Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

A propos niedawnej wizyty ministra Ławrowa w Polsce. Zanim do niej doszło, do Moskwy jeździł wiceminister Paweł Kowal. Na konsultacje. No i okazało się, że te konsultacje były przekładane, był kłopot ze zgraniem terminów. Jakieś ważne sprawy przeszkadzały? A owszem, nie mieliśmy wolnej tłumaczki, więc trzeba było dostosowywać się do jej czasu. Rosjanie o tym się dowiedzieli, więc zaproponowali, by moskiewskie konsultacje odbywały się po angielsku. Ale wiceminister Kowal po angielsku nie chciał. Oto więc potęga polskiej dyplomacji (odzyskanej) – w kraju krzyczymy o niezależności, szacunku (dla siebie) i polskich interesach, za granicą – ani be, ani me, bo tłumaczka nie dojechała. Przy okazji spraw wschodnich mamy poruszenie innego rodzaju – a mianowicie sytuację na Białorusi. Tylko że też nie za bardzo wiemy, co z tym wszystkim zrobić. Pisaliśmy już o tym wielokrotnie, dorzućmy więc kolejne wiadomości. Otóż pojechał wreszcie do Mińska, nie, nie ambasador, tylko… no właśnie, nie wiadomo kto. Tą osobą jest Tomasz Klimański. Pojechał do ambasady w randze ministra, ale nie jest jej szefem, chargé d\’affaires jest dyplomata niższy rangą. Już to samo w sobie jest ciekawe. Klimański do MSZ trafił z Białej Podlaskiej, wciśnięty przez jednego z tamtejszych posłów lewicy, swego czasu ważnej postaci na scenie politycznej. Przytomnie wysłano go do Brześcia

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2006, 42/2006

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché