Ta notatka to donos – rozmowa z Gen. Markiem Dukaczewskim
Oficer kontrwywiadu miał cztery dni na ustalenie, co się zdarzyło w Nangar Khel. Zajął się plotkami Sąd wydał wyrok w sprawie żołnierzy, którzy ostrzelali afgańską wioskę Nangar Khel. Niemal w tym samym czasie minister obrony Bogdan Klich ujawnił notatkę ówczesnego szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego Antoniego Macierewicza do ówczesnego ministra obrony Aleksandra Szczygły, dotyczącą całej sprawy. To kluczowy dokument, bo wszystko wskazuje na to, że ta notatka całą sprawę rozpoczęła. Zna ją pan? – Znam. I? – Ta notatka o sprawie Nangar Khel mówi bardzo mało. Za to bardzo dużo o braku profesjonalizmu tych, którzy ją sporządzili. To jest amatorszczyzna. Takiego czegoś nie wolno przedkładać ministrowi obrony! Gdybym ja przyszedł z czymś takim do ministra Szmajdzińskiego, wyleciałbym natychmiast za drzwi! Dlaczego? – Po pierwsze, do ministra pisze się albo informację, albo meldunek, jest określony poziom merytoryczny tych dokumentów. Musi być w nich elementarny porządek – przedstawienie sytuacji, analiza i wnioski. Ale przede wszystkim pisze się tak, żeby osoba czytająca nie musiała zadawać pytań co do jej treści. Niczego takiego w tej notatce nie ma. Ona wygląda jak donos. Dlaczego pan tak sądzi? – Proszę ją przeczytać. Zaczyna się tak, że patrol polskich żołnierzy wpadł w zasadzkę kombinowaną. To taka zasadzka, w której użyte są improwizowane ładunki wybuchowe oraz jest grupa, która dokonuje ataku. Tymczasem w notatce czytamy, że obserwatorzy nie zauważyli żadnych przeciwników. Zatem – pierwsze zastrzeżenie – jeżeli zasadzka jest kombinowana, to ci przeciwnicy muszą być. Gdzie? – Jest informacja, że teren został opanowany i przejęliśmy kontrolę. To znaczy, że ci przeciwnicy gdzieś zniknęli. A o tym, że byli, świadczy jeszcze jeden element – z bazy Wazi Khwa przybyła grupa z Zespołu Bojowego „C”. Cztery dni i nic Czyli ludzie przygotowani do walki z napastnikami. – Tylko że w notatce czytamy dziwne rzeczy o tej grupie. Po pierwsze, nie wiemy, jak liczna była to grupa, kto wchodził w jej skład, czym się poruszała, czy rosomakami, czy hummerami. Podane są tylko dwa nazwiska, nie wiadomo, dlaczego akurat te, a nie inne. To wygląda jak donos. Z tej notatki minister też się nie dowie, czym jest Zespół Bojowy C. Czy podlega Polakom, czy Amerykanom? Jeżeli Polakom, to dowódca przed wyjazdem musi przeprowadzić odprawę, poinformować, jakie po drodze są wioski, czego można się spodziewać. To wiedza, która wcześniej powinna być rozpoznana. I którą oficerowie służb wojskowych powinni mieć. Tak żeby dowódca, stawiając zadanie, przekazał ją żołnierzom. Po drugie, w notatce czytamy, że grupa oszukała przebywającego na miejscu zdarzenia zastępcę dowódcy, mówiąc, że ich zadaniem jest ostrzelanie trzech okolicznych wiosek. I dopiero po rozmowie telefonicznej zastępca dowódcy dowiedział się, że takiego rozkazu nie było. Wolne żarty! Absolutnie nie wchodzi w grę, żeby żołnierze działali bez rozkazu, bez jakiegokolwiek polecenia wyjazdu! To wyjazd jednostki bojowej, to jest odnotowywane. Postawienie tezy, że oto przyjechała sobie grupa, nie wiadomo dlaczego, i zaczęła strzelać, oszukując przy tym przełożonych, świadczy tylko o poziomie ludzi, którzy taką tezę stawiają. O tym, że nie mają pojęcia, jak wojsko funkcjonuje. Może zostali wysłani na wszelki wypadek? – Ale to autor notatki powinien był ustalić. To nie było trudne! Od momentu wydarzenia do momentu napisania notatki minęły cztery dni! Kontrwywiad ma wystarczające instrumenty, żeby takie coś ustalić – dlaczego grupa wyjechała, na czyj rozkaz, jak on brzmiał. A tego nie ma. Za to autor notatki ciągle podkreśla, że nie było żadnych ruchów przeciwnika. A za chwilę dodaje, że na miejscu ataku polscy żołnierze schwytali dwóch talibów, z których jeden był najprawdopodobniej poszukiwanym terrorystą. Więc jednak jacyś przeciwnicy byli! Szkoda tylko, że nie wiemy, kiedy zostali złapani, przez kogo, w jakich okolicznościach, czy w wiosce, czy przy drodze… I co z ich pozostałymi kolegami, bo trudno przypuszczać, by odpalali ładunek we dwóch. Ale tej informacji nie ma. A co jest? – Cały czas przewija się sugestia, że to, co zrobili żołnierze, to samowola, że przyjechali i ostrzelali wioskę, zabijając cywilów. I że podają kilka wzajemnie wykluczających się wersji wydarzeń. Czyli najpierw samowolnie oddalili się z bazy, potem ostrzelali wioskę, popełniając zbrodnię ludobójstwa, a teraz mataczą. Spójrzmy na to z perspektywy wyroku sądowego – jeżeli autor notatki miał rację, dlaczego sąd uznał, że żołnierze są niewinni?









