Od lat do IPN napływali ludzie związani ze skrajną prawicą. Instytut stał się przechowalnią radykałów, ekskatechetów i hobbystów Z roku na rok w Instytucie Pamięci Narodowej coraz więcej ideologii, coraz mniej historii. Od początku zdominowany przez prawicę, dziś wspiera coraz mocniej jej skrajne skrzydło. Jego twarzami stały się osoby zaangażowane w bieżącą walkę polityczną. I to historia jest w niej bronią. Oto krótki przegląd najbardziej niesławnych ludzi IPN. Tych, którzy piszą nam nową, skrajnie prawicową wersję historii Polski. Z programu „polityki historycznej” PiS wynika, że historyk nie jest naukowcem. Jest bojownikiem na froncie walki o polskość. Ma uczestniczyć w snuciu opowieści o rodzimym bohaterstwie i nadwiślańskiej martyrologii. Nie jest to tylko pusta deklaracja. Do takiego stanu rzeczy prowadzą działania partii Jarosława Kaczyńskiego. Od początku istnienia kolegialne organy IPN były zdominowane przez przedstawicieli prawicy. Jednak profesorowie Andrzej Paczkowski, Andrzej Friszke czy Grzegorz Motyka, mimo że dalecy od lewicowości, starali się zachować minimum obiektywizmu. To z lat 2011-2016 pochodzi większość wydanych przez IPN opracowań, w których opisywane są zbrodnie „wyklętych”, polski antysemityzm i jego krwawe pokłosie czy współpraca nacjonalistów z PZPR. Dziś na tego typu badania praktycznie nie ma w IPN miejsca. Jego kierownictwo zgodnie z logiką działania PiS wyczyszczono ze wszystkich, którzy mogliby wykazywać jakąkolwiek niezależność. A od kiedy Radę IPN zastąpiło Kolegium, zasiadają w tym gremium już tylko osoby powołane przez obóz „dobrej zmiany”. Ryba psuje się od głowy Już samo to ciało daje zestaw ciekawych postaci. Zasiadają w nim m.in. pisowski pisarz i publicysta Bronisław Wildstein, doradca Antoniego Macierewicza Sławomir Cenckiewicz, oblat benedyktyński Piotr Franaszek, antyukraiński ksiądz Józef Marecki, stały komentator Radia Maryja Wojciech Polak, założyciel ultrakonserwatywnego pisma „Arcana” Andrzej Nowak i Krzysztof Wyszkowski. Ten ostatni ma jedynie wykształcenie podstawowe. To dla niego PiS znowelizowało w 2016 r. tę część ustawy o IPN, która mówi o minimalnym poziomie edukacji członków Kolegium. Nie brakuje za to Wyszkowskiemu łatwości rzucania oskarżeń ani agresywnego sposobu wypowiedzi. Latami procesował się z Lechem Wałęsą. Wyszkowski sugerował m.in., że Wałęsa był tajnym współpracownikiem SB i pobierał pieniądze za donoszenie na kolegów. Ostatecznie przegrał proces i miał byłego prezydenta przeprosić, czego, ośmieszając zupełnie sąd, nie zrobił. Z kolei Wałęsa w 2009 r. został zobowiązany przez sąd do przeproszenia Wyszkowskiego oraz do zapłaty 7,5 tys. zł zadośćuczynienia za nazwanie go „małpą z brzytwą, wariatem i chorym debilem”. Spór obu panów z pewnością powagi IPN jako instytucji nie dodał. Wyszkowski o współpracę z SB oskarżał również Małgorzatę Niezabitowską. Sąd lustracyjny uznał jednak, że tajną współpracowniczką nie była. Swoim przemyśleniom Wyszkowski często daje wyraz na Twitterze. „U pani dyrygent widać odcisk stanika i prześwit w kroczy…ale to tylko Mendelsohn”, pisał (pisownia oryginalna) po wizycie na koncercie muzyki poważnej. Do komentarza dołączył fotografię, na której widać dyrygentkę kierującą orkiestrą. „Mendelsohn to muzyka dla zwiększenia uroku i krów”, dodał meloman Wyszkowski, „ale baba w spodniach nawet ubój potrafi zmarnować”. Generalnie z jego profilu na tym portalu społecznościowym możemy się dowiedzieć, że geje terroryzują całe społeczeństwa, film „Kler” to szambo, amerykański Departament Stanu to „siedlisko lewactwa” i że Niemcy żałują Polakom orzechów w czekoladzie. To wszystko pisze człowiek mający duży wpływ na to, co głosi IPN. Sławomir Cenckiewicz cofa się w swoim antykomunizmie nawet do czasów, zanim urodzili się Engels z Marksem. Ponieważ „nie ma Marksa, Lenina, Stalina, Mao i Hitlera, ich wszystkich zbrodni, bez rewolucji 1789 r.”. „Każdy przyzwoity i w miarę wykształcony człowiek ma o rewolucji francuskiej jasne zdanie. Była to zbrodnia na ciałach i duszach milionów Francuzów oraz Europejczyków”, snuł swoje przemyślenia na Facebooku „badacz”. „Generale Franco, wielka wdzięczność za zatrzymanie tych barbarzyńców! Pamięć na zawsze!”, napisał na Twitterze dyrektor Wojskowego Biura Historycznego i wiceprzewodniczący Kolegium IPN. Ubeckie niebezpieczeństwo jego zdaniem może tkwić właściwie wszędzie. „To, co dzisiaj brzmi bardzo niewinnie, czyli Powszechny Elektroniczny System Ewidencji Ludności, było w istocie od początku rozwinięciem i wdrożeniem sowieckich wytycznych dotyczących inwentaryzacji społeczeństwa, które wprowadzono w Polsce od przełomu lat 40. i 50.”, grzmi w „Gazecie Polskiej” Cenckiewicz. Cześć i chwała










