Jeśli mówimy o plotkach w MSZ, to jest to plotka numer 1. Mówią o tym ludzie na korytarzach, na stołówce, w pokojach. Wygląda to tak, że wszyscy to wiedzą, poza szefostwem, które milczy. A milczeć nie powinno. Ale do rzeczy: całkiem niedawno w jednej z ambasad RP na południu Europy miało miejsce takie wydarzenie. Ambasador Rzeczypospolitej został przyłapany in flagranti, gdy uprawiał seks z podległą mu pracownicą, kierowniczką wydziału konsularnego. Ambasador to mąż żonie i ojciec dzieciom. Cała przygoda miała miejsce w pomieszczeniach gospodarczych ambasady, w suterenie. Trzeba trafu, że moment uniesienia miało okazję obserwować kilka osób, Polaków i miejscowych pracowników. Tak się złożyło, można powiedzieć, że para kochanków była nieostrożna albo miała pecha. A ponieważ świadków wydarzenia było wielu, poinformowano o tym centralę. Stosowne papiery są w Warszawie, w biurze kadr. I tu zaczyna się gra. Bo cała sprawa, o tym też ludzie w MSZ mówią, jest gwałtownie „skręcana”. Można się tylko domyślać dlaczego. Ambasador (nawiasem mówiąc – absolutny dyletant, jeśli chodzi o sprawy dyplomacji, zwykły partyjny nominat) ma chody wielkie, zwłaszcza u ludzi PiS, to ich kolega i kombatant, więc -można odnieść wrażenie – z wielu ważnych miejsc w państwie płyną sygnały, by go nie ruszać. Wiadomo, świnia, gdy jest naszą świnią, świnią nie jest. Pomysł jest więc taki, że za seks w ambasadzie karę ponieść ma kobieta. Chodzą plotki, że zostanie ona wycofana do kraju. A potem – to już jej obiecują – jak sprawa ucichnie, to znów gdzieś wyjedzie. Jak widać, pani Dulska urzęduje w MSZ i ma się dobrze. Dodajmy do tego jeszcze garść informacji – otóż owa kierowniczka zna się z ambasadorem od lat (o stopniu zażyłości nie chcemy się wypowiadać). A gdy ambasador był ważną personą w MSZ, to najpierw wyjechała do konsulatu w jednym z europejskich krajów, a później została przerzucona pod jego opiekuńcze skrzydła. Warto więc zadać kilka pytań. Po pierwsze, czy w MSZ musi funkcjonować system, że jakaś pani wciąż towarzyszy jakiemuś panu w jego służbowych awansach? Nikogo to nie zastanawia i nie razi? Po drugie, dlaczego, gdy mamy skandal, karę ponieść ma osoba słabsza, kobieta? Ona była, przypomnijmy, jego podwładną, więc wchodzi tu w grę element wykorzystywania stanowiska służbowego. Po trzecie, wreszcie, jeżeli ambasador skompromitował się na oczach swych podwładnych oraz pracowników miejscowych, to dlaczego jest chroniony? Że co, że seks w piwnicy z podwładną ujmy nie przynosi? Więc odpowiadamy – taki człowiek w oczach gospodarzy (bo przecież o wszystkim z detalami wiedzą) jest spalony, to już jest nikt. I wreszcie to jest zachowanie nielicujące z godnością polskiego dyplomaty. I to on powinien ponieść przede wszystkim konsekwencje. Czy poniesie? Ha! Starzy MSZ-owcy widzieli nie takie sprawy, które były tuszowane. Ale może teraz się to nie uda? Może szefowie MSZ pokażą, że są Europejczykami, i że żyjemy w XXI w.? Mamy taką nadzieję, więc by dać ministrowi szansę, nie wymieniamy nazwisk ani miejsc, ani innych szczegółów. Jakby co, jakby sprawę skręcano, przyjdzie na to jeszcze pora. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint