko w małym stopniu udało nam się pokazać, że w sporach między CDU i CSU zajmowaliśmy własne, odmienne stanowisko. To niestety odbiło się na wynikach w Bawarii – wyjaśniała dzień po wyborach, równocześnie jednak dodając: – Sondaże i wyniki w wyborach do landtagu nie świadczą jeszcze o funkcjonowaniu rządu na szczeblu federalnym. Za parę miesięcy sporządzimy bilans i stwierdzimy, co SPD w tym roku osiągnęła. Dwa tygodnie przed wyborami do kolejnego landtagu – tym razem w heskim Wiesbaden – przewodnicząca nie chce uruchamiać karuzeli personalnej. W kampanii wyborczej w Hesji socjaldemokraci koncentrują się na swoich klasycznych tematach: mieszkaniach, pracy, rodzinie i sprawiedliwości społecznej. Nie zauważają przy tym, że te tematy podłapały także inne partie. Sytuacja SPD jest zbieżna z położeniem CDU/CSU – wewnętrzne spory wciąż się tlą, ale chyba nikt nie ma ani sił, ani pomysłu na ofensywę. Z drugiej strony trwające od miesięcy konflikty w Berlinie przyniosły co prawda chadekom i socjaldemokratom zauważalne straty, ale nie zniszczyły jeszcze spoistości rządu. Jednak presja niepowstrzymanie rośnie. Zdaniem Kevina Kühnerta, szefa młodzieżówki SPD, powtórka bawarskiej klęski w Hesji zmusiłaby partię do radykalnej zmiany polityki. – Rozumiem, że lokalne rezultaty nie zawsze są zbieżne z faktycznymi dokonaniami rządu, ale w odczuciu niemieckich obywateli Wielka Koalicja niszczy SPD. Dlaczego nasi liderzy uparcie to ignorują? – pyta










