Na Berlin

Dzyn dybry… piśam do Waś ta felietona dzywnym jązykiem, ale zauwaziłam, zie im kto baldziej kalecą jęzik, ten tim bardzej jeśt kopularny… psierprasiam… pokularny… i być może niedługo stanie się dokładnie tak, jak sobie zażartował Henio Sawka, że przed komisją maturalną stoi kolejny poseł i mówi, że chce zdawać język obcy. A na pytanie, jaki, odpowiada: – Polski.
Moda na kaleczących naszą mowę, i to zarówno cudzoziemców, jak i rodaków, jest tak ogromna, że już mało kto mówi poprawnie i nie wiadomo, czy w tej kwestii cokolwiek się poprawi, ponieważ najnowsza matura, która jest najdłuższym tego rodzaju egzaminem w Europie, a kto wie, czy nie na świecie, raczej nie zachęca do nauki, a tylko do spierniczania z kraju, najchętniej do Niemiec, którzy od kilku miesięcy nie mogą wyjść z szoku, ponieważ myśleli, że otwierając dla nas Unię, poszerzą sobie rynki zbytu, a okazało się, że staje się dokładnie na odwrót, a mało tego – przy okazji skonstatowano, że to wcale nie Polak jest głupi i leniwy i nie posiada inicjatywy. Jeżeli dodamy do tego ponad 6 tys. mieszkań i domów wykupionych przez naszych po tamtej stronie Odry i że nasza żywność jest tańsza, a przede wszystkim lepsza, to i nic dziwnego, że nawet tamtejsi naziści drukują w polskich drukarniach swoje gazety, bo wychodzi to taniej i są na lepszym papierze, z którego wyraźnie można wyczytać, że należy skończyć z tą tanią siłą roboczą i odgrodzić się od takich jak my murem jeszcze wyższym niż ten, który stał w Berlinie, mimo dramatycznych apeli hodowców szparagów, żeby na ich plantacjach pracowali wyłącznie Polacy, ponieważ te delikatne warzywa potrzebują równie delikatnych rąk, a wszyscy od kilku stuleci pamiętają, jakie są niemieckie.
W każdym razie sytuacja po tamtej stronie nieistniejącej już granicy przypomina mi babę, która na pytanie: – Co pani jest? – odpowiedziała: – Mam raka piersi, marskość wątroby, kamienie w nerkach, wysokie ciśnienie, jeszcze wyższy cukier, żylaki, astmę, rozedmę płuc… i na dodatek jeszcze się nie najlepiej czuję.

Wydanie: 2005, 21/2005

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy