Głośno o stosunkach polsko-amerykańskich, o przetargach, o wizach. O tym, że te wizy nie będą zniesione, a przecież my, Polacy, od obywateli USA ich nie wymagamy. Zresztą od niedawna. Co poniektórzy pamiętają, jak to się odbyło. Pomysłodawcą całego przedsięwzięcia był Krzysztof Skubiszewski. „Zniesiemy wizy Amerykanom, to będzie wielki gest, na pewno zauważony”, mówił. Stara kadra, z biednych czasów PRL, nieśmiało wtedy oponowała. Że opłaty wizowe to ważna część budżetu placówek, i MSZ straci na tym twardą gotówkę. Ale bez skutku. Skubiszewski chciał iść dalej. I w rozmowie z urzędnikami Departamentu Konsularnego rozważał również zniesienie wiz dla obywateli Kanady. „Znieśmy i im”, mówił. „To będzie gest!” Na co jeden z konsularników ze spuszczoną głową zauważył: „Panie ministrze, to świetny pomysł, ale timing nie jest dobry, bo oni akurat podnieśli cenę swoich wiz”… „No dobrze – na te słowa zaklekotał Skubiszewski. – To niech będą tylko Stany Zjednoczone”. I tak też się stało. USA przeszły, Kanada (timing i urzędnik) – nie. Oto tajniki dyplomacji… Jeżeli już jesteśmy przy Stanach Zjednoczonych i Kanadzie – trwa w MSZ piękna rozgrywka o to, kto zostanie ambasadorem w Ottawie. Ludzie już zaczynają przyjmować zakłady, kto ją wygra. Pierwszy konkurent, drugi, czy ktoś trzeci, możniejszy od nich? A starają się o Ottawę osoby wręcz zakorzenione w MSZ. Pierwszy to Piotr Ogrodziński, dyrektor Departamentu Ameryki. Drugi to Bogusław Majewski, dyrektor Departamentu Systemu Informacji, rzecznik MSZ. I obydwaj mają porządne argumenty. Majewski był w Waszyngtonie radcą, zna Amerykę, poza tym teraz w Kanadzie ambasadorem jest również były rzecznik MSZ, Paweł Dobrowolski, miłośnik whisky. Więc jego wyjazd do Ottawy byłby kontynuacją pewnej tradycji… Ogrodziński również był na placówce w Waszyngtonie i również był radcą. Poza tym jest dyrektorem departamentu zajmującego się tym regionem. Więc… Obaj konkurenci mogą też rzucić na szalę tradycje rodzinne. Bo obaj są synami ambasadorów. Jan Majewski był wiceministrem i ambasadorem w Pakistanie. Natomiast Przemysław Ogrodziński był dyrektorem generalnym w MSZ i ambasadorem w Indiach i Norwegii. No i obydwaj, na swój sposób, trzęśli MSZ. Majewski całkiem niedawno, natomiast Ogrodzińskiego pamiętają chyba już tylko emeryci. Pisał o nim zresztą Putrament w swych wspomnieniach, w tym przypadku z Paryża: „Z Warszawy przysłali mi radcę. Bardzo młody. Bardzo inteligentny”. To był on. Potem Ogrodziński był dyrektorem generalnym MSZ, a w tamtych czasach była to w ministerstwie osoba niemal równa szefowi. O tych pierwszych dyrektorach generalnych na Szucha szepcą ściany: Maria Wierna, dr Juliusz Katz-Suchy, no i Ogrodziński… Więc kto wygra tę rywalizację? Syn ambasadora Majewskiego z Michałówki pod Garwolinem czy syn ambasadora Ogrodzińskiego ze Lwowa? A może pogodzi ich ktoś trzeci? Póki co wszystkie trzy opcje na korytarzowej giełdzie mają po 30% szans. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint