Nasza futbolowa pierwsza kadrowa

Nasza futbolowa pierwsza kadrowa

Brakowało szaleństwa

„Nie wmawiajmy sobie, że odnieś­liśmy aż taki sukces. Nie musimy się w ten sposób dowartościowywać. Ważne, że wreszcie pasowaliśmy do turnieju, nie przerósł nas pod żadnym względem – ocenił Zbigniew Boniek w rozmowie z Rafałem Stecem. – Po 30 latach znów przylecieliśmy na imprezę mistrzowską nie jako turyści, ale jako jej normalni, poważni uczestnicy. A nawet mocno zaznaczyliśmy swoją obecność. Uważam, że nie mamy czego fetować, ale możemy czuć zadowolenie z występu. Nawet jeśli czujemy niedosyt. Bo czujemy. I to duży, Portugalia była w zasięgu… Byliśmy bardzo dobrze zorganizowani taktycznie i – tu wielki plus dla sztabu trenerskiego – widać było rękę trenera i jego ludzi. W kilku sektorach boiska zabrakło trochę piłkarskiej jakości. Umiejętności wygrania pojedynku, kiwnięcia kogoś. Graliśmy wypracowanym na treningu schematem, brakowało szaleństwa… Każdy piłkarz, każdy sportowiec po wykonaniu zadania musi odzyskać pokorę, w pewnym sensie wrócić do punktu wyjścia. Wmawianie sobie, że jesteśmy mocni, jest szkodliwe. Zwłaszcza że wciąż nie należymy do piątki najsilniejszych reprezentacji w Europie”.

Także realistycznie dokonania drużyny narodowej ocenił były reprezentant, a obecnie wiceprezes PZPN Marek Koźmiński: „Za Euro 2016 reprezentacja powinna dostać czwórkę z plusem. Ale żeby zasłużyć na porównania do medalowych drużyn Kazimierza Górskiego z 1974 r. i Antoniego Piechniczka z 1982 r., musi iść dalej”.

Wcześniej jednak apetyt rósł w miarę jedzenia, czyli w miarę rozwoju wydarzeń. Nie dziwię się emocjom, a nawet stanom euforii po kolejnych meczach biało-czerwonych. Od 1992 r. czekano przecież na jakąkolwiek dobrą odmianę podczas poważnego turnieju. Przez ten dłużący się niemiłosiernie czas dorosło kilka pokoleń kibiców, którzy nie doświadczyli, co to znaczy odnieść autentyczny sukces. Opowieści, wspomnienia i filmy o triumfach jedenastek Górskiego czy Piechniczka są przez kilka milionów fanów futbolu przyjmowane niemal tak samo jak historie o bitwie pod Grunwaldem. Oni rzeczywiście marzyli i tęsknili, by móc przeżyć coś miłego właśnie tu i teraz, dzisiaj. Doczekali się, chociaż wielu (w tym zdecydowana większość mediów) w ocenie wydarzeń na francuskich boiskach przekroczyło wszelką miarę.

Nasi piłkarze przekonali się, co to znaczy wziąć udział w imprezie odpowiedniej rangi. Pomnożenie środków na koncie to jedno, a aspekty sportowe, czyli transfery, drugie. Gra na Euro 2016 z pewnością miała niebagatelne znaczenie przy finalizacji przynajmniej niektórych kontraktów. Hitem jest oczywiście przejście Grzegorza Krychowiaka z Sevilli do Paris Saint-Germain. Z kolei Kamil Glik, ostatnio kapitan Torino FC, przeniósł się do AS Monaco, podpisując czteroletni kontrakt. Maciej Rybus podpisał kontrakt trzyletni z francuskim Olympique Lyon. Milik pozostaje w Ajaksie. Na transferowej trampolinie: Błaszczykowski, Kapustka, Pazdan, Grosicki…

Nawałka pozostał na stanowisku coacha, ale również powinien wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów. Można śmiało stwierdzić, że na razie do perfekcji opanował jedynie sztukę kamuflażu. Przecież doskonale zdaje sobie sprawę z mankamentów, także z tego, że forma zawodników była bardzo nierówna. Tymczasem wszystko to umiejętnie tuszował, mylił tzw. obraz gry, przekonywał o skuteczności obranej strategii, także o tym, że najlepiej dla zespołu, kiedy jego najlepszy snajper zamiast strzelać, haruje w środku pola (?).

