Partia rządząca, popierana w tym bez zastrzeżeń przez opozycję, postanowiła usunąć wszystkie pomniki postawione na cześć armii radzieckiej. Prezes IPN, pytany o możliwą reakcję Rosjan, odpowiedział, że zaprotestują oni słownie, jak robili to już nieraz w podobnych przypadkach, a fakt tak czy owak zostanie dokonany i oni z tym się pogodzą, bo nie mają innego wyjścia. Prezes prawdopodobnie ma rację. Ważne jednakże jest nie to, co zrobią lub czego nie zrobią Rosjanie, lecz co o tej walce z pomnikami pomyślą mieszkańcy Polski. Pomyślą oni to, do czego zostali przez prasę, telewizję i Kościół przyuczeni. Czyn, który w cywilizowanym kraju wywołałby zawstydzenie, w Polsce pobudzi narodowe poczucie dumy. Zostanie wpisany do kroniki polskich zwycięstw. Usuwanie pomników z ich dotychczasowych miejsc to dopiero pierwszy krok zamysłu, który w pełni swojego podłego sensu objawi się, gdy pomniki zostaną zgromadzone w jakimś skansenie i wystawione na szyderstwo, jak to sobie zaplanował IPN. Rosjanie, mimo uczulenia na sprawę pomników, z właściwym sobie brakiem wczucia się w mentalność Polaków nie zdają sobie sprawy z uporczywości rusofobii odziedziczonej i bezustannie podsycanej jak gdyby na użytek przyszłej wojny. Zburzenie pomnika gen. Czerniachowskiego – Polaka po matce, nawiasem mówiąc – przyjęli ze zdziwieniem, jako niezrozumiały eksces. Pogłębiające się nastawienie antyrosyjskie, charakteryzujące nie tylko sfery polityczne, ale także kulturalne (w tym ludzi nagradzanych w Rosji), ma źródła tradycyjne i irracjonalne – tymi nie będę się zajmował – ale również przyczynowe i obiektywne. Taką obiektywną przyczyną jest zmiana sojuszy, a zwłaszcza znalezienie się w jednym sojuszu politycznym i militarnym z Niemcami. To musiało spowodować rewizję poglądu na II wojnę światową. Rewizja poszła dalej, niż wymaga tego zmiana koniunktury geopolitycznej. Polacy nie wiedzą już, o co w tej wojnie chodziło, i nawet Holokaust coraz częściej jest rozpatrywany jako sprawa wewnątrzpolska, a przypominanie, że była to zbrodnia niemiecka, jawi się jako pogląd jednostronnie polemiczny. Armia radziecka przyszła do Polski, aby ją okupować, a komunizm, jaki narzuciła, był równie zbrodniczy jak nazizm. Interesujące, że nawet wielu Żydów urodzonych po wojnie i wychowanych w Polsce ma takie przekonanie. Znaczenie zwycięstwa Związku Radzieckiego w II wojnie światowej jest pomniejszane, jak zresztą cała ta wojna, a uroczyste i okazałe jego świętowanie w Rosji jest przedstawiane przez polityków i dziennikarzy jako przejaw imperialistycznej manii. Niemcy przegrały wojnę, bo musiały przegrać, to dogmat także akademickiej historiografii. Nie stawia się pytania, dlaczego rzekomo musiały. Celem Niemiec już w I wojnie światowej było skolonizowanie Rosji, a Hitler przyjął bardziej określony plan stworzenia imperium, w którym Słowianom wyznaczona została rola siły roboczej, pozbawionej praw obywatelskich i własnej kultury. Dziś można mówić, że jest to projekt zbyt szalony, aby mógł być brany na serio przez kogokolwiek. Holokaust był czymś jeszcze bardziej szalonym, a jednak plan zagłady Żydów był realizowany. Doprowadzenie Słowian do stanu niewolniczego także było możliwe i nie bardziej szalone niż Holokaust. Ktoś jednak na to nie pozwolił. Przecież ani Hitler, ani generałowie Wehrmachtu, ani wszechwładna NSDAP, ani żadna inna siła w Niemczech nie przejawiła woli odstąpienia od celu. Zwycięstwo Niemiec w tej wojnie byłoby momentem zwrotnym, przełomowym w historii ludzkości, nie tylko w historii Słowian. Niewolnictwo zostałoby wprowadzone w naszej części świata, a w świadomości innych narodów jawiłoby się jako stan realnie możliwy i dopuszczalny. Historyczna rola Rosji polega na tym, że zapobiegła nawrotowi niewolnictwa jako systemu panowania. Może nie wyzwoliła Polski, ale ją ocaliła, tak samo jak siebie. Wymagało to niesamowitej mobilizacji czynników materialnych i moralnych, do jakiej nie każdy naród byłby zdolny. Polacy uważają, że do wygrania powstania w Warszawie niezbędna była pomoc armii radzieckiej, ale do wyzwolenia całej Polski ta armia nie była im potrzebna. Polskie wyobrażenia o wojnach światowych – pierwszej i drugiej – są infantylne. Jaką katastrofą dla Europy była wojna 1914-1918, polscy historycy nie piszą i nie myślą nawet. Odzyskaliśmy niepodległość, a milion zabitych Francuzów to drobiazg wobec tego wiekopomnego faktu. Zabitych Polaków w trzech obcych armiach nikt chyba nie policzył, a też podobno zginęło ich około miliona. Tylko Piłsudski się liczy, o którym nie znajdziecie wzmianki w dziełach zagranicznych traktujących o wojnie. W „Gazecie
Tagi:
Bronisław Łagowski









