Obama, czyli wielka zmiana

Obama, czyli wielka zmiana

Gdyby Amerykanie wybrali McCaina, byłby to początek końca USA. W ostatniej chwili Stany wyszły z opresji, zawróciły znad przepaści Z prof. Edwardem Haliżakiem, dyrektorem Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego rozmawia Robert Walenciak -Będzie zmiana w Ameryce? – Zdecydowanie tak. Po pierwsze, zmiana w sensie ideowym. Te wybory to koniec ery konserwatystów. – Tak jak wybory roku 1980, kiedy Reagan pokonał Cartera, były jej początkiem. – Rewolucja konserwatywna, zapoczątkowana przez Reagana, zakończyła się 4 listopada. Upadła z wielkim hukiem. Dlatego, że stała się ideologią partii rządzącej. JAK GNIŁA REWOLUCJA – Upadła więc razem z partią… – Jej idee zostały wypaczone. Reagan dochodząc do władzy, mówił: ograniczmy rząd federalny i interwencjonizm. Po 28 latach rola rządu federalnego w Stanach Zjednoczonych i interwencjonizm wzrosły niepomiernie. Wiele mówiono też o rewolucji moralnej. Tymczasem Republikanie, cały ten waszyngtoński establishment wikłał się w kolejne skandale. Jak choćby Paul Wolfowitz, który zatrudnił swoją przyjaciółkę na eksponowanym stanowisku w Banku Światowym, którym kierował… Konserwatyzm zawsze starał się ograniczać do wartości sprawdzonych, oswojonych. A wszedł w nieoczekiwany mariaż z Kościołami ewangelickimi, baptystami, zszedł na manowce ortodoksji religijnej. – Ale ten manewr cztery lata temu uratował Busha, pozwolił mu wygrać wybory. – A ile kosztował Amerykę? Udział czynnika religijnego choćby w polityce zagranicznej Stanów Zjednoczonych jest u nas niedoceniany, a jest ogromny. Sam Bush o sobie mówi, że oświecił się po rozmowie z jednym z pastorów! W Stanach Zjednoczonych w ostatnich latach mamy do czynienia wręcz z ekscesami religijnego obskurantyzmu. Jeżeli w programach społecznych najważniejszym problemem była ochrona dziewictwa? Takie akcje przybierały postać kampanii politycznych. Kościoły ewangelickie eksportują tę myśl w programach pomocowych, np. do Ugandy. Kolejny przykład to muzea historii naturalnej. Przedstawia się w nich historię ludzkości literalnie wedle Biblii. Nieoczekiwanie Stany Zjednoczone zaczęły stawać się krajem fundamentalizmu religijnego. Kolejna kwestia – przejrzystość w polityce. – Wszystkie rewolucje domagają się przejrzystości i czytelnych reguł… – A w Ameryce mamy wielki kompleks waszyngtoński i niebywały mariaż sfery politycznej i biznesu. Wszystkie kontrakty na odbudowę Iraku uzyskały firmy amerykańskie powiązane z politykami w Waszyngtonie. Z politykami zasiadającymi w radach nadzorczych. Z naszego punktu widzenia to rzecz nie do pomyślenia. Już nie mówię o standardach skandynawskich, ale o naszych, polskich – przecież gdyby w naszym kraju polityk zasiadał w radzie nadzorczej jakiejkolwiek firmy walczącej o kontrakty państwowe, po prostu byłby politykiem skończonym. – Liczba lobbystów za Republikanów wzrosła czterokrotnie, niemal normą stało się przechodzenie z polityki do prywatnego biznesu i odwrotnie. – A to jest wbrew wartościom amerykańskim, indywidualizmowi, poleganiu na sobie i własnej przedsiębiorczości, a nie na dojściach i układach. Warto też dodać, że Stany Zjednoczone stały się nieoczekiwanie państwem policyjnym. My nawet nie zdajemy sobie sprawy, że tam wszystko jest kontrolowane. Najnowsze technologie służą śledzeniu obywatela. Co kryją archiwa bezpieczeństwa – dowiemy się za lat kilkadziesiąt. A przecież rewolucja konserwatywna była przeciwko tak daleko idącej ingerencji państwa w sferę życia prywatnego. Tak więc mariaż rewolucji konserwatywnej z polityką okazał się zgubny. To koniec. Nowa fala, którą personifikuje Barack Obama, niesie przewrót w sferze ideowej. CZAS WIELKIEJ ZMIANY – Czy Obamę, tak jak wcześniej Reagana czy Busha, wspierają wpływowe think tanki, publicyści? – Tak. Zdecydowanie. W Ameryce są think tanki konserwatywne – jak Carnegie, Heritage Foundation, ale większość jest powiązana z poglądami liberalnymi. Np. Council of Foreign Relations, RAND Corporation czy Brooking Institution. One stoją w opozycji do konserwatyzmu, promują nową wizję Stanów Zjednoczonych, kultury politycznej i sposobu uprawiania polityki. – Regułą jest, że sukces think tanków poprzedza sukces polityczny. Najpierw wygrywają intelektualiści, a potem PR-owcy… – Za sukcesem Obamy również kryje się zmiana w poglądach establishmentu amerykańskiego. Przekonanie o potrzebie szerokiej zmiany. Że z tym, co było dotychczas, trzeba skończyć. To wyraz zdrowego rozsądku. Wybór Obamy jest wyrazem tego, że Amerykę stać na wielkie rzeczy. Proszę zauważyć – byli tacy, którzy przekonywali, że Amerykanie nie zagłosują na kolorowego, że za zasłonką, przy urnie,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 46/2008

Kategorie: Wywiady