Ustawy o takich skutkach jeszcze w III RP nie było – 59 funkcjonariuszy emerytów po decyzji o zmniejszeniu świadczeń zmarło na zawał lub udar albo popełniło samobójstwo Prawno-politycznym wyróżnikiem pisowskiej tzw. ustawy dezubekizacyjnej z 16 grudnia 2016 r. jest złamanie przez nią obowiązującej w systemach demokratycznych zasady nienaruszania praw nabytych i niestosowania odpowiedzialności zbiorowej. Ustawa ma również wyjątkowe aspekty społeczno-moralne, jej powstanie bowiem poprzedzała bardzo zjadliwa, nienawistna propaganda, przedstawiająca funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa jako wyzutych z sumienia oprawców i zdrajców ojczyzny. W kampanii tej aktywnie uczestniczyli członkowie rządu, posłowie PiS, usłużni historycy i publicyści, co nadało ustawie dziejowy wymiar. W rzeczywistości to sąd nad PRL, dokonywany prawie 30 lat po upadku systemu socjalistycznego i przy rozmyślnym wskazaniu wyłącznie służb bezpieczeństwa jako winowajcy. Populistycznym hasłem mającym zapewnić poparcie mas było przywrócenie sprawiedliwości społecznej. W istocie rzeczy, ze względu na mściwość zapisów ustawowych i posługiwanie się półprawdami pod z góry założone tezy, ustawa nabrała represyjnego charakteru. Zabranie wysługi emerytalnej za służbę w PRL sprawiło, że 59 funkcjonariuszy emerytów zmarło w następstwie nagłych zawałów i udarów lub popełniło samobójstwo. Ustawy o takich skutkach jeszcze w III RP nie było. Manipulacje Koronny argument, że kaci mają więcej niż ofiary, okazał się naciąganym hasłem propagandowym. Z pojedynczych przypadków emerytur sięgających ok. 18 tys. zł brutto zrobiono nagłośnioną regułę, nie podając opinii publicznej późniejszych i wymuszonych z Zakładu Emerytalno-Rentowego MSW danych, że średnia wysokość emerytur wynosiła ok. 2,5 tys. zł netto. Faktyczny wymiar rzekomej niesprawiedliwości w porównaniu z emeryturami cywilnymi jest więc zupełnie inny, niż głoszono. Należy przy tym zaznaczyć, że emerytury pobierane przez funkcjonariuszy, którzy zaczynali służbę po 1990 r., są znacząco wyższe niż te „uprzywilejowane” z lat PRL. I jeszcze bardziej przewyższają cywilne świadczenia. Nie wywołuje to jednak niepokoju rządzących o naruszanie zasady sprawiedliwości społecznej. Gdyby nawet przyjąć, że są to emerytury słusznie nabyte, wypada przypomnieć, że działaniom służb towarzyszyły takie wpadki jak: śmierć Barbary Blidy, inwigilowanie polityków, prowokacje wobec Andrzeja Leppera, aresztowanie prezesa Orlenu Andrzeja Modrzejewskiego, nieuczciwe rozgrywanie posłanki Beaty Sawickiej i biznesmena Romana Kluski, dostarczanie „haków” na przeciwników, „lojalki” czy dzikie lustracje. Przypadki te oczywiście nie równoważą represyjności służb z lat 1944-1956, ale obciążania winą funkcjonariuszy, którzy rozpoczynali służbę po roku 1960, nie da się moralnie i prawnie uzasadnić. Faktyczni sprawcy prześladowań w większości już zmarli bądź dużo wcześniej opuścili Polskę. Natomiast ówcześni wykonawcy represji byli młodymi, niewykształconymi, zindoktrynowanymi funkcjonariuszami. Żyjący mieliby dzisiaj ponad 90 lat. Dla ludzi poważnie zajmujących się bezpieczeństwem oczywista jest złożoność powiązań służb specjalnych z aparatem polityczno-państwowym. W każdym ustroju służby specjalne są instrumentem rządzących, z natury nie są demokratyczne, a ich apolityczność jest względna. Z prawdy tej powinno wynikać pewne umiarkowanie w rozliczaniu służb, by nie popaść w zakłamanie. Na wysuwany przez Krystynę Pawłowicz zarzut, że służba bezpieczeństwa zniewalała Polskę i Polaków, odpowiem, że w tym zniewolonym państwie dzieci robotników i chłopów zdobywały wyższe wykształcenie, służba zdrowia i szkolnictwo były bezpłatne, a w światowym dorobku kultury i nauki nie brakowało polskich twórców z PRL. Pokolenie oficerów z lat 1960-1989 nie musiało już się odwoływać do zastraszania obywateli, by uzyskać ich pomoc w prowadzonych działaniach. Twórcy ustawy nie chcieli jednak zauważyć zmian, jakie zachodziły w relacjach służb ze społeczeństwem, i woleli w rozliczeniowym zapale wrzucić do jednego worka cały okres PRL i wszystkich funkcjonariuszy SB, w tym pozytywnie zweryfikowanych w 1990 r. Nie wartościując jednostek służby, wypada zaznaczyć, że nawet rozwiązane definitywnie w 1990 r. struktury zwalczające opozycję i Kościół były formacjami ustawowymi i działały w legalnym państwie. Ciągłość państwa też nigdy nie była podważana. Nie da się także zaprzeczyć, że te ograbione z emerytur służby gwarantowały bezpieczeństwo państwa i obywatela, zyskały uznanie aktualnych sojuszników i stworzyły podwaliny obecnego bezpieczeństwa kraju. Wybitne osiągnięcia, które na trwałe weszły do dorobku polskich służb specjalnych, to nie tylko wyprowadzenie amerykańskich oficerów z Iraku, ale również zdobywanie bardzo cennych dla rządzących źródłowych opracowań wywiadowczych. Materiały takie zdobywano poprzez ryzykowne tajne wejścia do znajdujących się