Graliśmy niezwykle ofiarnie (najczęściej faulowani w całym turnieju, po 17 razy, byli Krychowiak i Lewandowski!), ale często bez błysku, natchnienia i odwagi graniczącej z ryzykiem. Dość przypomnieć wręcz koszmarną pierwszą połowę spotkania z Ukrainą, męczarnie od 70. minuty (z dogrywką) ze Szwajcarią i wreszcie mecz z Portugalią, kiedy staraliśmy się dowieźć do końca 1:1, licząc na karne. Nasza siła ofensywna to 17 celnych, 31 niecelnych strzałów i cztery bramki, czyli 0,8 gola na mecz. W żaden sposób nie da się obronić tezy, że preferowano jakąś odmianę ofensywnego sposobu gry. Coś w tym jest, skoro najbardziej wychwalamy zawodników defensywnych. Nie zachwycajmy się zatem, że nie traciliśmy bramek, skoro istotą piłki pozostaje jednak ich zdobywanie.

Jak słusznie zauważył Szymon Mierzyński: „Po Euro 2016 postrzeganie reprezentacji Polski się zmieniło, a rywale nabrali respektu. Nie oznacza to jednak, że Adam Nawałka dysponuje gotowym zespołem. Biało-czerwoni dotarli do ćwierćfinału, grając zaledwie 18 zawodnikami. Oto pierwszy problem – wąska kadra. Dysponujemy silną podstawową jedenastką, mającą atuty zarówno w obronie, jak i w ataku, ale każda absencja kluczowego gracza powoduje lukę, której Adam Nawałka nie jest w stanie wypełnić wartościowym rezerwowym”.

Niepokojąco zatem wygląda odpowiedź na pytanie, kim zastąpić graczy z podstawowego składu, aby byli to piłkarze tej samej klasy. Bramka – jak nie Fabiański, to Szczęsny, Boruc, Tytoń… Obrona – za Piszczka, Glika i Pazdana – nie ma; pomoc – za Błaszczykowskiego, Krychowiaka, Grosickiego, a nawet Kapustkę – nie ma; atak – o pełnowartościowych zmiennikach Lewandowskiego i Milika możemy jedynie pomarzyć. Nawałka pracuje z kadrą już od 1 listopada 2013 r., a jak wynika z powyższego, do tak wychwalanej perfekcji jeszcze co nieco brakuje. Brak lewego obrońcy z prawdziwego zdarzenia jest stanem chronicznym, w pomocy brakuje nowego Kazimierza Deyny. Wydawało się, że niełatwej roli rozgrywającego, prowadzącego grę sprosta Piotr Zieliński, ale po fatalnych 45 minutach z Ukrainą kolejnej szansy nie dostał.

Może otrzyma ją już 4 września, kiedy otworzymy kolejny rozdział w historii naszego futbolu – eliminacje do finałów mistrzostw świata 2018 w Rosji. Wyjazd do Kazachstanu wcale nie będzie atrakcyjną wycieczką. Graliśmy tam tylko raz, zwyciężając zaledwie 1:0. Nasza futbolowa armia, pierwsza kadrowa, ma się całkiem nieźle, pod warunkiem że wszyscy są zdrowi. Kiedy ktoś się wykrusza, rezerwy najwyraźniej nie nadążają. A jak niedawno powiedział trafnie jeden z naszych wybitnych generałów Leon Komornicki: „Armia bez zaplecza jest armią jednorazowego użytku”. Warto, żeby Nawałka i jego współpracownicy wzięli sobie te słowa do serca.


Jedenastka Euro 2016
Rui Patrício (Portugalia) – Joshua Kimmich, Jérôme Boateng (obaj Niemcy), Pepe, Raphaël Guerreiro (obaj Portugalia) – Toni Kroos (Niemcy), Joe Allen (Walia) – Antoine Griezmann (Francja), Aaron Ramsey (Walia), Dimitri Payet (Francja) – Cristiano Ronaldo (Portugalia)

Czy Polak powinien znaleźć się w najlepszej jedenastce turnieju?

TAK – 41%

NIE – 59%

Źródło: sonda internetowa na portalu Sport.pl

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2016, 29/2016

Kategorie: Sport

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy