Na straży historii

Na straży historii

Dzięki nowej ustawie jesteśmy dobrze przygotowani do ochrony zabytków

Co wiemy o budowie autostrad w Polsce? Że idzie ślamazarnie. Czasem zdarza się jakaś afera albo protest ekologów. Ale o tym, że ramię w ramię z drogowcami pracują archeolodzy, rzadko się wspomina. Co takiego znaleźli, można było zobaczyć na jednej z wystaw towarzyszących I Ogólnopolskim Dniom Konserwatorskim – imprezie, która od 5 października na trzy dni zagościła w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. I której rangi media nie doceniły.

Po raz pierwszy razem

Łowcy ciekawostek mieli też do wyboru m.in. oglądanie ekspozycji o ochronie zabytków Babilonu czy o miejscach w Polsce wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Ale impreza w PKiN miała przede wszystkim charakter profesjonalny. I przełomowy. Po raz pierwszy w powojennej historii zebrał się Kongres Konserwatorów Polskich, który m.in. ocenił kondycję środowiska, stan ochrony zabytków i dyskutował o doktrynie konserwatorskiej. Zdaniem Ryszarda Miklińskiego, podsekretarza stanu w Ministerstwie Kultury, generalnego konserwatora zabytków, fakt, że przez blisko 60 lat po wojnie polskie środowisko konserwatorskie o uznanej renomie międzynarodowej nie potrafiło zbudować instytucji spotkania – bo kongres jest taką instytucją – był związany z dwiema rzeczami. – Od kilkunastu lat środowisko starało się o grant publiczny na jego zorganizowanie – Stowarzyszenie Konserwatorów Polskich trzykrotnie go nie otrzymało. W tym roku Ministerstwo Kultury ten grant przyznało. Ponadto dwa lata temu po spotkaniu w Toruniu ze środowiskiem konserwatorskim zrozumiałem, że to środowisko potrzebuje wsparcia politycznego, żeby mogło w jednym miejscu, w jednym czasie się spotkać. I udało się do tego doprowadzić.
Najwyraźniej jednak w opinii mediów samo hasło „zabytek” czy „konserwator” – jeśli nie wiąże się z jakimś nadużyciem – to nudziarstwo i nie warto o tym pisać. A przecież dyskusja konserwatorów dotyczyła m.in. tak ważnych kwestii jak pogodzenie ochrony i zachowania zabytkowej nieruchomości z przystosowaniem jej do współczesnej roli. – Z jednej strony, gdy zapada jakaś decyzja w sprawie zabytku, robi się bardzo głośno, pojawiają się protesty, prasa to podchwytuje, doszukuje się jakiegoś drugiego dna – mówi Ryszard Mikliński. – A z drugiej strony, zorganizowaliśmy w stolicy Polski pierwszą wielką imprezę konserwatorską, pierwszy kongres po wojnie, przyjechał kwiat ludzi o uznanej pozycji, dorobku naukowym, pełniących różne funkcje społeczne. Na targach konserwatorskich zjawiło się ponad 50 firm zawodowo zajmujących się konserwacją. Obok odbyło się dwudniowe seminarium, na którym spotkały się służby państwowe i przedstawiciele związków wyznaniowych – 41 diecezjalnych konserwatorów Kościoła katolickiego, przedstawiciele Kościoła greckokatolickiego, Kościół prawosławny z arcybiskupem Ablem. Dwa dni rozmawiano, jak te służby mają współpracować, razem ubiegać się o pomoc publiczną, o pomoc z pieniędzy europejskich. Zawiadomiliśmy wszystkie media. Była TVP, było Polskie Radio, Radio Dla Ciebie, Radio Józef. Wzmianek medialnych ukazało się bardzo mało, a było to najważniejsze wydarzenie konserwatorskie w ostatnim czasie. To bardzo ciekawe, bo na hasło zabytek wszyscy reagują, że oczywiście to nasze dziedzictwo, trzeba je szanować itd.
Kontrowersyjna decyzja konserwatorska albo skandaliczne zachowanie inwestora dość często kończą się demonstracją. Gdzie? Najczęściej pod ministerstwem, gdzie mieści się urząd Generalnego Konserwatora Zabytków. Ryszard Mikliński uważa, że przypisuje się temu urzędowi błędną rolę. – To jest przede wszystkim organ administracji państwowej drugiego stopnia. Wszystkie decyzje konserwatorskie w Polsce wydają wojewódzkie i samorządowe urzędy konserwatorskie. Od tych decyzji można się odwołać do Generalnego Konserwatora Zabytków. W ciągu czterech lat przeprowadzono ponad 4 tys. takich postępowań. Druga rola to sprawdzanie, czy prawo w zakresie ochrony zabytków jest przestrzegane. Ten urząd nie decyduje, czy dany obraz ma być konserwowany tą, czy inną metodą, a polichromia ma być odnawiana według projektu tego czy innego pana profesora. A taką rolę często mu się przypisuje.
Najnowszy przykład? Sprawa budynku przy Alejach Jerozolimskich 73 w Warszawie. Kamienicę kupiła firma związana z Tomaszem Gudzowatym. Wojewódzki konserwator zabytków wpisał budynek do rejestru zabytków. Inwestor odwołał się do Generalnego Konserwatora. – Prawnicy ministerstwa sprawdzili, że uzasadnienie wpisu nie obroni się, jeśli inwestor pójdzie ze sprawą do sądu. W związku z tym, nie chcąc przegrywać procesu, ministerstwo uchyliło decyzję wojewódzkiego konserwatora i skierowało do ponownego rozpatrzenia – mówi Ryszard Mikliński. – I oto powstała informacja, że Gudzowaty ma wpływy w Ministerstwie Kultury, bo uchylono decyzję. W rzeczywistości sytuacja się nie zmienia – po prostu wojewódzki urząd konserwatorski musi poprawić uchybienia w uzasadnieniu swojej decyzji.

