Niepewność przygniata – rozmowa z prof. Krzysztofem Zagórskim

Niepewność przygniata – rozmowa z prof. Krzysztofem Zagórskim

W ostatnich dwóch latach mamy do czynienia z bezprecedensowym załamaniem optymizmu – ludzie uważają, że przyszłość rysuje się bardzo niepewnie PROF. KRZYSZTOF ZAGÓRSKI – socjolog z Akademii Leona Koźmińskiego, członek Rady Centrum Badania Opinii Społecznej, autor zrealizowanego przez CBOS badania „Postawy ekonomiczne w czasach niepewności”, redaktor książki „Życie po zmianie. Warunki życia i satysfakcje Polaków”. LEPIEJ JUŻ BYŁO Panie profesorze, jest źle, a będzie gorzej? – Jeśli pyta mnie pan o odczucia Polaków, to sprawa wygląda inaczej: jest całkiem nieźle, ale się pogorszy. Prowadzone przez nas badania dają wyniki zgodne z „Diagnozą społeczną” prof. Janusza Czapińskiego. Ludzie dość dobrze oceniają swoją aktualną sytuację materialną, choć ostatnio nie odczuwają jej poprawy. Można zauważyć pewne symptomy stagnacji: zmniejsza się odsetek osób posiadających oszczędności, topnieją oszczędności tych, którzy je mają. To zjawisko całkiem świeże i na razie jego skala jest niewielka. Przy tym ci, którym się pogorszyło, bardzo niechętnie zmieniają sposób konsumpcji. Zjadają oszczędności, nie rezygnując z szynki na rzecz taniej kiełbasy. Życie stresuje, apetyt dopisuje… – Ludzie odczuwają niepewność, wzrasta lęk przed przyszłością. Od wielu lat oceny własnej przeszłości, teraźniejszości i przyszłości układały się w następujący schemat: było lepiej, jest dobrze, będzie lepiej. Nawet jeśli ludziom jest dobrze, są przekonani, że kiedyś było lepiej – to generalna tendencja dotycząca nie tylko Polski. Wynika po części, choć nie całkowicie, ze starzenia się społeczeństwa. Starsi ludzie uważają bowiem, że było im lepiej kilka lub kilkanaście lat temu, kiedy byli u szczytu kariery i możliwości zawodowych. Uniwersalna do niedawna była także wiara, że za rok będzie nam lepiej, za dwa lata jeszcze lepiej, a za pięć wspaniale. To się bardzo zmieniło: przy względnie dobrej ocenie własnej sytuacji bieżącej oczekiwania co do przyszłości są znacznie bardziej pesymistyczne. Za rok będzie gorzej, za trzy jeszcze gorzej, za pięć – trochę lepiej, ale gorzej niż teraz. Mówię to na podstawie badań prowadzonych przez naszą uczelnię przy współpracy z CBOS. Co wpływa na tę zmianę? – Ludzie są bardzo podatni na przekaz medialny. Gdy wybuchł kryzys gospodarczy w Stanach Zjednoczonych, tłumaczono nam, że wielkimi krokami zbliża się on do Polski. Bardzo się przestraszyliśmy, że i nam się pogorszy. Po pewnym czasie zaczęto nam mówić, że jesteśmy zieloną wyspą – także w to łatwo uwierzyliśmy, wzrósł nasz optymizm co do przyszłości. Jednak w zeszłym roku usłyszeliśmy, że wprawdzie jeszcze jest dobrze, ale za chwilę może być kiepsko – nastroje znowu siadły. Po czym, już w tym roku, powiedziano nam, że mamy pierwsze objawy kryzysu. Oczekiwania wobec przyszłości momentalnie poleciały jeszcze bardziej w dół. PESYMIŚCI WYCHODZĄ NA ULICĘ Media są winne pesymizmowi Polaków? – Jeśli chodzi o aktualną ocenę własnej sytuacji, ludzie formułują ją samodzielnie. Natomiast na optymistyczne lub pesymistyczne nastawienie wobec przyszłości wpływają czynniki zewnętrzne. Oczywiście od 2008 r. mamy w świecie do czynienia ze zjawiskami kryzysowymi, jednak Polacy długo nie odczuwali bolesnych skutków recesji. Bali się ich, bo byli nimi straszeni. Ten sam mechanizm sprawił, że ulegliśmy wpajanemu przez władze przeświadczeniu, że niemal jako jedyni w Europie oparliśmy się kryzysowi, to wpłynęło na optymistyczne postrzeganie przyszłości. W ostatnich dwóch latach mamy do czynienia z bezprecedensowym załamaniem optymizmu – ludzie uważają, że przyszłość rysuje się bardzo niepewnie. Może kiedyś Polacy łączyli wiarę w lepszą przyszłość z wielkimi wizjami i celami: zmianą ustroju, Unią Europejską? – Jeszcze w 2010 r., a więc sześć lat po wejściu do UE, oczekiwaliśmy, że będzie lepiej. Widzieliśmy „Polskę w budowie”, odliczaliśmy czas dzielący nas do Euro. – Może i tak, ale nawet pod sam koniec lat 80., w schyłkowej PRL, stosunkowo duża liczba ludzi wierzyła, że będzie lepiej. Oczekiwaliśmy zmian. Z ekonomicznego punktu widzenia mamy obecnie sytuację lepszą, a do tego ludzie z natury są optymistami. Dlatego obecny pesymizm musi budzić niepokój. Pesymiści wychodzą na ulicę, choć w Polsce na razie ich tam nie widać. To ma się zmienić – związki zawodowe i opozycja zapowiedziały na wrzesień masowe protesty uliczne. – Jeżeli dojdzie do rzeczywiście

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 36/2013

Kategorie: Wywiady