Co musimy zrobić, by mieć korzystne relacje z zachodnim sąsiadem Zachowania niemieckich oraz strategie przedwyborcze polskich polityków uruchomiły staczanie się polsko-niemieckich stosunków po równi pochyłej. Każdy niemal dzień przynosi kolejne wypowiedzi lub zachowania, które rozpędzają kulę polsko-niemieckich niechęci. Sprawy sporne lub uważane za sporne wydają się mnożyć. Nadwrażliwość u jednych oraz brak subtelności u drugich powodują, że z trudem budowana przez lata atmosfera co najmniej tolerancji w naszych stosunkach rozpada się. Na razie odbywa się to w sferze polityki i polemik medialnych. Będzie źle, kiedy sięgnie bogatych stosunków kulturalnych, i tragicznie, kiedy zatruje stosunki gospodarcze. Nasze kontakty i wzajemne związki gospodarcze, tworzone przez wiele lat wysiłkiem różnych środowisk, muszą trwać i powinny się rozwijać, ich zapaść będzie bowiem niewyobrażalnym problemem zwłaszcza dla polskiej gospodarki. Realia są bezlitosne. Dla Polski obroty z Niemcami stanowią prawie 30% wymiany za granicą. Tej właśnie wymiany, która jest wobec słabego jeszcze popytu wewnętrznego podstawowym stymulatorem wzrostu gospodarczego. Tego samego wzrostu, który decyduje m.in. o obniżaniu jednego z najwyższych poziomów bezrobocia. Dla Niemiec zaś handel z Polską to jedynie 2,5% obrotów za granicą. Ta zależność nie jest dorobkiem wyłącznie III lub IV Rzeczypospolitej. Już w latach 70. ówczesna RFN była dla nas większym partnerem niż mitologizowany przez wielu ówczesny ZSRR. Niemcy są naszym głównym partnerem handlowym w Unii Europejskiej, wartość eksportu do Niemiec jest zaś niemal taka, jak do wszystkich pozostałych państw Unii. W imporcie Niemiec spośród krajów Europy Środkowo-Wschodniej jesteśmy na trzecim miejscu, po Czechach i Rosji. Niemcy są w Polsce czwartym po Francji, Niderlandach i USA inwestorem zagranicznym. Szacuje się, że w Polsce zainwestowało ok. 700 firm niemieckich. Analiza obrotów wskazuje również na prawidłowość, którą można logicznie opisać jako wzrost importu z Niemiec do Polski na rzecz rozwoju eksportu z Polski do Niemiec. Ta tendencja nakręcająca naszą koniunkturę gospodarczą stale się rozwija. Nadal mamy wspólnie sporo do zrobienia, zwłaszcza w dwóch megaprojektach gospodarczych, wspólnej polityce na rzecz wzajemnego bezpieczeństwa energetycznego i wspólnej polityce transportowej. Nic zatem dziwnego, że takie realia oraz perspektywy współpracy gospodarczej wykreowały również szczególne akcenty polityczne. Nie sposób przecież zapomnieć, że Bundestag jako jeden z pierwszych ratyfikował traktat akcesyjny, a prezydent Niemiec złożył pod nim swój podpis wcześniej, niż przewidywał to pierwotny kalendarz. Gestem szczególnym obecnego prezydenta RFN, Horsta Kohlera, było to, iż swoją pierwszą wizytę zagraniczną złożył właśnie w Polsce, kanclerz Merkel bywa zaś w Polsce częściej niż winnych krajach Unii. Prawną podstawę stosunków między RP a RFN stanowią: Traktat o potwierdzeniu istniejącej już granicy z 14 listopada 1990 r., w którym zjednoczone Niemcy uznały ostateczny charakter polskiej granicy zachodniej, oraz Traktat o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 17 czerwca 1991 r., który potwierdził stabilność bazy współpracy we wszystkich dziedzinach. W państwie prawa warto sięgać po argumenty prawne bardziej zdecydowanie niż po emocje – często zresztą umiejętnie prowokowane przez ludzi bez wyobraźni lub z wyobraźnią na tyle rozwiniętą, iż znając fakty uprzednio przytoczone, wiedzą, jak zaszkodzić Polsce. Wizja skutków skomplikowania wzajemnych stosunków gospodarczych musi być silniejsza niż chęć okopywania się w rowach, w których zresztą można umrzeć z głodu. Nade wszystko trzeba jednak rozmawiać, a szczególnie tworzyć kolejne fakty, najlepiej gospodarcze i kulturalne, przy których pragmatyczni Niemcy również zweryfikują wiele swoich poglądów. A propos rozmawiania, nigdzie nie przećwiczono tej metody lepiej niż na Śląsku. Na Śląsku bowiem w tych samych rodzinach zasiadali przy stole powstańcy śląscy i żołnierze Grenzschutzu. W jednym pokoleniu, często wśród rodzeństwa, byli żołnierze Wojska Polskiego i Wehrmachtu – i trzeba było z tym żyć. Spory stały się z czasem nieostre, nieraz wręcz żałosne, a epizody bagatelne wobec interesu rodziny, Śląska, Polski. Na Śląsku też znalazłyby się przykłady na „selektywną” pamięć. To historyczne zamieszanie zaprawione późniejszą hipokryzją polityczną doprowadziło nas niemal do czczenia najeźdźców i karcenia wyzwolicieli. Dlatego potrzebna jest rozwaga i dystans. Potrafią to zrobić mądrzy ludzie
Tagi:
Jerzy Markowski









