Nowa Huta i przedwojenni fachowcy

Nowa Huta i przedwojenni fachowcy

Nikt nie pytał o legitymację, szukano specjalistów Nowa Huta – jeden z najbardziej znanych przykładów wielkiej powojennej industrializacji Polski. Kiedy 72 lata temu, 23 czerwca 1949 r., w podkrakowskiej wsi Mogiła rozpoczęto budowę huty, niewielu było w stanie wyobrazić sobie ogrom inwestycji i osiedli mieszkaniowych pomyślanych jako jej integralna część. Nowa Huta, kiedyś uznawana pod Wawelem za ciało obce, to dzisiaj wielka dzielnica Krakowa, bez której nie byłby on tym, czym jest. Drukujemy fragment wydanej przez PRZEGLĄD książki Leszka Konarskiego „Nowa Huta – wyjście z raju”. Tysiące młodych ludzi, przeważnie z bardzo biednych wsi, przybywało do Nowej Huty, aby tu uczyć się zawodu. Natomiast dyrektorami, którzy kierowali budową miasta i kombinatu metalurgicznego, byli przedwojenni inteligenci, absolwenci znanych polskich uczelni, świetni fachowcy. Jan Anioła, pierwszy dyrektor kombinatu w latach 1949-1954, to oficer polskich sił zbrojnych na Zachodzie, który w 1946 r. wrócił ze Szkocji, aby odbudowywać Polskę. Następny dyrektor naczelny w latach 1954-1956, czyli w okresie największego stalinizmu, Antoni Czechowicz, był przedwojennym działaczem Stronnictwa Narodowego. Studia ukończył w krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej, w czasie II wojny światowej był żołnierzem 3. Wileńskiej Brygady AK, uczestnikiem operacji „Burza-Ostra Brama”. Był więziony w gułagu w Kałudze. Po powrocie do Polski kierował Hutą Stalowa Wola. Po krakowskiej Hucie chodził w wojskowych bryczesach i oficerkach, wyglądał jak partyzant, dla którego wojna się jeszcze nie skończyła. Trzeci dyrektor, Bohdan Kołomyjski, to syn przedwojennego oficera. Tuż przed wybuchem II wojny światowej wrócił do Polski z Anglii, przypuszczając, co może grozić krajowi, i wiedząc, że będzie potrzebny. Potem działał w konspiracji. Wywieziony na roboty przymusowe do Niemiec, wrócił natychmiast po zakończeniu wojny, aby odbudowywać kraj z wojennych zniszczeń. Dyrektorami naczelnymi Przedsiębiorstwa Budowy Kombinatu, potem zmienionego na Zjednoczenie Budowy Kombinatu, przez kilka pierwszych lat byli więc fachowcy z bogatymi życiorysami. Członkowie PZPR sprawowali funkcje sekretarzy, kadrowców, związkowców, pracowników administracyjnych. Jednak budową miasta i kombinatu kierowała przedwojenna polska inteligencja, która wkrótce została wzmocniona przez powojennych absolwentów polskich uczelni. Nowa Huta – wyjście z raju w naszej księgarni Od września 1952 r. dyrektorem inwestycji w Kombinacie Metalurgicznym Nowa Huta, potem nazwanym imieniem Włodzimierza Lenina, był inż. Zbigniew Loreth. Przed wojną ukończył studia na Politechnice Lwowskiej, bywał częstym gościem elitarnego Kasyna Kupieckiego w Stanisławowie. Często występował w eleganckim fraku, który przywiózł do Nowej Huty. Jak twierdził, takie przedwojenne fraki mieli wszyscy trzej pierwsi dyrektorzy naczelni nowohuckiego kombinatu. – W 1952 r. nikt nie pytał o legitymację, szukano fachowców – tłumaczył mi. – Dopiero potem dyrektorzy zapisywali się do partii dla świętego spokoju, jak zresztą wielu bardzo porządnych i uczciwych Polaków, którzy chcieli w kraju mieć możliwość działania. Nikt z nich nie angażował się w żadne sprawy ideologiczne, partyjne rozgrywki, zawsze ważna była dla nich praca. Do 22 lipca 1954 r., czyli do uruchomienia pierwszego wielkiego pieca, działalność partii była ograniczona. Tak naprawdę w tym okresie nie bardzo było wiadomo, kto jest partyjny. Ja nigdy nie zapisałem się do partii i nikt przez tyle lat nie próbował mnie zwerbować do PZPR, a przecież po wojnie na Śląsku prowadziłem największe inwestycje w hutnictwie surowcowym, w hutach Kościuszko, Pokój, Bobrek, potem 15 lat budowałem Nową Hutę. Jako szef Dyrekcji Inwestycji Kombinatu codziennie pracowałem do późna wieczorem. Przez kilka pierwszych lat pracy w kombinacie nie wziąłem ani jednego dnia urlopu. Podobnie jak ja pracowali inni dyrektorzy kombinatu. Nikt sobie dzisiaj nie wyobraża, ile trzeba było pracy, aby taką hutę zbudować i ją bezawaryjnie uruchomić. Jeżeli ktoś dzisiaj mi powie, że budowa Nowej Huty to była rzecz wyłącznie polityczna, niezwiązana z rozwojem gospodarczym kraju, to odpowiem mu, że jest dyletantem. Partia umocniła się w Hucie dopiero, gdy wszystko było gotowe. Inż. Loreth uważał za idiotów tych wszystkich, którzy krytykują pomoc, jakiej przy budowie nowohuckiego kombinatu udzielił nam Związek Radziecki. (…) Nieprawdą też jest, powiedział mi inż. Loreth, że do Nowej Huty Rosjanie przysyłali stare urządzenia. W tym

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 26/2021

Kategorie: Historia