Opluwanie człowieka honoru

Opluwanie człowieka honoru

Dyszycie żądzą odwetu. W tym, co wyprawiacie z Generałem, nietrudno dojrzeć przyczyny zemsty – pozbawił was smaku zwycięstwa Polska polityka wewnętrzna budzi coraz większe obrzydzenie. Bardzo wyraźnie widać to na przykładzie usilnych prób fałszywej mitologizacji ostatniego ćwierćwiecza historii Polski przez prawicę. Przyjmuję za fakt oczywisty, rzucający się w oczy każdemu inteligentnemu człowiekowi, że proces przeciwko gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu („sądzony jest jak gangster” – „Gazeta Wyborcza”) odświeżył nie tyle zapomniane, co słabnące ostre podziały społeczne sprzed wielu lat. To nie jest podział podobny do tego, jaki wywołała we Francji sprawa kpt. Dreyfusa, ale przyczyny obu dramatycznych pęknięć spokoju społecznego wyrastają z tego samego pnia. Z tego, co jest złą twarzą rodzaju ludzkiego, czyli z nienawiści. To jej chcę poświęcić uwagę, ale wpierw muszę uporządkować teren, po którym będę się poruszał. Zanim zacznę zastanawiać się nad skłonnością polskiej prawicy do podłości, wyjaśnię, dlaczego dopiero teraz zabieram głos, chociaż w latach 80. byłem jednym z najbliższych cywilnych współpracowników gen. Jaruzelskiego. Powód jest prosty, choć może niektórzy chcieliby moje milczenie zrozumieć jako unik. Nie, jedynym powodem jest moja przewlekła choroba. W kilku tomach moich „Dzienników politycznych”, w moich wywiadach dla prasy zachodniej – m.in. dla Oriany Fallaci – postać Generała była stale obecna. Gdy stało się już oczywiste, że katowicka prokuratura przygotowuje akt oskarżenia, oczekiwałem wezwania przed jej oblicze, bo przecież kto jak kto, ale człowiek, który przez dziesięć lat przebywał niemal pod jednym dachem z oskarżonym (?), może wiele o nim powiedzieć. Wezwania nie było i szybko zrozumiałem, że szykuje się proces pokazowy. Dobrze pamiętam takie procesy z lat 50., wysnułem zatem logiczny wniosek, że wiedza na temat motywów, które skłoniły nas do wprowadzenia stanu wojennego, w ogóle nie jest oskarżycielom potrzebna. Zapał „miecza karzącego”, katowickiego oddziału IPN, skłania mnie do wyprowadzenia takiej analogii: w latach 80. właśnie w tym śląskim mieście uwiło sobie gniazdko Katowickie Forum Partyjne, zajadle zwalczające linię polityczną Jaruzelskiego, którą ja też reprezentowałem. Dla Wołczewa, szefa tego Forum, byliśmy kontrrewolucyjną zarazą. Ćwierć wieku później sen Wołczewa zaczyna nabierać realnych kształtów. PZPR, wiodąca partia w PRL, w latach 80. nie była monolitem. I nie mogła nim być, ponieważ powstanie wolnych związków zawodowych w systemie autorytarnym wstrząsnęło ładem ustrojowym. Nie jest też przypadkiem, że pierwsza „Solidarność” była początkowo nieśmiała w swych działaniach, jej przywódcy bowiem też nie bardzo wiedzieli, jak zabrać się do rzeczy, ale szybko nauczyli się organizowania strajków, demonstracji i innych form protestu. Dzisiaj wpływowa część z nich z zapałem zabrała się do budowania mitów, niewiele mających wspólnego z faktami. Karczując zarosły chwastami kłamstw i przeinaczeń ugór, oświadczam, że odrzucam, i każdy uczciwy historyk postąpi tak samo, wbijaną do głów obecnemu pokoleniu młodych Polaków „prawdę” o okrutnych, ograniczonych, złych, wręcz głupich „komunistach” rządzących Polską, naprzeciw których stały milionowe hufce szlachetnych członków „Solidarności” (dziś urośli już do zdeklarowanych antykomunistów, co warte jest śmiechu). Usuńmy jeszcze jeden ciężki kamień: zła wola, „krótka pamięć” i mściwa postawa działaczy „S” i historyków-prokuratorów IPN oraz służalcza wobec nich rola zastępów na ogół dobrze opłacanych skrybów. Byle szczyl dziennikarski bez skrupułów opluwa, wdeptuje w ziemię, wykpiwa człowieka, który walczył o jedyną Polskę, jaka po II wojnie światowej w ogóle mogła powstać. Dla nich „wieszanie psów” i dowolne opluwanie gen. Jaruzelskiego to działanie politycznie poprawne, oczekiwane, a być może także szczebel w karierze. Tego kamienia nie da się jednak usunąć. Budowniczowie nowych mitów, co widać na przykładzie kultu powstania warszawskiego, nigdy nie spoczną. Niestety, nie da się dobudować do jego muzeum kolejnego pawilonu, o historii powstania „Solidarności”. Tej okazji i przyjemności „komuniści” prawicę pozbawili. Ile razy słyszę o bohaterskich powstańcach i ani słowa o prawie 200 tys. zmarłych z głodu, z ran, rozstrzelanych przez niemieckich faszystów, to krew mnie zalewa. Kto wie, czy wykrzywiona grymasem nienawiści twarz polskiej prawicy,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 43/2008

Kategorie: Opinie