Niechciani emigranci znad Wisły

Niechciani emigranci znad Wisły

Campo Latina - The entrance to the refugee camp Date before 1989 wiki

Włoskie media szokowały informacjami o zachowaniach uchodźców z Polski W zamęcie dyskusji o przyjmowaniu w Polsce, a raczej nieprzyjmowaniu, syryjskich uchodźców żadna ze stron politycznego sporu nawet nie próbowała się odwołać do nie aż tak odległej historii. Najwyraźniej nikt nie chce pamiętać (choć zapewne z różnych przyczyn), że również polscy uchodźcy stanowili kiedyś niewygodny balast, którego wszyscy starali się pozbyć. 31 lat temu polscy „turyści” pojawili się na masową skalę we Włoszech i doprowadzili do napięć politycznych na linii Warszawa-Rzym-Watykan oraz narazili na szwank pozytywny wizerunek Polaka w społeczeństwie włoskim. Z ziemi polskiej do włoskiej Wydostanie się z pogrążającej się w kryzysie Polski w latach 80. było marzeniem wielu. Powszechnego poczucia braku perspektyw, zwłaszcza wśród młodzieży, nie były w stanie osłabić nawet dwie pielgrzymki papieskie (1983, 1987). O pracę zgodną z kwalifikacjami było trudno, rosły ceny żywności, węgla, energii elektrycznej i benzyny. Z drugiej strony liberalizacja przepisów paszportowych spowodowała, że część obywateli PRL uznała emigrację za jedyną realną możliwość poprawy swojego losu. Z ich punktu widzenia pontyfikat Jana Pawła II dostarczał dobrego pretekstu do wyjazdu do Włoch w celach deklarowanych jako turystyczne lub pielgrzymkowe. W istocie zaś ten kraj stawał się jedynie etapem pośrednim dla przybyszów, których pragnieniem był pobyt stały w USA, Kanadzie, Australii czy Nowej Zelandii. To, że polskie władze dość swobodnie udzielały zezwoleń na te wyjazdy, powodowało, że do Włoch napłynęły duże grupy Polaków, szczególnie latem 1987 r. Taka polityka Warszawy stawiała w trudnej sytuacji sprawujące wówczas władzę centrolewicowe rządy włoskie, kierowane przez Giovanniego Gorię i Amintore Fanfaniego. Rzymowi próbującemu prowadzić własną „politykę wschodnią” zależało na unormowaniu i ociepleniu stosunków z PRL. Świadczyły o tym ważne wizyty oficjalne: ministra spraw zagranicznych Giulia Andreottiego w Polsce w grudniu 1984 r. oraz I sekretarza KC i przewodniczącego Rady Państwa gen. Wojciecha Jaruzelskiego we Włoszech w styczniu 1987 r. Masowy napływ uchodźców był więc dla władz włoskich, zabiegających o harmonijny rozwój relacji z Warszawą, niewygodny. Starały się one marginalizować tę kwestię, licząc, że Polska wprowadzi bardziej restrykcyjne przepisy paszportowe. Kłopoty z Polakami Ale Warszawa takich restrykcji nie zastosowała, a fala uchodźcza narastała. Ambasada Włoch informowała rzymską centralę, że w lipcu i sierpniu 1987 r. wydała obywatelom polskim 39 tys. wiz. Włoskie MSZ twierdziło, że zgodnie ze stanem na 22 września 1987 r. we Włoszech przebywało 11 714 Polaków, którzy wystąpili o azyl polityczny. Tylko w ten sposób mogli się ubiegać o pozostanie we Włoszech po wygaśnięciu wiz. Te szybko powiększające się masy próbowano stłoczyć w obozach dla uchodźców w Kapui i Latinie, ale nie były one w stanie ich pomieścić. W tej sytuacji podjęto decyzję o rozlokowaniu Polaków w ośrodkach obrony cywilnej i Włoskiego Czerwonego Krzyża, które jednak nie dysponowały odpowiednią infrastrukturą. Latem 1987 r. media szokowały informacjami o zachowaniach przybyszów z Polski. Pisano o nieprzestrzeganiu higieny w miejscach ich pobytu, przestępstwach, prostytucji oraz alkoholizmie i łamaniu przepisów porządkowych. Znaczna część Polaków występowała co prawda o azyl, ale w oczekiwaniu na jego przyznanie „opanowywała” ulice Rzymu w charakterze czyścicieli szyb samochodów. Szokiem dla rzymian była grupa ok. 300 Polaków, którzy rozbili obozowiska w centrum miasta, w parkach otaczających Villa Borghese oraz siedzibę prezydenta na Kwirynale. W tych reprezentacyjnych miejscach przygotowywali sobie posiłki i prali odzież – wszystko na oczach przechodniów. Tylko „dzięki ogromnemu wysiłkowi duszpasterstwa wśród emigrantów polskich”, jak stwierdził bp Stanisław Dziwisz w rozmowie z Jerzym Kuberskim, ambasadorem PRL przy Watykanie, uniknięto skandalu, jakim mogły się zakończyć plany rozbicia obozowiska na placu św. Piotra, pod oknami papieża. Zdaniem peerelowskich dyplomatów Polacy koczujący w różnych punktach Rzymu, składający mediom „różne polityczne oświadczenia” („Jesteśmy antykomunistami i demokratami, a więc USA i Włochy mają obowiązek nas żywić i ubierać”), zgłaszający „różne postulaty świadczeniowe”, lekceważący przepisy porządkowe i szukający pomocy w parafiach, przysparzali Kościołowi i Watykanowi wielu kłopotów nie tylko w sensie „uszczerbku na godności Polski i Polaków, ale i w wymiarze konkretnych trudności organizacyjno-materialnych”. Polityka zniechęcania Rozwiązanie problemu „turystów” z Polski stawało się coraz pilniejsze. Liczono wprawdzie, że zbliżające się jesienne chłody zniechęcą ich do pozostawania

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2018, 47/2018

Kategorie: Historia