Myśli zaangażowane

Myśli zaangażowane

Z dziennika prof. Andrzeja Walickiego O Polsce Ludowej i komunizmie 9 października 2007 r. Konsekwencją postawienia znaku równości pomiędzy PRL a „komunizmem” było świadome dążenie do wykluczenia „komunistów” ze wspólnoty narodowej, stygmatyzowania ich jako „nominalnych” jedynie Polaków, oraz zakaz współdziałania partii „postsolidarnościowych” z SdRP, a następnie SLD. Była to więc polityka ideowej dyskryminacji, całkowicie sprzeczna z zasadą, iż nikogo nie wolno dyskryminować ze względu na „światopogląd, opinie polityczne lub wszelkie inne” (Karta Praw Podstawowych UE). 5 grudnia 2007 r. Pełczyński (Zbigniew, profesor Oksfordu) dowodzi, że proces dekomunizacji Polski rozpoczął się w roku 1956! Zacytujmy: „Twierdzę, że »polska droga do komunizmu« stała się, od roku 1956, drogą od komunizmu (…). Polska weszła na drogę od komunizmu na długo przed narodzinami Solidarności. (…) Wydarzenia lat 1980-1981 rozwijały się w tak dramatycznym tempie właśnie ze względu na ten tak długi okres przygotowawczy” (Zbigniew Pełczyński, Poland. The Road from Communism, Special R.B. McCallum lecture, 1982). I dalej tamże prof. Z. Pełczyński na temat zasług W. Gomułki: „Po pierwsze, system komunistyczny utracił piętno sowieckiego pochodzenia i sowieckiej dominacji (…). Po drugie, Gomułka uczynił system akceptowalnym, utrzymując przymus na minimalnym poziomie (…). Po trzecie, Gomułka zniósł wiele dokuczliwych środków kontroli osobistej, zwłaszcza kontaktów z Zachodem (…). Po czwarte, zaprzestano urabiania kultury według kanonów z socrealizmu czy innych oficjalnych dogmatów. Uniwersytety i instytuty badawcze zyskały pewną samorządność, marksizm-leninizm był teraz traktowany jako jedno z wielu możliwych stanowisk, co prawda nadal popierane przez partię rządzącą i silnie subsydiowane (…). Stowarzyszenia zawodowe i kulturalne cieszyły się szeroką autonomią (…), jedno czy dwa spośród nich, jak np. Związek Literatów Polskich, zupełnie wyzbyły się charakteru ideologicznego. (…) Wreszcie, również w ramach PZPR, Gomułka wprowadził znaczny zakres wolności. Marksizm-leninizm pozostał oficjalną doktryną, nie wolno go było kwestionować publicznie, ale władze partyjne nie wnikały zbyt głęboko w stan umysłu członków partii – liczyło się tylko zewnętrzne zachowanie. Agnostycyzm ideologiczny był powszechny, nawet praktyki religijne były tolerowane. Partia stała się raczej szeroko otwartym kościołem politycznym niż fanatyczną sektą – jej celem nie było wybawienie dusz z okopów religijnych, lecz skuteczne zarządzanie państwem i rozwojem gospodarczym. (…) Po krótkotrwałej próbie zastąpienia komunistycznej legitymizacji władzy jawnym nacjonalizmem nastał czas pragmatycznego modelu Gierka, następnie zaś (w roku 1980) próba modelu konsultacyjnego, a po stanie wojennym eksperymentowanie z pluralizmem w ramach ustroju autorytarnego wciąż, ale niepróbującego restaurować ideologicznej więzi z tradycją komunizmu. Negocjacyjna forma zmiany ustroju w roku 1989 była więc zakończeniem, a nie początkiem, długiego procesu faktycznej dekomunizacji (…)”. Ustrój PRL nie był komunizmem ani z punktu widzenia doktryny marksistowskiej, ani z punktu widzenia kierownictwa PZPR lub KPZR, ani wreszcie z punktu widzenia zwykłego zdrowego rozsądku. Polemicznie z Leszkiem Kołakowskim Prof. Walicki polemizuje z wieloma solidarnościowymi autorami, a przede wszystkim z Leszkiem Kołakowskim w sprawie tzw. zdrady „ideałów Października” przez Władysława Gomułkę. Walicki pisze, że zawód Kołakowskiego i innych rewizjonistów brał się stąd, że mieli oni nadzieję na „wewnętrzne zdemokratyzowanie się partii”, na dopuszczenie do gremiów decyzyjnych „skrzydła rewizjonistycznego”. To zaś było niebezpieczną utopią, niemogącą liczyć na tolerancję ZSRR i innych naszych sąsiadów. Realną „mądrością etapu” (wyrażenie St. Stommy) była liberalizacja bez politycznej demokratyzacji, tego jedynie oczekiwało od partii społeczeństwo polskie – w odróżnieniu od ambitnych „rewizjonistów” partyjnych, nie mniej wyobcowanych społecznie niż partyjni dogmatycy. Ja osobiście, jako młody człowiek nienależący do PZPR i powiązany (podobnie jak Pełczyński) ze środowiskami AK-owskimi, nie myślałem nawet o politycznej demokratyzacji partii, a więc nie przeżyłem rozczarowania, które stało się udziałem Kołakowskiego. Oczekiwałem od partii tego jedynie, aby ograniczyła zakres swej władzy i aby nie przestając być partią autorytarną (bo tylko taka partia mogła spełnić rolę klosza ochraniającego odrębności polskie), zrezygnowała z aspiracji totalitarnych i z prymatu ideologii nad celami ogólnonarodowymi. Sądzę, że na tym właśnie polegał niepisany kontrakt między władzą a społeczeństwem polskim zawarty w 1956 r. Mimo klęski poniesionej przez wewnątrzpartyjnych rewizjonistów Gomułka w gruncie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 36/2020

Kategorie: Sylwetki