Papieski egzamin Turcji

Papieski egzamin Turcji

Wizyta Benedykta XVI nad Bosforem ma rozwiać obawy Europejczyków przed naporem islamu

O pierwszej po południu głośniki w centrum Stambułu wzywają do modlitwy z minaretów zagubionych wśród nowoczesnych wieżowców. Lunch zjadany w tysiącach knajpek przez eleganckich urzędników jest zakrapiany piwem i winem. Ortodoksyjni tureccy muzułmanie nadal spędzają wakacje w odseparowanych balneariach, gdzie są osobne plaże dla mężczyzn i kobiet. Jednak większość opala się w międzynarodowym tłumie, w strojach kąpielowych według ostatniej włoskiej mody. Obraz muzułmańskiego kraju ukształtowany u ludzi Zachodu pod wpływem reportaży z Iranu i Arabii Saudyjskiej, gdzie islam zdaje się panować nad wszystkim, nie pasuje już do Turcji. Ta wolność przyciąga tysiace turystów z sąsiednich krajów muzułmańskich.
Papież Benedykt XVI, przybywając 28 listopada do 11-milionowego Stambułu, wyląduje w wielkim, nowoczesnym porcie lotniczym imienia twórcy świeckiego państwa, Kemala Atatürka. Port ten jest symbolem „europejskiej” Turcji i przyjmuje 20 mln pasażerów rocznie.

Agca ostrzega
Mimo wszystkich oznak europeizacji tego kraju politycy Unii Europejskiej, którzy w grudniu rozpoczną kolejną rundę rozmów z Turcją w sprawie jej akcesji do UE, mają wiele wątpliwości. Bilans korzyści i ryzyka, jakie niesie ze sobą przystąpienie do Unii kraju, którego ludność w 99% formalnie deklaruje się jako muzułmanie i której spora część już mieszka w krajach Unii, jest wciąż niepewny. Cienka linia dzieli laicką Turcję od wciąż żywych tendencji do jej ponownej islamizacji.
– To, że wizyta Benedykta XVI w Turcji następuje w momencie tak ważnym dla przyszłości jej związków z Europą – mówi włoski watykanista Alceste Santini – może się okazać bardzo korzystne dla jej przebiegu.
Po burzy, jaką wywołał w świecie muzułmańskim wykład Benedykta XVI na Uniwersytecie Ratyzbońskim, władze tureckie robią wiele, aby przebieg wizyty papieża stał się turecką reklamówką wobec Europy. Na czas wizyty papieża rząd zakazał wieców i demonstracji. Bezpieczeństwa gościa będzie strzegło kilkanaście tysięcy żandarmów. Rząd obiecał Watykanowi, że nie powtórzą się manipulacje z tekstami papieskich przemówień, jakim tureckie media poddawały wystąpienia Jana Pawła II, gdy odwiedził on Turcję w listopadzie 1979 r. Tym razem wystąpienia papieża mają być transmitowane w całości przez turecką telewizję, aby nie było tendencyjnych interpretacji.
Wizyta Jana Pawła II w Turcji odbywała się w atmosferze gróźb, za których spełnienie można uznać zamach tureckiego terrorysty na papieża 18 miesięcy później. Tym razem Ali Agca, który kończy odbywanie wyroku, ostrzegł Benedykta XVI, aby nie jechał do jego kraju, bo wizyta jest niebezpieczna.
Wydaje się jednak, że w chwili, gdy Turcja przechodzi „europejski egzamin”, Benedykt XVI będzie miał wyjątkowo sprzyjającą aurę.

Premier nie czeka na papieża
Na miesiąc przed wizytą Watykan i Europę zaskoczył turecki komunikat rządowy, że premier Turcji, Recep Erdogan, nie spotka się z papieżem. Premier Erdogan, zapewne z myślą o swych zwolennikach wśród radykalnych mahometan zapowiedział, że nie będzie mógł się spotkać z Benedyktem XVI, ponieważ akurat na początek wizyty papieża przypada szczyt NATO w Rydze, na który musi się udać. W maju przyszłego roku Erdogan zamierza zająć miejsce obecnego prezydenta Turcji, Ahmeta Necdeta Sezera, co ma zagwarantowane dzięki większości, jaką posiada jego Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) w parlamencie, który wybiera szefa państwa.
Oficjalnie papieża podejmie prezydent Sezer, a jednym z najważniejszych rozmówców będzie dyrektor tureckiego rządowego urzędu ds. religii, Dyianetu, Ali Bardakoglu. Dyianet jest najwyższym islamskim autorytetem w Turcji. Bardakoglu niedawno bardzo ostro skrytykował papieża za jego wypowiedzi w Ratyzbonie, które uznał za antyislamskie.
W Watykanie podkreśla się przed wizytą, że z pewnością podejmując próbę nawiązania dialogu ze światem islamu, papież postawi na porządku dziennym sprawy wolności religii w Turcji i poszanowania praw człowieka. Pod koniec września Parlament Europejski w sprawozdaniu dotyczącym postępów Turcji w dziedzinie demokratycznych reform wyraził uznanie dla działań zmierzających do wyeliminowania tortur i zagwarantowania praw kobiet, ale mocno skrytykował spowalnianie reform i ograniczanie swobody wypowiedzi intelektualistów. Przykładem były ataki i wytaczanie procesów za „obrazę tureckości”. Parlament wyraził nadzieję, że zbliżająca się wizyta Benedykta XVI w Turcji przyczyni się do wzmocnienia dialogu międzywyznaniowego i międzykulturowego świata chrześcijańskiego i muzułmańskiego.
Chrześcijanie w Turcji nie mają prawa do budowania kościołów, a Watykan zamierza zabiegać o zezwolenie na wznoszenie świątyń przynajmniej w tych częściach kraju, gdzie wskutek migracji nastąpił napływ chrześcijan z zagranicy. Władze tureckie nadal odmawiają zgody na pracę zagranicznych księży w Turcji.
W ciągu ostatnich 90 lat udział chrześcijan w ogólnej liczbie ludności Turcji zmalał z 30 do 0,2%. Zachodzi więc proces odwrotny niż w Europie Zachodniej. – Nikt nie może więc traktować tej chrześcijańskiej mniejszości jako zagrożenia, zwłaszcza że chrześcijaństwo jest obecne na tych terenach od czasów pierwszych apostołów i należy zagwarantować przeżycie tej wspólnoty – powiedział ekspert Międzynarodowego Dzieła Pomocy Kościelnej Kirche in Not, prof. Rudolf Grulich. A trzeba wiedzieć, że Kirche in Not formułuje otwarcie to, co dyplomacja watykańska wyraża w sposób bardziej zawoalowany.

Dwa bieguny: wojsko i religia
Trzy tygodnie przed wizytą Benedykta XVI emerytowani generałowie szli w Ankarze na czele kilkunastotysięcznej demonstracji zorganizowanej w obronie świeckości państwa tureckiego, przeciwko planom muzułmańskich fundamentalistów. Członkowie ponad stu tureckich stowarzyszeń i ruchów, które pragną utrzymania zagrożonego, ich zdaniem, rozdziału religii od państwa, poszli pod pomnik Mustafy Kemala Atatürka, twórcy nowoczesnego państwa tureckiego. Od jego czasów Turcja jest rządzona według świeckich praw.
W Turcji istnieją wciąż dwie potęgi, których wpływy od lat się ze sobą ścierają. To religia i wojsko. Armia występuje niezmiennie w charakterze gwaranta nietykalności instytucji republikańskich ustanowionych przez Atatürka na początku lat 20. Dzięki 18-miesięcznej obowiązkowej służbie wojskowej wszystkie rodzaje sił zbrojnych liczą 800 tys. ludzi, a żandarmeria czuwa nad bezpieczeństwem wewnętrznym kraju, co w czasach zagrożeń terrorystycznych daje jej dodatkowo silną pozycję. Wojsko prowadzi też własną laicką indoktrynację, ucząc rekrutów nie tylko strzelania, ale i nowoczesnego planowania rodziny, co jest solą w oku ortodoksyjnym wyznawcom islamu.
Generał w stanie spoczynku, Sener Eruygur, przedstawiciel generacji wojskowych, którzy uważają się za ostatnich strażników spuścizny Atatürka, obawia się wzrostu wpływów obecnego premiera Recepa Tayyipa Erdogana, przywódcy Partii Sprawiedliwości i Rozwoju, i wskazuje na jego – jak to określa – islamski program.
Erdogan, absolwent szkoły religijnej, był ulubieńcem Waszyngtonu. Jednak decyzja tureckiego parlamentu, który odmówił USA pozwolenia na wykorzystanie terytorium Turcji do ataku na Irak, znacznie tę przyjaźń ochłodziła. Erdoganowi wypomniano jego proirańskie i prosyryjskie sympatie.
W Europie wizerunek tureckiego premiera popsuła nieco podjęta przed rokiem przez partię rządzącą próba przeforsowania ustawy wprowadzającej do kodeksu zdradę małżeńską jako przestępstwo karane w stosunku do kobiet więzieniem.
Ogólnie jednak prawicowo-liberalna AKP, odkąd znajduje się u władzy, nie przesadza z głoszeniem islamskiego programu. Partia Erdogana rządząca od przyspieszonych wyborów z 2002 r. ma przeciwko sobie w parlamencie jedynie centrolewicową Ludową Partię Republikańską, która uzyskała 19% głosów. Pozostałe 16 partii nie przekroczyło 10-procentowego progu wyborczego.
Premier świetnie sobie radzi z nawrotami wysokiej inflacji. Pod naciskiem MFW przystąpił do prywatyzacji wielkich przedsiębiorstw państwowych. Wiele z nich jest bardzo rentownych. Część bazy wyborczej partii Erdogana zapytuje premiera, po co ta wyprzedaż majątku narodowego, skoro poprzednie prywatyzacje okazały się głównie doskonałą okazją do korupcji. – Ten elektorat – sugeruje Bernard Kennedy, brytyjski korespondent, który spędził w Turcji ćwierć wieku – trzeba będzie zapewne czymś zadowolić. Fundamentaliści, którzy popierają rząd Erdogana, agitują za cofnięciem zakazu noszenia muzułmańskich chust przez uczennice i studentki oraz domagają się rygorystycznego egzekwowania udziału uczniów w lekcjach Koranu, a nawet ponownego wprowadzenia dla młodzieży od 11. do 14. roku życia edukacji opartej wyłącznie na Świętej Księdze.

Bezpieczna podróż?
Wikariusz papieski w tureckiej Anatolii, bp Luigi Padovese, powiedział ostatnio, że choć wobec zakazu wieców i zgromadzeń w czasie wizyty papieskiej w Turcji nie przewiduje poważnych incydentów, to należy się liczyć z protestami i manifestacjami. Więcej niż incydent, bo wręcz wizję zamachu na papieża rozwija w literackiej fikcji turecki pisarz Yucel Kaya, autor kryminału „Zamach na papieża. Kto zabije Benedykta XVI w Stambule?”, jaki ukazał się w Turcji kilka miesięcy przed wizytą. Kaya opisuje zamach, do którego dochodzi właśnie podczas wizyty papieskiej. Pozornie zabójcami są tureccy islamiści, ale de facto za zamachem kryją się konserwatywna organizacja katolicka Opus Dei, włoska loża masońska P2 i amerykańskie służby specjalne.
Nuncjatura Apostolska w Stambule, w trosce o bezpieczeństwo papieża, pragnęła wyjaśnić, co może kryć się za wydaniem przed przybyciem Benedykta XVI do Turcji takiej książki. W tym celu do jej autora udał się attaché prasowy nuncjatury, ksiądz Georges Marovitch. Po rozmowie z autorem prowokacyjnej powieści ks. Marovitch zapewnił dziennikarzy: – Nie mamy obaw co do bezpieczeństwa papieża.
Reprezentant nuncjatury podkreślił, że hipotezy zawarte w książce Kayi „nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, podobnie jak ťKod Leonarda Da VinciŤ, międzynarodowy bestseller amerykańskiego pisarza Dana Browna”.
Watykan uspokaja obawy islamskich ortodoksów ustami cytowanego już bp. Padovese: – Papież chce dodać otuchy małej miejscowej wspólnocie katolickiej, leży mu na sercu dialog ekumeniczny, zwłaszcza z prawosławnym patriarchą Konstantynopola, Bartłomiejem I, a także rozpoczęcie nowego etapu dialogu z przedstawicielami muzułmanów. Benedykt XVI nie przybywa do Turcji w celach misyjnych – zapewnia bp Padovese.
Czy tak odbiorą to nie tylko tureccy muzułmanie?

 

Wydanie: 2006, 47/2006

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy