Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

Boże Wielki, jakie to łzy się polały, gdy gazety ogłosiły, że bezduszny Cimoszewicz wstrzymał wyjazd na zagraniczne placówki trójce z AWS (my pisaliśmy o tym już wcześniej). Trójce, czyli Radkowi Sikorskiemu, który nie pojedzie do Brukseli (trochę szkoda, że Cimoszewicz go nie puścił, bo moglibyśmy sobie popatrzeć, jak Radek krząta się koło premiera Millera), Michałowi Wojtczakowi (bye, bye Dublinie) i Krzysztofowi Kamińskiemu (byłemu posłowi KPN, potem AWS, a potem nic, bo Platforma go nie chciała), który zamierzał zasilić korpus dyplomatyczny w Nowej Zelandii, jako konsul i charge d’affaires.
Najbardziej krzywdował sobie Kamiński, który po dziesięciu latach posłowania zamierzał iść w dyplomaty. Wychodził więc u Bartoszewskiego ciekawą placówkę, sprzedał samochód, sprzedał (podobno) mieszkanie, spakował walizki i… brzdęk.
Ale żale posła KPN-AWS o tyle są dziwne, że wielokrotnie głośno deklarował, że służba zagraniczna nie powinna być zaśmiecana politykami, że aby zostać ambasadorem, powinno się mieć przygotowanie dyplomatyczne. Mówił to od lat – dlaczegóż więc teraz chciał sprzeniewierzyć się tej prostej zasadzie?
Co poniektórzy pamiętają sierpień 1996 roku, kiedy sejmowa Komisja Spraw Zagranicznych rozpatrywała kandydaturę Ewy Spychalskiej, wówczas przewodniczącej OPZZ, posłanki SLD, na stanowisko ambasadora na Białorusi. Och, jak wówczas Kamiński protestował. Warto tu przypomnieć jego ówczesne słowa, którymi zwracał się do szefa MSZ, Dariusza Rosatiego i Ewy Spychalskiej:
„Granice szaleństwa zostały przekroczone. Fakt, iż dowiaduję się o Polonii mieszkającej na Białorusi, położonej rzekomo pomiędzy Odrą a Bugiem, jest naruszeniem powagi Sejmu oraz Komisji Spraw Zagranicznych. Odczytanie kilku zdań z materiału przygotowanego przez Kancelarię Sejmu wydaje się obraźliwe na forum tej Komisji. Po raz pierwszy w historii prac naszej Komisji zdarza się, że ambasadorem w państwie o wielkim dla Polski znaczeniu zostaje osoba bez żadnego przygotowania dyplomatycznego – kadrowiec ze Spółdzielni Inwalidów INPLAST oraz ze Spółdzielni Mieszkaniowej GRUNWALD. Decyzja ta jest obrazą dla polskich kadr dyplomatycznych, dla ludzi, którzy powinni być promowani na tego typu stanowiska.
Uważam, że ze względów chociażby formalnych, takich jak brak znajomości języka białoruskiego oraz brak doświadczenia dyplomatycznego, jestem upoważniony do zadania pani poseł pytania – dlaczego zgodziła się pani wziąć udział w tym żenującym partyjnym przedsięwzięciu?
No właśnie, panie Kamiński. Tym razem żenujące, partyjne przedsięwzięcie zostało udaremnione. Granic szaleństwa nie przekroczono. Cieszy się pan?

Wydanie: 2001, 48/2001

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy