Muraloza

Muraloza

Warszawa 2016 Murale fot.Krzysztof Zuczkowski

Po billboardozie i pastelozie stała się kolejnym zjawiskiem w polskich miastach Jeszcze niedawno awangarda miejskich środowisk przekonywała, że mural jest nowoczesny, trendy i warto go robić. Dziś podnoszą się głosy, że muraloza to choroba przestrzeni publicznej, kolejna po billboardozie i pastelozie. Jakiś czas temu skończyły się Katowice Street Art Festival i warszawski festiwal Street Art Doping. Swoje festiwale mają Wrocław, Łódź, Gdańsk, Częstochowa, Kielce, a nawet Świętochłowice. Obecnie organizuje się w Polsce kilkanaście regularnych festiwali street artu, czyli sztuki ulicy. To oznacza, że tylko w ramach tych imprez powstaje rocznie ponad sto murali. Jeszcze niedawno twórczość uliczna była przedmiotem dyskusji, czy bliżej jej do sztuki, czy do wandalizmu. Dziś, choć powstaje głównie legalnie i nie ma wątpliwości, że wandalizmem nie jest, znów budzi kontrowersje. Oskarżana o upolitycznienie, banalizację i festyniarskość, dla wielu stała się kolejnym agresywnym komunikatem w przestrzeni publicznej. Tymczasem wymagania wobec muralu są ogromne. Oczekuje się, że będzie poruszał ważkie problemy egzystencjalne i budził przeżycia estetyczne. Że wpisze się w problemy mieszkańców. A poza tym – że po prostu im się spodoba, a życie w jego sąsiedztwie nie będzie życiem w jego cieniu. Na fali Europejskiej Stolicy Kultury Choć terminy street art i mural traktowane są jak synonimy, w rzeczywistości muralowi bliżej do malarstwa wielkoformatowego – w przeciwieństwie do oddolnie powstającego street artu mural tworzony jest na zamówienie, a często też na zadany temat. Dzięki temu, że powstaje legalnie, może zadziwiać formatem i precyzją wykonania. Szybko stał się ulubieńcem publiczności. Jednym z powodów sukcesu murali jest zmiana świadomości społecznej, która skierowała się na lokalne inicjatywy i budżety partycypacyjne. Jak wynika z raportu „Mury” opracowanego przez Instytut Badań Przestrzeni Publicznej, aż 87% badanych mieszkańców deklaruje, że podoba im się obecność murali. Według badania przeprowadzonego przez Uniwersytet Łódzki na zamówienie Fundacji Urban Forms, obecność sztuki powoduje, że ludzie nawiązują dialog i czują się bardziej odpowiedzialni za swoją przestrzeń. Zdają sobie z tego sprawę animatorzy, którzy za pomocą murali starają się aktywizować mieszkańców i rewitalizować dzielnice. Mural okazał się też wdzięcznym narzędziem promującym. Wydaje się, że to właśnie on, a nie reklama społeczna, jest w przestrzeni publicznej głównym adwokatem praw człowieka i przekaźnikiem postaw demokratycznych. Za jego pomocą upamiętnia się właściwie każdą ważną postać i ideę. Bum streetartowy był jednak również prostym skutkiem zaangażowania miast w wyścig o miano Europejskiej Stolicy Kultury. Mural – miejski, nowoczesny, kolorowy – stał się turystyczną atrakcją. Na tej fali powstał m.in. warszawski festiwal Street Art Doping, ruszyły wycieczki szlakiem street artu, pojawiły się publikacje i przewodniki. Wśród wniosków o dotacje i granty w ramach Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016 większość stanowiły właśnie te odwołujące się do street artu. Choć street art jest stosunkowo nowym zjawiskiem, korzenie muralu są dużo starsze – wiążą się z kryzysem lat 30. XX w. To wtedy burmistrz Nowego Jorku wpadł na pomysł, że zlecając malowanie obrazów na elewacjach budynków, można upiec dwie pieczenie na jednym ogniu – dać pracę bezrobotnym artystom i tanio odnowić nieremontowane fasady. W Polsce mural rozwinął się jako narzędzie reklamy wielkoformatowej w PRL. Murale sygnowały marki ówczesnych monopolistów: sieci Społem, Peweksu, banku PKO. W Europie od czasów rewolucji kontrkulturowej roku 1968 rozwijały się też inne rodzaje twórczości ulicznej. Szablony – niewielkie malarskie formy odbijane na ścianie od wzoru wyciętego w kartonie – jako część kultury do it yourself – w Polsce lat 80. były wyrazem buntu politycznego i obyczajowego. Działania twórców i grup takich jak Pomarańczowa Alternatywa ukształtowały współczesny walczący etos działań streetartowych. W okresie transformacji sztukę uliczną zdominowało zaimportowane z Zachodu graffiti. Scenę street artu w dużej mierze zbudowali właśnie grafficiarze, którzy jako nastolatki ganiali, tagując mury. Street art stał się dla wielu naturalną kontynuacją działań podjętych w latach 90. Wykształceni na uczelniach artystycznych 20- i 30-latkowie ruszyli na ulice z dobrym warsztatem,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 38/2016

Kategorie: Obserwacje