Nie okradaj suwerena

Nie okradaj suwerena

Gwar jak w szkole na przerwie. Stroje wyjściowe. Wyczytywanie kolejnych nazwisk. Dyplom w okładkach. Uścisk ręki. Zdjęcie. I tak ponad 400 razy. Ten wstęp może zmylić czytelników, ale to nie jest relacja z inauguracji roku szkolnego czy akademickiego. Choć wręczanie zaświadczeń o wyborze do Sejmu miało wiele wspólnego ze szkołą. A na dodatek Sejm ma być dla nas prawdziwą szkołą demokracji. Ma być. Ale wiadomo, że nie jest.

Oglądałem długą relację z tej uroczystości w telewizji. I to z rosnącym zainteresowaniem. A to z dwóch powodów. Po pierwsze, ze względu na prowadzącego ceremonię. Sędzia Wiesław Kozielewicz, przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, ma niewątpliwie talent do robienia show. Wyraźnie lubi występy publiczne i kamery. Zadanie miał niełatwe, bo stawiła się zdecydowana większość z 460 posłanek i posłów. W tym takie primadonny jak prezes wiadomej partii, premier, szefowie partyjni i polityczni celebryci. Przewodniczący PKW nie dał im się przyćmić.

A drugim powodem zapatrzenia się na tę, nie tak przecież ważną, uroczystość była zwykła ludzka ciekawość. Zastanawiałem się, jak zagospodarują swoje paręnaście sekund wybrańcy narodu. Patrzyłem na długi korowód. Od bardzo młodych, co do których mam wątpliwość, czy posłowanie nie jest ich pierwszą pracą, po mocno leciwych weteranów wielu kadencji. Mamy w Sejmie tylko 55 debiutantów. W tym ledwie kilkoro z potencjałem. Indywidualności pojawiły się głównie na lewicy.

Na Wiejskiej zdecydowana większość to karna armia głosująca tak, jak każe interes partyjny. Jeśli mają osobiste ambicje, to wiążą się z one z budowaniem pozycji w strukturach władzy. Albo zajęciem możliwie dobrego miejsca w peletonie walczącym o władzę.

I co ten staro-nowy parlament ma zmienić w życiu suwerena? Jak poprawi mankamenty funkcjonowania państwa? Kilkanaście milionów głosujących Polaków ma przecież swoje oczekiwania.

Sejm i Senat są więc na starcie w bardzo trudnym położeniu. I dobrze będzie, jeśli nie dorzucą do już rozpalonego pieca nowych problemów. To program minimum. Choć i to skromne oczekiwanie może być zbyt optymistyczne. Czarny scenariusz to pogłębianie procesów zawłaszczania państwa przez jeden obóz polityczny. I politycy zajmujący się głównie budowaniem osobistych wpływów oraz bogaceniem się na majątku państwowym. Piszę o tym, bo prawie żaden polityk nie protestuje przeciwko powszechnemu powtarzaniu, że w Polsce wszyscy z władzy kradną, a ci, którzy teraz rządzą, chociaż się dzielą. Może by na początek stworzyć jakiś ponadpartyjny blok niekradnących?

Wydanie: 2019, 44/2019

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Komentarze

  1. Józef Brzozowski
    Józef Brzozowski 28 października, 2019, 18:46

    Pan Domański w tym felietonie pisze między innymi: „ Sejm ma być dla nas prawdziwą szkołą demokracji. Ma być. Ale wiadomo, że nie jest.” Też jestem przekonany, że prawdziwej demokracji w Polsce nie ma. W okresie PRL była „demokracja ludowa”, w tej III/IV RP jest „demokracja przedstawicielska” obie to mydło w oczy. Ani tamta nie była demokracją ludową, ani ta nie jest demokracją przedstawicielską. Posłowie nie są przedstawicielami wyborców – nie wiążą ich instrukcje wyborców.

    Myślę że w XX wieku dwa razy podchodziliśmy do demokracji. Raz po odzyskaniu niepodległości, ale w 1926 r. Piłsudski i jego ludzie wybili ją Polakom z głowy. Potem była próba w latach 80. ale rozmowy w Magdalence szybko a definitywnie ją zakończyły.

    W obecnym Sejmie PiS ma więcej mandatów jak KO+SLD+PSL+Konfederacja razem, ale PiS otrzymał mniej głosów jak pozostałe komitety w sumie. MNIE GŁOSÓW, WIĘCEJ MANDATÓW. Podobno jest to zgodne z bandycką metodą d’Hondta której nie rozumiem i nie akceptuję. Wybory powinny się odbywać w ordynacji większościowej, a mandatariusze powinni być zależni mandatem od wyborców w okręgu właśnie po to, by powstał ponadpartyjny blok niekradnących.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Radoslaw
      Radoslaw 1 listopada, 2019, 11:42

      Demokracja to system rządów społeczeństw miejskich i względnie wykształconych. To w miastach prowadzona jest edukacja na poziomie ponadpodstawowym, możliwa jest wymiana poglądów, zawiązywanie organizacji politycznych, prowadzenie kampanii wyborczych, to w miastach tworzy się egalitarne, demokratyczne społeczeństwo.W Wlk. Brytanii już w połowie XIX wieku poza rolnictwem pracowało ok. 80% populacji. Na ziemiach polskich czy w Rosji w tym czasie jakieś 80-90% pracowało W rolnictwie, z tego przytłaczająca większość była pańszczyźnianymi chłopami, którym odmawiano w ogóle praw ludzkich, nie mówiąc o prawie do jakiegokolwiek wyboru władzy. W Rosji, w chwili wybuchu rewolucji jeszcze 85% ludności to było chłopstwo, w Polsce może z 10 procent mniej. W 1939 roku chłopi stanowili nadal 65% polskiego społeczeństwa. Dlatego demokracja była po prostu niemożliwa do wprowadzenia ani w Rosji, ani w Polsce w okresie międzywojennym, bo oba te kraje były jeszcze co najmniej o 100 lat (!) przed osiągnięciem struktury społecznej, która jest niezbędna dla wprowadzenia względnie stabilnej i sprawnej demokracji. Zresztą, to co się dzieje obecnie w Wlk. Brytanii wskazuje, że nawet w państwach o wielowiekowej tradycji demokratycznej system może się zatrząść w posadach. Zniszczenie kilku wielkich miast sprawiło, że w 1945 roku w Polsce ok. 75% społeczeństwa mieszkało w odciętych od świata wsiach, zaledwie 1.5% miało wykształcenie średnie lub wyższe. Przytłaczająca większość Polaków nie miała bladego pojęcia, czym jest demokracja, nie rozumiało, czym jest państwo, jak działają jego podstawowe instytucje. W ciągu 45 lat Polski Ludowej do miast przeprowadzono ponad 30% populacji, a mieszkańcom wsi zapewniono dojazdy do miast, a tym samym dostęp do kultury, edukacji, opieki zdrowotnej. W ten sposób zaczęto tworzyć podstawy demokracji i to w tempie wielokrotnie większym, niż na Zachodzie. Takie procesy urbanizacji jak za PRL, na Zachodzie zajmowały 100-150 lat. Niestety w 1989 roku proces migracji do miast się w Polsce przerwał – mimo że jeszcze nie osiągnął standardu społeczeństw demokratycznych. ba trend się nawet odwraca! Dodatkowo tzw. prowincja została zmarginalizowana poprzez zlikwidowanie lokalnych ośrodków przemysłowych czy odcięcie od transportu publicznego ok. 1/3 mieszkańców kraju! Brutalny system darwinizmu społecznego doprowadził do ogromnych różnic materialnych, za którymi przyszła pogarda dla drugiego, biedniejszego człowieka. Polska Ludowa zaczęła tworzyć egalitarne, wykształcone społeczeństwo, które jest fundamentem demokracji. Natomiast w 1989 roku proces tworzenia społeczeństwa demokratycznego został w Polsce ZATRZYMANY, a nie rozpoczęty! Mało tego, w Polsce odbudowuje się feudalną strukturę społeczną, co zaczyna się od pozbawienia klas niższych szansy na awans społeczny poprzez edukację. Edukację, która tylko formalnie jest bezpłatna, ale de facto już na poziomie podstawowym jej jakość zależy od możliwości finansowych wysłania dziecka na dodatkowe kursy czy korepetycje. Polacy, po 30 latach tzw. demokracji, nadal nie rozumieją, jak działają podstawowe instytucje państwa – np. system emerytalny. Oburzają się na wysokie stawki ZUS, ale nie potrafią odpowiedzieć, skąd wziąć pieniądze na wypłatę bieżących emerytur. To jak mogą świadomie rządzić swoim krajem?Dlatego śmieszą mnie spory o konstytucję czy ordynację wyborczą, bo jedno i drugie jest fikcja bez znaczenia w sytuacji, kiedy rozbija się fundament demokracji, niszcząc społeczeństwo egalitarne na rzecz społeczeństwa feudalnego. W Polsce wkrótce będzie taka sama „demokracja”, jak za czasów I RP – dla 5% uprzywilejowanych. Reszta będzie sobie mogła głosować wedle uznania, wierzyć w demokrację, a i tak nie będzie miało to wpływu na jej los. 

      Odpowiedz na ten komentarz
      • Józef Brozowski Żory
        Józef Brozowski Żory 2 listopada, 2019, 17:18

        Panie Radoslawie. Z ciekawością czytam Pana komentarze, dużo się w nich dowiaduję. Po tym powyższym troszkę inaczej patrzę na demokrację ludową. Z przerażeniem czytam o drodze do „demokracji” z okresu I RP.

        Nie rozumiem jednak dlaczego śmieszą Pana spory o konstytucję czy ordynację wyborczą. W moim rozumieniu to ma zasadniczą wagę. Domyślam się, że Panu chodzi o oświatę. Może zacznijmy od gmin, od hasła „GMINA TO MY”. Od zrozumienia, że władze w gminie to nie królowie czy panowie, a najemnicy. Za nasze pieniądze zatrudniamy przedstawicieli by w naszym imieniu zarządzali gminą. Ale ci przedstawiciele, by być naszymi przedstawicielami muszą być zależni od wyborców mandatem? I tu dochodzimy do ordynacji… O Konstytucji można będzie rozmawiać, gdy ludzie poczują się obywatelami swojej gminy. Pozdrawiam Pana.

