Wielu Polaków wierzy, że po śmierci trafi do galerii handlowejProf. Zbigniew Mikołejko – kierownik Zakładu Badań nad Religią Polskiej Akademii Nauk „Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, / Co to będzie…”. Panie profesorze, co z nami będzie, gdy nas już nie będzie? – Ta sprawa mnie samego bardzo niepokoi. I chciałbym mieć udział w tym, co się ze mną stanie, ale wiem, że nie będę go miał. Nie godzę się więc ze swoją skończonością, jednak czuję się wobec niej bezradny. Mój światopogląd jest bowiem radykalnie tragiczny – jestem przekonany, że dysponujemy jedynie życiem doczesnym. Żal mi będzie zatem rozstawać się z najpiękniejszym ze światów. Ale co robić? Należy pan do absolutnej mniejszości osób, które nie wierzą w życie pozagrobowe. Zgodnie z opublikowanymi na początku marca wynikami badania CBOS „Kanon wiary Polaków” tylko 18% rodaków twierdzi, że śmierć jest końcem i nic po niej nie będzie. – 18% to i tak sporo, bo przecież 95-96% osób uważa się u nas za katolików. Gdyby serio potraktować ich deklaracje, okazałoby się, że część katolików nie wierzy w życie wieczne, a więc przeczy istocie chrześcijaństwa. Między ziemią a niebem Mimo to wiara, że śmierć nie jest końcem, jest w naszym kraju bardzo silna. Dlaczego? – Głęboko nie zgadzamy się z zatrzaśnięciem naszej egzystencji między narodzinami a śmiercią, z jednorazowością życia. I jesteśmy bardzo do niego przywiązani. Stąd myśli o śmierci towarzyszy ogromny lęk, przerażenie. Tak jest od zawsze. I wszystkich to dosięga. Cesarz Tyberiusz chociażby – ze strachu przed śmiercią zamknął się w twierdzy na Capri. Sądził, że tam śmierć go nie dosięgnie. Ale został zamordowany przez spiskowców. Choć więc świat bywa zły i okrutny, ma przecież jednocześnie niebywałą urodę. Dlatego nie chcemy się z nim rozstać. To po pierwsze. A po drugie – wielu z nas oczekuje pośmiertnej retrybucji, odpłaty za doczesne nieszczęście, cierpienie, upokorzenie. Ma nadzieję, że życie pozagrobowe okaże się nagrodą dla dobrych i karą dla złych. Istnieje jeszcze trzecia opcja – czyściec. – Ona dotyczy tylko katolików, przedstawiciele innych wyznań chrześcijańskich nie mają czyśćca. Czyściec jest zresztą dość późnym wynalazkiem. Nowy Testament o nim nie wspomina, pojawia się tam jedynie stwierdzenie św. Pawła, że po śmierci dusza musi przejść „jakby przez ogień”. Bramy czyśćca uchylił dopiero św. Augustyn. Po śmieci matki, zmarłej w 387 r. na jego rękach, zastanawiał się bowiem, co stanie się z jej duszą. Z jednej strony zasłużyła na niebo, bo była żarliwej wiary i znosiła pokornie cierpienia ze strony męża pijaka, który ją zdradzał i bił, z drugiej zaś potrafiła zranić innych niesprawiedliwym sądem, a już od młodości miała zbytnią słabość do wina, co kwalifikowało ją raczej do piekła. Co więc powinno się z nią stać? Chrześcijaństwo długo pracowało nad problemem zarysowanym przez św. Augustyna. Korzystano przy tym z obrazów ognia piekielnego, tworząc wizję ognia czyśćcowego. Dogmat o czyśćcu przyjęto w XIII w., a ostatecznie uchwalono go na soborze florenckim w 1439 r. Matka św. Augustyna też została świętą. Przez stulecia można było otworzyć duszom czyśćcowym drogę do raju w bardzo prosty sposób. „Kupujcie, kupujcie odpusty! Z każdą monetą co zadźwięczy, jedna mniej dusza w czyśćcu jęczy!”, miał zachwalać tę usługę Jan Tecel, dominikanin z Lipska. – Przeciwko kupczeniu odpustami czyśćcowymi, czyli zbawieniem, wystąpił Marcin Luter. Od tego zaczęła się reformacja, która wykluczyła czyściec, Kościół katolicki bardzo go natomiast bronił w walce z luteranami i kalwinistami. W Polsce np. na fali kontrreformacji katolicy zamówili u Michała Anioła Palloniego wielkie freski w farze w Węgrowie, są na nich m.in. wizje czyśćca. Po sporze z reformacją myślenie katolickie o czyśćcu straciło intensywność. I czyściec nie ma tej samej rangi, co piekło i niebo, zajmuje ostatnie, trzecie miejsce w zaświatach. Wierni też nie przywiązują do niego znaczenia. Pedagogika strachu Czyściec, podobnie jak piekło i niebo, sugestywnie opisał Dante w „Boskiej komedii”. Jaki wpływ wywarła ona na wyobrażenia życia pozagrobowego? – Ogromny. Znaczenia „Boskiej komedii” nie wolno ograniczać jedynie do tekstu. Dante jako autor niezwykle ekspresyjnej wizji zaświatów stał się natchnieniem dla artystów: od włoskiego trecento i quattrocento po nowożytnych, takich jak XIX-wieczny Gustave Doré, który zilustrował „Boską komedię” wspaniałymi grafikami. Dante wciąż inspiruje, w „Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego” napisanym przez Jacka Kaczmarskiego









