Klej, który ma budować spoistość Unii Europejskiej, nie może być klejem religijnym Z prof. Krzysztofem Pomianem, filozofem, historykiem, eseistą rozmawia Robert Walenciak – Politycznie Polska jest zupełnie inna niż reszta Europy. Jest zdominowana przez dwie partie prawicowe. Czy to znaczy, że Polska jest niekompatybilna z Europą? – Zależy, jaka Polska. I na pewno nie dlatego, że lewica zeszła w Polsce ze sceny politycznej. Sama Europa też ulega pod tym względem istotnym zmianom. I coś niedobrego dzieje się tam z tradycją socjalistyczną. Lewica ma dziś płaski elektroencefalogram. Nie ma lewicowych partii politycznych, które by miały oryginalną diagnozę palących problemów współczesności i takiż program ich rozwiązania. Francuska Partia Socjalistyczna – to partia regionalnych „baronów” i dobrze opłaconych urzędników państwowych, na którą nie głosują żadni robotnicy. Ci głosują, przynajmniej we Francji, na skrajną prawicę. Labour Party zawsze była zjawiskiem bardzo swoistym, we Włoszech lewica przeżyła zupełne załamanie, w Hiszpanii niebawem odda władzę. Co groźniejsze – na lewicy nie ma żadnej nowej myśli i nikt nawet nie wie, na czym miałaby ona polegać. Bardzo mi przykro, ale Slavoj Żiżek, Antonio Negri czy Chantal Mouffe to nie jest żadna odnowa intelektualna. Ideologie umarły, nadchodzi więc czas Berlusconich? – A czy po prawej stronie jest intelektualny ruch? Czy chadecy mają takich myślicieli? – Nie mają. Bo my w ogóle żyjemy w czasie odwrotu od ideologii. Wielkie ideologie, które zdominowały wiek XX, okres od – powiedzmy umownie – roku 1870 do lat 90. ubiegłego wieku, uległy rozpadowi. Zostały po nich szczątki. Wraz z zanikiem wielkich ideologii ludzie odrzucili partie, które wymagały mocnego spoiwa ideologicznego i bezwzględnego posłuszeństwa swoich członków. Dziś partie, z braku takiego spoiwa, są widownią indywidualnych rywalizacji. Nie ma czegoś, co by je łączyło poza ambicjami i interesami. – Nie ma idei, w związku z tym pozostaje najprostszy klej – wódz. – Nie wódz, ale przywódca – bez charyzmy, ale z większymi niż inni ambicją i talentem politycznym: umiejętnością budowania swej klienteli i dbania o jej interesy. Z tego punktu widzenia polski kazus, przy całej jego swoistości, wpisuje się w pewien ogólniejszy schemat. Chadecja też na dobrą sprawę nie bardzo istnieje. Ostatnią partią chadecką jest niemiecka CDU, ale to jest szczególny twór. Prawdziwa chadecja ideologiczna to była włoska chadecja. Co z niej zostało po mani pulite? Berlusconi! – A Sarkozy we Francji? – To bardziej skomplikowane zjawisko, gdyż we Francji życie polityczne jest podszyte czymś, co spaja partię rządzącą i łączy ją z opozycją. Tym czymś jest ideologia republikańska, szczególny rodzaj francuskiego nacjonalizmu, przekonanie, że Francja reprezentuje pewne wartości, że te wartości mają wymiar uniwersalny i że związku z tym… – Na prezydencie Francji ciąży szczególny obowiązek wobec ludzkości. – Tak! Berlusconi może sobie pozwolić na bycie błaznem, Sarkozy nie może sobie na to pozwolić. Prezydent Francji odpowiada z tytułu pełnionej funkcji za losy Europy i świata, i on się do tego poczuwa. Dlatego nie będzie spał, nie będzie jadł, ale poleci do Gruzji, poleci do Moskwy. Hiperaktywność Sarkozy’ego wynika nie tylko z jego cech osobowych – również z przekonania o posłannictwie Francji. Przekonania wspólnego socjalistom francuskim i gaullistom. Stany Zjednoczone mają coś podobnego, w innej wersji. – Polska ma za to swój mesjanizm. – W związku z tym jako Chrystus narodów najlepiej czuła się na krzyżu. Jak napisał Adam Michnik, Polacy szczególnie lubią klęski. A Francuzi lubią zwycięstwa! My mamy obchody różnych klęsk narodowych, a we Francji dworzec nazywa się Austerlitz i każdy napoleoński marszałek ma w Paryżu swój bulwar. Między polskim mesjanizmem, który był wersją uniwersalizacji polskiego losu, a francuskim republikanizmem jest istotna różnica. – Nasz prezydent też pojechał do Gruzji… – Ale to Sarkozy skończył tę wojnę. Jak wzmocnić ten okręt? – Polacy deklarują w sondażach, że czują się Europejczykami. Ale czy rzeczywiście się czują? Czy nie traktują Unii jak hotelu? Do budowy instytucji europejskich nie przyłożyliśmy ręki. Inni wybudowali, a my weszliśmy na gotowe. – Problem Polski nie polega na tym, że nie przyłożyliśmy się do budowy instytucji europejskich, bo to nie było możliwe, tylko na tym, żebyśmy przyłożyli się do wzmocnienia spoistości Unii Europejskiej, tak by mogła ona wytrzymać wstrząsy znacznie groźniejsze
Tagi:
Robert Walenciak