Europejska ustawa i pieniądze

Czasem wystarczy dobrze ustawione wielobarwne światło, żeby zabytek wyglądał jak przed wiekami. Tak jak portale katedry w Amiens, których polichromie dzięki kolorowej iluminacji wróciły do średniowiecznego wyglądu. U nas bywa różnie. Czasem zniszczy się zabytkowy bruk, żeby wstawić reflektor, który wkrótce potem okazuje się słabej jakości albo źle umieszczony. Podczas dyskusji na seminarium o stanie zachowania zabytków sakralnych szef Krajowego Ośrodka Badania i Dokumentacji Zabytków, Jacek Rulewicz, zwrócił uwagę na modne hasło, które dla Zachodu jest normalną praktyką – zarządzanie dziedzictwem. Celem takiego działania jest nie tylko konserwacja i odpowiednie utrzymanie zabytkowego obiektu, lecz także jego bezpieczeństwo, dobra iluminacja i rozwój turystyki. Zatem czy potrafimy chronić nasze dziedzictwo? – Instytucjonalnie jesteśmy dobrze przygotowani – podkreśla Ryszard Mikliński. – Są państwowe i samorządowe urzędy, które sprawują nad zabytkami pieczę, mamy bardzo dobre porozumienia z policją, strażą pożarną, służbami celnymi. Kadencja, którą kończę, to przede wszystkim kadencja nowej ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, która zastąpiła starą, ponadczterdziestoletnią ustawę. Jeśli ktoś miałby rozliczać ten rząd i mój urząd z jego dokonań, to najważniejszą sprawą było właśnie uchwalenie nowego prawa, które znacznie lepiej chroni nasze dziedzictwo. Mamy nowoczesną, prawdziwie europejską ustawę.
Mijająca kadencja to także m.in. utworzenie Krajowego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków, dotacje na prace przy ponad 750 obiektach, krajowy raport o stanie zachowania zabytków nieruchomych, reforma systemu ochrony zabytków, powstanie Krajowej Ewidencji Zabytków, wpisanie sześciu małopolskich kościołów drewnianych oraz Parku Mużakowskiego na listę światowego dziedzictwa, internetowa baza wykazu zabytków skradzionych lub wywiezionych za granicę niezgodnie z prawem. Ale były też głośne kłopoty – jak słynny niepochlebny dla nas raport prof. Curtisa na temat Babilonu. Jednak w zakulisowych zmaganiach potęg archeologicznych o prawa do badań w najatrakcyjniejszym dziś miejscu na razie wychodzimy zwycięsko. – Rząd iracki jednoznacznie uznał, że gdyby nie polskie wojsko i nasi archeolodzy, to zniszczenia w Babilonie byłyby znacznie poważniejsze – podkreśla generalny konserwator zabytków. – Jedyny dzisiaj w świecie dokładny raport o stanie Babilonu to raport polski. Jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że latem zostało podpisane memorandum – a lada chwila podpiszemy umowę – w sprawie współpracy polsko-irackiej w kwestii pomocy przy odbudowie świetności Babilonu.

Przejmująca władzę ekipa już zapowiada zmiany w polityce kulturalnej. Ustami Kazimierza Ujazdowskiego PiS zaproponowało m.in. dwudziestoprocentowy wzrost wydatków na kulturę i ochronę dziedzictwa narodowego. – Nie ma takiego państwa w Europie, które ma wystarczającą ilość środków na ochronę swojego dziedzictwa – przekonuje Ryszard Mikliński. – Najnowszy przykład to Włochy, gdzie minister kultury zwrócił się o zbiórkę publiczną na rzecz ochrony zabytków. Polska wystarczających pieniędzy też nie ma i mieć nie będzie. Do końca czerwca wpłynęły do ministerstwa wnioski o pomoc publiczną na sumę 350 mln zł. A w budżecie na pomoc w zakresie ochrony zabytków jest tylko 21 mln. Nawet jeśli zwiększymy tę sumę o sto procent, to i tak będzie mało. Dziś największe pieniądze dla tej sfery to pieniądze unijne. W samym Europejskim Obszarze Gospodarczym Polska ma do wykorzystania ponad 80 mln euro.

 

Wydanie: 2005, 42/2005

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy