O higienie psychicznej
Podnosi się fala głupoty i obrzydliwości. Poseł Kurski zdejmuje spodnie – albo też przedstawia drzewo genealogiczne swojej rodziny, wszystko jedno – aby udowodnić politycznym poplecznikom, że nie ma nic wspólnego z Żydami. Poseł Suski (obaj oczywiście z PiS) ogłasza, że kandydaci tej partii do samorządu na Mazowszu muszą mieć „korzenie akowskie” – co po 62 latach od powstania warszawskiego nic już nie znaczy – a także muszą pochodzić z „historycznej inteligencji”, za którą pan Suski, sam bez dyplomu, uważa każdą rodzinę, w której ojciec, dziadek lub ktokolwiek ma wyższe wykształcenie, chociaż żadnego wykształcenia nie wymaga się od radnego, któremu wystarcza „historyczna” chwała rodziny. W Sejmie neutralnej światopoglądowo Rzeczypospolitej nie tylko na każdym miejscu wisi krzyż i odbywają się tam poświęcane przez hierarchów kościelnych opłatki i jajeczka wielkanocne, lecz także Komisja ds. Rodziny i Praw Kobiet postanowiła urządzić – pod patronatem marszałka Sejmu – obchody ku czci św. Gianny, kobiety, która mając raka macicy, odmówiła przerwania ciąży i umarła przy porodzie, za co Jan Paweł II wyniósł ją na ołtarze. Znaczy to praktycznie, że zdaniem Komisji Praw Kobiet, ich prawo do zachowania własnego życia w obliczu zakazów religijnych jest wątpliwe. Telewizja Polsat ma zapłacić pół miliona kary, ponieważ na jej antenie Kazimiera Szczuka odniosła się nie dość elegancko do niepełnosprawnej (o czym Szczuka zresztą nie wiedziała) Madzi Buczek, założycielki dziecięcych „podwórkowych kółek różańcowych” Radia Maryja. I tak dalej, i tak dalej. Bracia Kaczyńscy w swojej kampanii wyborczej twierdzili, że są przywiązani do tradycji Piłsudskiego, ale przecież Piłsudski, który sam zresztą z przyczyn rozwodowych odstąpił od katolicyzmu, nigdy nie doprowadziłby Polski do takiego stopnia klerykalizacji, do jakiego obecnie dochodzimy. Miał on też wzgardliwy stosunek do Sejmu, ale nigdy nie traktował go jak stada strachliwych baranów, co jest specjalnością Jarosława Kaczyńskiego, niewykluczone zresztą, że dlatego, iż w obecnym Sejmie rzeczywiście brakuje postaci na miarę Ignacego Daszyńskiego, który miał odwagę bronić powagi parlamentu. Dramat współczesnej Polski polega też na tym, że konkurencja polityczna odbywa się pomiędzy dwoma prawicowymi partiami, PiS i Platformą Obywatelską, z których ta druga, odgrywając rolę opozycji, kłóci się z PiS o rozmaite szczegóły, nie ma jednak odwagi upomnieć się o kwestie światopoglądowe, obyczajowe, o państwo laickie po prostu, co zrobiłaby każda przyzwoita europejska partia liberalna. Ale PO taką partią nie jest. Dość jednak tych politycznych układanek. Prawdziwe pytanie brzmi: jak wobec tej głupoty i obrzydliwości zachować się powinien normalny polski inteligent, człowiek wykształcony, wychowany na tradycji racjonalistycznej, który przeczytał parę książek, widział parę krajów, czuje się Europejczykiem i nie zamierza w tym zamieszaniu robić osobistej kariery? Otóż chodząc nieco po domach znajomych, których gotów jestem zaliczyć do tej właśnie kategorii, widzę zjawisko niesłychane. Oto wszystkie rozmowy, przy stole, przy wódce, przy kawie, obracają się wokół tej absurdalnej sieczki, której dostarcza nam bieżąca polityka. Kaczyński powiedział, Kurski powiedział, Giertych powiedział, Lepper powiedział, Wierzejski powiedział, Rydzyk powiedział… I tak w kółko. Co z tego, że towarzyszy temu zazwyczaj ironiczna drwina, skoro inteligentni skądinąd ludzie dają się wkręcić w ten sposób w tryby nonsensu, narażając na szwank swoją higienę psychiczną i umysłową? Ponieważ nonsens jest zaraźliwy. Zastanawiając się na serio nad absurdalnymi dylematami, spodniami Kurskiego czy głosem Madzi Buczek, mimowolnie przyjmujemy absurdalne kategorie. Po wojnie pewien angielski badacz hitleryzmu, czytając stosy nazistowskich publikacji, napisał wreszcie w swojej demaskującej nazizm książce, że hitlerowcy nie tylko zamordowali 6 mln Żydów, ale co gorsza także kilkadziesiąt tysięcy Anglików. Uległ on po prostu duchowi swoich lektur, w których śmierć Żyda była prawidłowością, śmierć Anglika zaś problemem. Są sytuacje, w których trzeba pilnie przerwać łańcuch absurdu. Obawiam się, że zbliżamy się do takiej właśnie sytuacji. Jak to zrobić? Pan Tusk w którejś ze swoich przepychanek z PiS zagroził „nieposłuszeństwem obywatelskim”, demonstrowanym na ulicy. Już widzę pana Tuska z panią Gronkiewicz-Waltz demonstrujących na ulicy. Ale pamiętam czasy stalinizmu albo czasy marca ’68. Czy ktokolwiek wówczas zajmował się analizowaniem i cytowaniem słów polityków? Ludzie czytali książki, dyskutowali o obrazach i muzyce, snuli wizje polityczne oparte na pismach filozofów, a także robili swoje. Oświecona