        Odpowiedz na ten komentarz
        • Radoslaw
          Radoslaw 3 listopada, 2019, 00:20

          Określenie, że spory o konstytucję mnie „śmieszą ” pewnie było z mojej strony przesadzone, może nie na miejscu, może zbyt ostre. Ja przede wszystkim chciałem zwrócić uwagę na to, że żadne prawodawstwo nie ma znaczenia, jeśli nie jest osadzone na zdrowej, demokratycznej strukturze społecznej. Ja widzę w Polsce szybki powrót do feudalizmu, a jego podstawowym przejawem jest coraz szybsze unicestwianie mechanizmów awansu społecznego, coraz głębsze podziały na bogatych i biednych, które stają się już podziałami na lepszych i gorszych. Te podziały zaczynają się utrwalać, stają się dziedziczne – urodzenie zaczyna determinować cały los człowieka. Wyrastasz w biedzie, to znaczy od dziecka będziesz mieć gorszą opiekę medyczną, warunki życia, wykształcenie – czyli w dorosłość wchodzisz słabszy fizycznie i intelektualnie. Czyli już na wstępie jesteś na przegranej pozycji, z mizernymi szansami na awans. To cóż to jest, jak nie feudalizm, jeśli urodzenie decyduje o twojej przyszłości? I co tu ma zmienić konstytucja? Konstytucja 3-maja też taka była ponoć postępowa, a nadal zakładała utrzymanie większości Polaków w stanie niewolniczym, zwanym inaczej pańszczyzną.Dla mnie 30 lat tzw. demokracji w Polsce to kompletna klęska i teraz właśnie to zaczyna być widać doskonale. Byłem studentem, kiedy zaczynało się w Polsce „nowe”, ale kiedy po kilku latach zaczęto w moim mieście masowo zamykać zakłady przemysłowe i jeszcze obrażano ludzi, którzy w nich pracowali, to już wiedziałem, że mnie nie po drodze z taką „demokracją”. Wieloletni pobyt za granicą, w kraju o znacznie dłuższej niż polska tradycji demokratycznej, tylko mnie w tym przekonaniu utwierdził. Kiedy w Europie Zachodniej zamykano zakłady przemysłowe, to politycy, media i zwykli ludzie współczuli zwalnianym pracownikom i zastanawiali się, jak im pomóc, jak ratować lokalne społeczności przed degradacją. W Polsce w latach 90-tych wyrzucono poza margines 3 mln. ludzi, kolejne miliony zmuszono do pracy „na czarno” albo na jakichś pseudo-umowach i jeszcze ich opluwano – że roszczeniowi, że skażeni komuną itd. Co gorsza, to była retoryka nie tylko polityków i posłusznych im mediów – tak mówili o sobie zwykli ludzie. Ten, co akurat jeszcze pracę miał, złorzeczył zwalnianemu górnikowi czy włókniarce. To miał być ten etos Solidarności? Wielkie kłamstwo, oszustwo i manipulacja za pieniądze CIA – tym była (albo stała się) ta cała Solidarność, więc nie ma się co dziwić, że na tym kłamstwie wyrosła tylko fasada demokracji, ten ponury kabaret polityczny, który rozgrywa się dziś na naszych oczach. Jeszcze odnośnie moich analiz z wcześniejszego postu – Korea Południowa, która dla znakomitej większości Polaków jest wzorem sukcesu ekonomicznego, przez prawie 40 lat była państwem autorytarnym, w tym przez kilkanaście lat dyktaturą wojskową. Zaczynała jako straszliwie zniszczony kraj rolniczy. Potem były i sfałszowane wybory, i strzelanie do manifestantów – zupełnie jak w PRL. W pełni demokratycznym państwem stała się dopiero w 1987 roku. Może to była cena, którą należało zapłacić za stabilnosc – żeby NAJPIERW uformować względnie rozwinięte i wykształcone społeczeństwo, a dopiero POTEM budować demokrację? Wygląda na to, że także przykład Chin potwierdza tę tezę.Na przełomie lat 80/90 Polska technologicznie nie odstawała wiele od Korei Południowej, a Chiny wyprzedzała o co najmniej dekadę. Dziś to Polska jest zapóźnina o dekady i dystans rośnie nieuchronnie. – no tego to się już na PRL zwalić nie da (choc wielu by chcialo).
          Pewnie wielu razi mój kasandryczny ton. No cóż – ja tak to widzę i opieram się na twardych faktach.
          Ja Pańskie teksty także chętnie czytam i cenię. To dobrze, że jest Pan większym niż ja optymistą. Może zatem moje ponure wizje posłużą jako sygnał ostrzegawczy i pobudzą ludzi do działań zapobiegawczych.

          Pozdrawiam!

          Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy