Pakiet kontrowersyjnych idei

Pakiet kontrowersyjnych idei

Antysyjonizm a wartości polityczne lewicy. Polemika z artykułem Michała Kozłowskiego „Lewicowy antysemityzm?” Michał Kozłowski w artykule „Lewicowy antysemityzm?” („Przegląd”, nr 39) odnosi się do naszego tekstu w miesięczniku polskich Żydów „Midrasz” (lipiec-sierpień 2006), w którym, przytaczając cytaty z pism „Lewą nogą” i „Rewolucja”, staraliśmy się pokazać, jakie typy lewicowej antysyjonistycznej argumentacji mają w naszym przekonaniu konotacje antysemickie. Co znamienne, żaden z redaktorów wspólnego środowiska intelektualno-politycznego, które tworzy „Lewą nogą”, „Bez dogmatu” i „Rewolucję” (wydawane przez Książkę i Prasę), nie odważył się podjąć dyskusji z naszym tekstem i zaprezentowanym tam materiałem „źródłowym”. Zamiast tego najpierw Katarzyna Chmielewska i Tomasz Żukowski, potem Stefan Zgliczyński, a teraz Michał Kozłowski starają się przedstawić debatę na temat idei antysyjonistycznych obecnych na łamach redagowanych przez nich pism jako jedynie złośliwą napaść na lewicę ze strony niechętnych jej środowisk polityczno-intelektualnych. W jakiejś mierze te reakcje są ciekawe, bo pokazują samo sedno problemu. Otóż wszyscy ci autorzy przedstawiają następujące rozumowanie: Izrael prowadzi niedającą się usprawiedliwić politykę wobec ludności palestyńskiej. Krytyka tej polityki i demaskacja jej historycznych źródeł związanych z powstaniem Państwa Izrael nie mają w sobie nic antysemickiego, gdyż nie są wymierzone przeciwko Żydom, lecz stosunkom okupacji i ucisku narodowościowego. W związku z tym, jak pisze Kozłowski, „nie da się skonstruować rzetelnego kryterium antysemityzmu tylko i wyłącznie na podstawie stosunku do Państwa Izrael. […] Nie da się wywieść antysemityzmu z samej krytyki Państwa Izrael, nawet tej najdalej posuniętej, wymierzonej w jego „rację stanu” czy „prawo do istnienia””. Na poziomie logicznym trafności tej argumentacji trudno cokolwiek zarzucić, jednak jak często bywa w tego typu debatach, tak i tutaj diabeł tkwi w szczegółach. Rzecz w tym, że przyjmując ogólne pojęcie uprawnionej krytyki Państwa Izrael, jej rzecznicy rozgrzeszają koncepcje, w których bez trudu można dostrzec manichejski styl myślenia służący często uzasadnieniu przemocy wobec wszystkich Żydów, którzy mieszkają w Izraelu i mają być „syjonistycznymi okupantami na ziemi arabskiej”. W naszym artykule w „Midraszu” przywołaliśmy w tym kontekście liczne cytaty, które równie dobrze mogłyby pochodzić z pism otwarcie rasistowskiej prawicy. Faktu tego nie zmienia nadużywanie zarzutu antysemityzmu przez liberalnych intelektualistów żydowskich i nieżydowskich wobec tych lewicowych form krytyki Państwa Izrael i ideologii syjonistycznej, które z antysemityzmem nie mają nic wspólnego. W ramach narracji historycznej na temat Państwa Izrael obecnej na łamach „Lewą nogą” i „Rewolucji” nie ma w ogóle miejsca na racje i doświadczenia żydowskie, a sens tej narracji polega na tym, że Państwo Izrael musi po prostu zostać wymazane z mapy świata, który to postulat był długo obecny w politycznych dokumentach palestyńskiego ruchu narodowego (przede wszystkim w tzw. Karcie OWP), a obecnie jest głoszony przez politycznych islamistów. W konsekwencji generalna kwestia antysemityzmu politycznego ugrupowań palestyńskich i arabskich o ile nie zostaje przemilczana, to jest usprawiedliwiana jako zrozumiała reakcja na politykę Państwa Izrael. Kozłowski stwierdza w tym kontekście, że „jest czymś nieprzyzwoitym rozliczanie z antysemityzmu mieszkających pod brutalną okupacją Palestyńczyków”. Tymczasem problem nie polega na „rozliczaniu” kogokolwiek, ale na rzetelnej analizie programów i ideologii ruchów politycznych uczestniczących w konflikcie izraelsko-palestyńskim. A te ostatnie są czymś innym od bezpośrednich emocji społeczeństw arabskich. Tylko w takim klimacie intelektualnym, nasyconym demagogią i idealizacją islamistycznej skrajnej prawicy, mógł się zrodzić gest poparcia dla samobójczych zamachów palestyńskich (określanych obskuranckim mianem „operacji męczeńskich”) nie tylko wobec żołnierzy, lecz także cywilów, który otwarcie wyraził redaktor naczelny „Rewolucji” i czołowy publicysta „Lewą nogą”, Zbigniew M. Kowalewski. Idea zabijania przypadkowych izraelskich cywilów, ubrana w lewicowy język przez Kowalewskiego, licytuje swoim radykalizmem wiele numerów pism antysemickiej radykalnej prawicy typu „Szczerbiec” czy „Najjaśniejsza Rzeczypospolita”. Po poparciu przez pismo „Rewolucja” takich aktów przemocy „humanitarna” wydaje się nawet antysemicka kampania propagandowa i czystki w aparacie przeprowadzane w Polsce w marcu 1968 r. Nie szokują już również obecne na łamach periodyków wydawnictwa Książka i Prasa teksty usprawiedliwiające typowe dotychczas tylko dla skrajnej prawicy porównywanie realiów izraelskiej okupacji do komór gazowych Auschwitz. Michał Kozłowski w swojej obronie tezy, iż zakwestionowanie prawa do istnienia Państwa Izrael nie ma z zasady nic wspólnego z antysemityzmem, przedstawia

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 42/2006

Kategorie: Opinie