Uznana filmoznawczyni Jadwiga Hučková opublikowała niedawno pracę „Od Wiertowa do Skoniecznego. »Chłopski los« według kronikarzy, pamiętnikarzy i dokumentalistów”. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że jest to kolejna pozycja potwierdzająca renesans zafascynowania tematyką chłopską w Polsce. W przypadku książki Hučkovej sprawy mają się jednak inaczej. Jest ona pokłosiem długotrwałych badań, wieloletnich zainteresowań autorki tą problematyką. Jej prace nad zagadnieniami wsi prezentowanymi w filmie dokumentalnym w XX w. w ZSRR i w Polsce trwały na tyle długo, że zbiegły się z obecną wzmożoną falą zaintrygowania, być może modą, na rolę chłopstwa i wsi w kulturowym rozwoju Polski. Wspomnę na marginesie, że już Michał Bobrzyński – pragnący usilnie włączyć chłopów w obręb narodu polskiego (o rzeczywistym włączeniu możemy mówić dopiero od momentu wybuchu wojny polsko-bolszewickiej) – wygłosił odczyt zatytułowany „Karta z dziejów ludu wiejskiego w Polsce”. Rozważał w nim, co chłopi wnieśli do politycznej historii Polski. Udowodnił, z mocnym oparciem się na źródłach historycznych, że niewątpliwym wkładem chłopów w historię było zbiegostwo.
Można odnieść wrażenie, że współczesnych Polaków powoli przestaje niepokoić myśl, że jesteśmy chłopskim społeczeństwem. Czyli zdecydowana większość ludzi żyjących nad Wisłą ma chłopskie korzenie. Rzecz oczywista, nie oznacza to, że wielowiekowa dominacja szlachty – tego 10-procentowego w skali całej populacji „narodu politycznego” – nie odcisnęła piętna na chłopskiej, a więc naszej umysłowości. Szlachetczyzna wciąż na nas oddziałuje za sprawą opisanego przez socjologów prawa, które mówi, że klasy niższe zawsze naśladują zachowania klas wyższych. Starają się w ten sposób do nich upodobnić, choć nieraz – głównie przez niedobory materialne i kulturowe – przybierało to formę karykatury i parodii. Zresztą naśladowcy-parodyści niespecjalnie musieli się tym przejmować, bo rzadko towarzyszyła im świadomość, że nimi byli.
Podam trzy przykłady ciągłego oddziaływania szlacheckiej obyczajowości na teraźniejszość. Pierwszy – szlachecko-ułańska fantazja Polaków na drogach niewiele ma wspólnego z chłopską ostrożnością, a jednak stała się naszą codziennością, tak że siadanie za kierownicą samochodu niezmiennie pozostaje w naszym kraju aktem odwagi. Drugi przykład to absolutyzowanie honoru, doprowadzone do skrajności wyczulenie wśród ludzi o chłopskich korzeniach na najlżejsze uchybienie w tym względzie. Pisałem już kiedyś w PRZEGLĄDZIE (22 sierpnia 2022 r.), że odróżnia nas to od zachodnich społeczeństw, w których źródłem poważania, respectability, nie jest sprawa honoru, ale nade wszystko fachowo wykonywana praca w określonej dziedzinie. I trzecia kwestia – uważam, że szlacheckie dziedzictwo odpowiada w dużym stopniu, choć nie wyłącznie, za mierną jakość serwisu w Polsce. W jaki sposób w społeczeństwie postszlacheckim czerpać satysfakcję z usługiwania komukolwiek? Obrażeni na cały świat kelnerzy, konsultanci, sprzedawcy byli, są i, zdaje się, pozostaną naszym chlebem powszednim. Chlebem, który przyzwyczailiśmy się spożywać bez szemrania, chociaż nieraz słono za niego płacimy.









