Narewka nie chce lockdownu

Narewka nie chce lockdownu

Stan wyjątkowy to kolejna katastrofa dla podlaskiej branży turystycznej Pierwszy weekend września spędzamy w Narewce na skraju Puszczy Białowieskiej. Są żubry i jest sporo mundurowych. Nad głowami latają helikoptery. Wprowadzenie ograniczeń poruszania się w 115 miejscowościach to kolejna po pandemicznych obostrzeniach katastrofa dla podlaskiej branży turystycznej. Osoby, z którymi rozmawiam, są co do tego zgodne, różnią się jedynie w opiniach, kto zawinił. Białowieża zamyka się w czwartek, 2 września, o czym dowiadujemy się dwa dni wcześniej. Zdeterminowani, by nie rezygnować z puszczańskiej części planów urlopowych, siadamy nad mapą terenów, które mają zostać objęte obostrzeniami. O drugiej w nocy jest decyzja: jedziemy. Znaleźliśmy miejsce, skąd powinny nam się udać wyprawy na żubry i na rykowisko jeleni. W dzień dzwonimy do hotelu i otrzymujemy potwierdzenie, że niezależnie od tego, czy prezydent podpisze rozporządzenie o stanie wyjątkowym, czy nie, Bojarski Gościniec w Narewce przyjmie gości. Prezydent rozporządzenie podpisuje, my pakujemy walizki. Domniemanie winy W sobotnie popołudnie w centrum Narewki rozbrzmiewają rytmy festiwalu „Folklor i tożsamość pogranicza”. My na razie zadomawiamy się w hotelu. Gości sporo, parking prawie zapełniony. Wczesna jesień to pora dla miłośników ciszy i kameralnych wycieczek rowerowych po lasach. Obsługa dwoi się i troi, żeby wynagrodzić odwiedzającym hotel i restaurację niespodziewane trudności. Nikt nie jest pewien, co i gdzie wolno robić. Najlepiej posłuchać, co mówią przy sąsiednich stolikach: – Myśleliśmy, że skoro Białowieża zamknięta, to Szlak Dębów Królewskich też nieczynny, ale go dziś przeszliśmy. Nikt nas nie sprawdzał, kasa nieczynna, udało się wejść i zobaczyć prastare drzewa. Jesteśmy dobrej myśli. Po smacznej obiadokolacji i krótkim odpoczynku wyruszamy w las. Policyjne koguty migają naprzeciw urzędu gminy przy Białowieskiej, na wylocie w kierunku Janowa. Dlaczego tutaj? W miejscowości otwartej dla ruchu, z której szosą jest 14,4 km do przygranicznego Starego Masiewa, a w linii prostej ok. 10 km do granicy? Policjanci przepytują męża, skąd i dokąd jedziemy. Żądają okazania dokumentu tożsamości. Na hasło „wieża widokowa” reagują bez wiary. Przyjechali z Torunia, nie znają terenu. Uspokaja ich dopiero nazwa Kosy Most. Możemy się oddalić, byle nie do Białowieży. W drodze schodzi z nas napięcie, przerzucamy się żartami, co mogłoby nas pogrążyć. Jak łatwo ulec domniemaniu winy w obecności władzy. Jelenie ryczą na potęgę. Na wieży zebrało się sporo ciekawskich. Schodzimy jako ostatni, maszerujemy do parkingu przez ciemny las. W samochodzie ustalamy, jak będziemy zeznawać. Syn nagrał basowe nawoływania byków, w razie czego użyjemy ich w obronie własnej. Martwimy się niepotrzebnie, nikt nas nie zatrzymuje, chociaż do policji dołączyła straż graniczna. Idziemy na festiwal, na scenie Dobryje Grajki, mistrzowie muzyki biesiadnej. Publiczność śpiewa „Biełyje rozy”, kołysze się do innych przebojów. Zespół reklamuje na plakatach swój repertuar pieśni białoruskich, rosyjskich i ukraińskich. Kilkaset osób pod sceną zna ich teksty. Atmosfera wspaniała. Kolejny zespół, Czeremszyna, to – jak zapowiada wójt – „najlepszy eksport muzyczny Podlasia”. Płyniemy z muzyką, piękną jak cała ta mała ojczyzna wielu wyznań i kultur. Wokół sama dobra energia. Puszcza trwa Pani Ludmiła podjeżdża pod hotel kwadrans przed piątą. Będzie naszą przewodniczką po zabielonych szadzią łąkach. Uprzedza, że przeszła już pierwszą kontrolę, kiedy przebijała się z głębi puszczy do Narewki. Zapowiedziała policjantom (z Bydgoszczy), że wróci z gośćmi, taka praca. Rozglądamy się za żerującymi o świcie żubrami i za policją. Mamy szczęście – chwilę po piątej spotykamy przed mostkiem samotnego byka. Czujna bestia, zauważa nas i ucieka galopem do lasu. Idziemy dalej przez łąki. – To tereny prywatne, kontraktowane u rolników w celu opieki nad żubrami, program współfinansowany z funduszy unijnych – tłumaczy pani Ludmiła. Cena za wydzierżawienie 1 ha łąk to średnio 2,5 tys. zł – za przygotowanie terenu, zbiór siana i złożenie go luzem na zimę. Kiedy w lesie brakuje pożywienia, zwierzęta wychodzą na otwarte przestrzenie, gdzie powodują szkody w uprawach. Przygotowanie na zimę ok. 100 ha łąk dla białowieskiej populacji ponad 700 żubrów minimalizuje straty. Później zauważę pewien porządek w rozmowach: te same osoby, które skarżą się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 38/2021

Kategorie: Kraj