Niezbędnik czeskiego ateisty

Niezbędnik czeskiego ateisty

Nie do pomyślenia jest, żeby w Czechach zaistniała taka zależność między religią i państwem jak w Polsce Filip Remunda – czeski reżyser, operator, producent. Współzałożyciel Instytutu Filmu Dokumentalnego (IDF) oraz firmy producenckiej Hypermarket Film. Od 2012 r. współautor dokumentalnego cyklu Czeskiej Telewizji „Český žurnál”. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o waszym dokumencie „Jak Bóg szukał Karela”, pokazywanym na Millennium Docs Against Gravity, ubawiłem się: grupa czeskich filmowców, zdeklarowanych ateistów, wyrusza w pielgrzymkę po Polsce, próbując zbadać, na czym polega polska religijność. Skąd pomysł na tę podróż? – Wszystko zaczęło się od Mariusza Szczygła. Nasz producent Zdeněk Holý był pod silnym wpływem jego twórczości. Pewnego dnia, na długo przed rozpoczęciem zdjęć, poprosił mnie o przeczytanie książki „Zrób sobie raj”, w której Szczygieł pisze o tym, co go zafascynowało w kulturze czeskiej, w naszej mentalności. Co ciekawe, największe zdziwienie i zainteresowanie wzbudzili w nim Czesi, którzy… nie wierzą w Boga. U podstaw tej książki tkwi zasadnicze pytanie o to, jak nam się żyje bez Boga, czy można być w ogóle człowiekiem szczęśliwym bez religii. Pomyśleliśmy, że warto byłoby nieco odwrócić tę sytuację. I spojrzeć na polską religijność z perspektywy Czechów. Już na początku filmu stawiacie ciekawą tezę, że choć łączy nas niemal 800 km wspólnej granicy, to w podejściu do wiary dzielą nas lata świetlne. – Obrazujemy to na zasadzie prostego kontrastu – Polacy wysysają katolicyzm z mlekiem matki, Czesi zaś są prawdopodobnie najbardziej laickim narodem w całej Europie. I nie ma w tym przesady. Nie przytoczę dokładnych danych statystycznych, ale jeśli miałbym oceniać to z perspektywy mojej rodziny, przyjaciół i ludzi z najbliższego otoczenia, to doszedłbym do wniosku, że w Czechach wszyscy są ateistami. To oczywiście żart, ale faktem jest, że zwolennicy ateistycznego światopoglądu są u nas widoczni gołym okiem. Inna sprawa, że wielu Czechów wyrugowało reguły podyktowane przez takie czy inne wyznanie ze swojego życia, ale nadal utrzymuje, że trzeba w coś wierzyć. W astrologię, wróżbiarstwo, horoskopy, nawet w czarnego kota, który przebiega drogę. Nie jesteśmy więc narodem całkowicie niewierzącym, co to, to nie, ale na pewno nie mamy tyle oficjalnej religii w sferze publicznej. W Czechach nie odczujesz upowszechnienia czy instytucjonalizacji przekonań religijnych. Jeśli katolicyzm cię nie interesuje, to nie masz z nim żadnej styczności, nikt nikogo nie zmusza do patrzenia na umęczonego, przybitego do krzyża Chrystusa. Tak to jest u nas. A zastanawiałeś się nad tym, jaka jest przyczyna tak ogromnej przepaści? U Polaka religia to niemal symbol narodowy, u Czecha – prywatna sprawa. Co robi kolosalną różnicę. – Na początku też nie mogłem pojąć, jak to się dzieje, że dwa żyjące po sąsiedzku narody, mówiące podobnym językiem i wychowane w podobnej kulturze, tak się różnią od siebie. Ale akurat katolicyzm oznacza dla nas coś kompletnie innego. Kluczem do zrozumienia tego dysonansu są oczywiście kwestie historyczne i rewizja tożsamości narodowej. Nie jestem profesorem historii, nie chciałbym robić nikomu wykładu, ale spójrz tylko, jak przez wieki się to układało. Upraszczając: dla was katolicyzm był zawsze kojarzony z elementem, który pozwalał zbliżyć się do cywilizacji zachodniej, tam szukaliście swojej tożsamości. Z nami to inna sprawa, bo dla Czechów katolicyzm przez lata był symbolem narodowej niewoli i opresji zaborcy, czyli Austro-Węgier. Pamiętajmy również, że dla nas doświadczeniem formującym były husytyzm i reforma Kościoła, które stały się elementem walki o nadanie religii charakteru osobistej, wewnętrznej relacji człowieka i Boga. W ten sposób religia miała się wyrwać z oków sztywnych, biurokratycznych form i restrykcji, stąd zapewne nasza niechęć wobec Kościoła zinstytucjonalizowanego. Warto byłoby też wspomnieć aksamitną rewolucję 1989 r. i prezydenturę Václava Havla, która miała wpływ na postrzeganie religii. W tym czasie część społeczeństwa jeszcze bardziej oddaliła się od Kościoła, a jednocześnie niektórzy ludzie zaczęli poważnie i z szacunkiem podchodzić do kwestii przekonań. Uważam, że dzięki temu dyskusja na temat duchowości jest dzisiaj w Czechach podźwignięta na dużo wyższy poziom niż w Polsce. Nie ma dla nas większego znaczenia, czy zdecydujemy się ochrzcić swoje dzieci, czy zapiszemy je na lekcje religii. To tylko fasada. Istota wiary leży przecież gdzie indziej. Z takimi przemyśleniami wyruszyliście w podróż, która trwała w sumie kilka ładnych lat. Pierwsze wrażenia po przyjeździe do Polski? – Trudno

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc 30,00 zł lub Dostęp na 12 miesięcy 250,00 zł
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2021, 2021

Kategorie: Kultura