Pandemia czytelnictwa

Pandemia czytelnictwa

23.03.2020 Gdansk Sztuka Wyboru W zwiazku z zagrozeniem epidemicznym wiekszosc sklepow jest nieczynnych Ksiegarnia Sztuka Wyboru realizuje rowerowe dostawy ksiazki N/z Malwina pakuje zamowione ksiazki. fot. Anna Rezulak /KFP/REPORTER

Jeśli wierzyć suchym danym, ubiegły rok dla sprzedawców książek nie był taki zły Z pierwszymi dniami wiosennego lockdownu często przychodziła myśl, co zrobić z tym czasem. Niekoniecznie zupełnie wolnym, ale przynajmniej na chwilę pozbawionym stałego rytmu, rygoru, sztywnego planu. Zwłaszcza osobom, które nie musiały nagle zamienić domu w biuro, szkołę i restaurację jednocześnie, początek społecznej izolacji mógł się wydać wymarzonym momentem na powiększanie tego, co francuski socjolog Pierre Bourdieu nazwał kapitałem kulturowym. Można więc było pochłaniać nowe i stare produkcje filmowe, zapisywać się na wirtualne zwiedzania muzeów, ale przede wszystkim czytać. Pozycje stare, wiecznie odkładane na później, te od wielu lat niedokończone, ale też nowości wydawnicze wszelkiego rodzaju. Im dłużej trwała izolacja, tym czytanych w jej trakcie książek bywało coraz więcej. Niektórzy czytali je, bo mogli, a pandemia niespecjalnie naruszała ich spokój ducha i stan posiadania, inni – bo były ucieczką od stresu nowej codzienności i niepewności jutra. Ze wstępnych badań przeprowadzonych przez zespół literaturoznawców z Aston University w Wielkiej Brytanii wynika jednak, że w czytelnictwie – podobnie jak w innych obszarach życia – zamiast wielkiego wyrównania pandemia przyniosła pogłębienie dysproporcji. Innymi słowy ci, którzy czytali sporo przed wybuchem zarazy, najprawdopodobniej częstotliwość sięgania po książki w 2020 r. jeszcze zwiększyli. Tych z kolei, którym do książek było daleko, koronawirus do nich nie zbliżył. Podobne wnioski płyną z badań dotyczących innych krajów: Włoch, Stanów Zjednoczonych, Francji, także Polski. COVID-19 dał okazję do powiększenia kapitału kulturowego i pochwalenia się nim – aż 65% uczestników badania przeczytane książki omawiało ze znajomymi – lecz społecznej rewolucji nie przyniósł. Po drugiej stronie tego równania byli sprzedawcy książek, prawdopodobnie wcale nie tak optymistycznie nastawieni do „nowej normalności”, jak szybko ochrzczono świat w czasie pandemii. Pozamykane centra handlowe, ograniczenia dla często sprzedających również książki kawiarni czy punktów gastronomicznych, przeniesienie praktycznie całego handlu do internetu – wszystko to spowodowało, że przyszłość raczej nie napawała optymizmem. W dodatku reżim sanitarny miał przełożenie nie tylko na sprzedaż, ale i na, mówiąc językiem przemysłu, „produkcję książek”. Autorzy, zwłaszcza pozycji z literatury faktu (w tym piszący te słowa), uziemieni przez restrykcje dotyczące podróży, nierzadko musieli daty swoich publikacji zmieniać na znacznie późniejsze. Do tego dochodziły problemy z dystrybucją, konieczność wymyślenia czasem całkowicie na nowo strategii promocyjnych i wreszcie brak możliwości zapewnienia czytelnikom fizycznego kontaktu z autorami. Wszak spotkania z pisarzami, jak wszystkie inne, odbywały się w minionym roku niemal wyłącznie w przestrzeni cyfrowej. Mimo to branża wytrzymała burzliwe 12 miesięcy. A w wielu przypadkach zakończyła je ze sporym zyskiem. Przy okazji analizy danych dotyczących sprzedaży książek w poszczególnych krajach w roku zdominowanym przez koronawirusa należy już na wstępie zastrzec, że nawet jeśli wskaźniki wyglądają jednoznacznie optymistycznie, nie należy ich za takie uznawać. Statystyki pokazują bowiem sytuację w sektorze ogółem, a ten bywa zdominowany przez wielkie sieci handlowe, które oprócz książek sprzedają inne produkty. Nie uchwycą więc tragedii małych księgarń, które w pandemii upadały lub ledwo przeżywały, w pośpiechu ucząc się marketingu w mediach społecznościowych czy optymalizacji sprzedaży internetowej i dostaw do klientów. Na wielu czytelniczych forach internetowych nietrudno natknąć się na opinie, że jeśli gdzieś widać negatywne skutki pandemii dla sprzedaży książek i czytelnictwa, to właśnie w liczbie miejsc, które w ubiegłym roku zniknęły. Co bardziej snobistyczni komentatorzy posuwają się do stwierdzeń, że COVID-19 małych z rynku wyrzucił, a wielkich uczynił jeszcze potężniejszymi. A ponieważ nazywać gigantów „prawdziwymi księgarniami” często nie chcą, twierdzą, że pandemia była dla branży wręcz zabójcza. I znów dane w tym zakresie należy interpretować z dużą dozą ostrożności. Wprawdzie z raportu Ogólnopolskiej Bazy Księgarń wynika, że od stycznia do grudnia 2020 r. zniknęło w naszym kraju 266 księgarń, jednak aż 60% należało do sieci księgarskich. Ich likwidacja częściej była więc spowodowana cięciami kosztów dużych marek i wyprowadzkami z długo zamkniętych centrów handlowych, a rzadziej śmiercią romantycznej idei klimatycznej księgarni. Statystycznie rzecz ujmując, w 2020 r. świat nie tylko więcej czytał, ale też więcej książek kupował. Te dwie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2021, 2021

Kategorie: Kultura