
Fot. Tomasz Jastrzębowski/REPORTER
PiS za 800 mln zł wybudowało w Radomiu lotnisko, z którego nikt nie chce latać
To miała być jedna ze sztandarowych inwestycji PiS, świadcząca o potędze Polski i zerwaniu z imposybilizmem trawiącym struktury państwowe. W mieście powiatowym pomiędzy Warszawą a Kielcami rząd postanowił wybudować międzynarodowy port lotniczy, obsługujący każdego roku nawet 3 mln osób (z możliwością rozbudowy do potrzeb 10 mln). To bardzo śmiałe posunięcie, na które nie zdecydowałby się żaden inny kraj na świecie. W Radomiu nie ma bowiem niczego, co przemawiałoby za budową lotniska o takich gabarytach. Tym bardziej że poprzednie lotnisko (w które wpompowano 160 mln zł) zbankrutowało po zaledwie czterech latach działalności, pozostawiając po sobie kilkadziesiąt milionów złotych długów i niespłaconych wierzycieli. Z Radomia można było polecieć do Berlina, Wrocławia, Gdańska, Lwowa i Pragi, ale przewoźnicy zrezygnowali, tłumacząc, że rejsy są dla nich nieopłacalne z powodu braku podróżnych – ostatni lot odbył się jesienią 2017 r. Spektakularny upadek lotniska sprawił, że Radom stał się obiektem kpin i niewybrednych żartów.
Lotnisko w podzięce
O budowie nowego portu lotniczego nie zdecydowały ani fachowe analizy, ani raporty pokazujące rachunek ekonomiczny czy potrzeby transportowe kraju – decyzję taką podjął prezes PiS i nieformalny władca Polski Jarosław Kaczyński. „Pamiętam, kiedy razem z posłem Adamem Bielanem poszliśmy do prezesa Kaczyńskiego, by przekonać go do pomysłu budowy nowego lotniska w Radomiu. Powiedział wtedy: tak, Radom to miasto, które poniosło ogromne straty w okresie PRL, były wydarzenia czerwcowe, ścieżki zdrowia, potem zabrano Radomiowi status miasta wojewódzkiego (…). Zrobimy wszystko, by pokazać mieszkańcom Radomia, że nowe władze dbają o to miasto (…). Budowa tego lotniska to jest nowy dowód na to, że chcemy się odwdzięczyć bohaterom radomskiego czerwca za tę piękną kartę w historii Polski”, mówił poseł Marek Suski, który był też ministrem w KPRM i szefem gabinetu politycznego premiera.
Dla prezesa PiS lotnisko w Radomiu miało być zadośćuczynieniem za krzywdy doznane w PRL i III RP, dla Suskiego najważniejszym argumentem było to, że miasto położone jest ponad 100 km na południe od Warszawy, leży więc blisko południa Europy i krajów afrykańskich, do których Polacy najczęściej latają. Ta właśnie bliskość miała wpływać na decyzje o tym, że linie lotnicze i pasażerowie wybiorą nie warszawskie Okęcie, a lotnisko w Radomiu (sic!).
Przed absurdalną inwestycją w szczerym polu ostrzegali eksperci. Wskazywali, że rząd powinien raczej inwestować w rozwój lotniska w Modlinie, położnego ok. 30 km od Warszawy. Jednak z przyczyn politycznych (udziałowcem lotniska jest samorząd województwa mazowieckiego, obsadzony wówczas przez koalicję PO-PSL), PiS nie chciało się na to zgodzić i torpedowało plany rozbudowy Modlina.
„Nigdy nie będziemy latać z Radomia. Budowa lotniska pośrodku niczego to jeden z najgłupszych pomysłów w historii Polski, który przypomina działania komunistów w latach 50. XX w. Zamiast inwestować w Modlin,
